Goście z Gliwic w meczu przeciwko Koronie stworzyli sobie kilka dogodnych okazji. W większości górą w nich był jednak kielecki bramkarz. Tak było jednak do 90. minuty, kiedy Kamil Wilczek skierował piłkę do siatki. Bohater Piasta przekonywał, że zespół wierzył w zwycięstwo do samego końca. - Naturalnie, że wierzyliśmy do końca, ale remis z przebiegu meczu też nas nie krzywdził. Fajnie, że wygraliśmy i to jest najważniejsze, a przebieg spotkania nie jest istotny.
[ad=rectangle]
- W pierwszej połowie przeważała Korona, w drugiej my mieliśmy swoje sytuacje, na szczęście udało się w końcówce strzelić - stwierdził 26-letni pomocnik, który po dwóch bramkach sprzed tygodnia, znów trafił do siatki, tym samym zdobywając swojego 9. gola w tym sezonie.
Podopieczni Angela Pereza Garcii bardzo mocno weszli w drugą cześć spotkania, kilkukrotnie zagrażając bramce Ołeksija Szlakotina. Później ich zapał do gry w ataku nieco osłabł i do głosu zaczęli dochodzić miejscowi. - Wiadomo, że nie da się cały czas atakować - tłumaczył Wilczek. - Korona też chciała strzelić bramkę, byli mocno zaangażowani, był to twardy mecz. Wyczekiwaliśmy i doczekaliśmy się tej jednej sytuacji w 90 minucie, później już chcieliśmy to dowieźć i to się udało.
Piastunki mają w ostatnich tygodniach bardzo dobrą serię. - Zdobywamy 6 punktów na wyjazdach, wcześniej zrobiliśmy punkt ze Śląskiem u siebie więc 3 mecze i 7 punktów, to jest bardzo dobry wynik. Oby do końca sezonu tych punktów zdobyć jak najwięcej - mówił zadowolony zawodnik.
Były zawodnik m.in. KGHM Zagłębia Lubin w przeciwieństwie do swojego trenera, nie chciał otwarcie przyznać, że Piast utrzymał się już w lidze. Jak sam podkreślił, zespół musi cały czas być skoncentrowany. - Musimy patrzeć na najbliższy mecz w którym zagramy z Zagłębiem. Będziemy chcieli zagrać jak najlepiej i znów zapunktować.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[event_poll=27484]