21-letni Parzyszek jest zawodnikiem The Addicks od stycznia bieżącego roku. Trafił do Londynu z De Graafschap jako lider klasyfikacji strzelców holenderskiej II ligi (16 bramek w 20 meczach), którego chciały pozyskać też Benfica Lizbona i FC Nantes, ale pierwsze pół roku w Anglii nie było dla niego udane - wystąpił tylko w jednym ligowym spotkaniu i rzadko kiedy w ogóle znajdował się w meczowej kadrze Charltonu.
[ad=rectangle]
- Jak podpisałem kontrakt, to wiedziałem, że nie będę regularnie grał w I drużynie, tylko przede wszystkim będę pracował indywidualnie nad siłą. Charlton chciał mnie wykupić od lipca, ale ja powiedziałem, że jak mam jeszcze grać pół roku w Holandii, to wcale nie chcę się z nimi wiązać już teraz, bo jak strzelę kolejne bramki, to może dostanę lepszą ofertę. Wtedy Charlton się zdecydował, ale od razu mi powiedzieli, że będą mnie musieli przygotować. Wiedziałem, że nie będę grał, ale szczerze mówiąc liczyłem na to, że częściej będę choć w kadrze meczowej - opowiada SportoweFakty.pl Parzyszek.
Młodzieżowy reprezentant Polski w zimowym oknie transferowym był o krok od przenosin do Benfiki i FC Nantes. Czemu ostatecznie trafił na Wyspy? - Jeśli chodzi o Benfikę, to na początku grudnia wydawało się, że wszystko jest już załatwione. Portugalczycy mieli już wysłać kontrakt, ale nigdy go nie zobaczyłem - wysłali tylko papierek z zarobkami i długością kontraktu. To nie było poważne. Wysłali mi bilety, ale wszystko zaczęło mnie irytować. Od początku grudnia Benfica miała trzy tygodnie na to, żeby mnie zaprosić, a chcieli, żebym przyjechał akurat w święta Bożego Narodzenia. Mnie to już nie interesowało. De Graafschap mnie chciało jeszcze przekonać, bo miałoby mnie jeszcze do końca sezonu, a do tego dostałoby za mnie niezłe pieniądze, ale nie czułem, że Benfice naprawdę na mnie zależy - tłumaczy Parzyszek.
Nantes chciało sprowadzić pod koniec stycznia: - Nantes porozumiało się z De Graafschap w sprawie transferu i dostałem z klubu telefon, że mogę teraz negocjować swój kontrakt, ale do tego nie doszło, bo po chwili De Graafschap zadzwoniło, że zerwało rozmowy, bo Nantes chciało zapłacić w trzech ratach, a Holendrzy wszystko chcieli od razu. De Graafschap chciało milion euro dwa dni później, na co Francuzi się nie zgodzili. Dla Charltonu to nie był problem.
Ostatnie pół roku Parzyszek poświęcił głównie treningom indywidualnym i czuje, że przynoszą one pożądany efekt: - Po pierwszym miesiącu przyjechałem na kadrę na mecz z Litwą i byłem, ale też zrobiłem się szerszy niż w Holandii. Ten czas dużo mi dał. W Anglii trenuje się na bardzo wysokim poziomie. Widzę po zgrupowaniach kadry, że jestem lepszym piłkarzem niż w De Graafschap. Wszyscy mi mówią, że jak poradzę sobie w Championship, to poradzę sobie też - fizycznie - w Premier League. To jest trampolina to angielskiej ekstraklasy. Wydaje mi się, że Championship jest lepsza od Eredivisie.
- Muszę zacząć regularnie grać. Jeśli na początku nowego sezonu nie dostanę szansy, to na pewno tam nie zostanę. Mogę odejść na wypożyczenie, mogę zostać sprzedany, ale na pewno nie mogę znów siedzieć na ławce. Mam 20 lat i chcę grać. W Holandii przez dwa lata grałem wszystko, a teraz nie gram - to irytujące - nie kryje młody napastnik.
Parzyszek nie grał co prawda w holenderskiej ekstraklasie, ale jak ocenia szanse swojego kolegi z "młodzieżówki" Arkadiusza Milika w największym holenderskim klubie - Ajaxie Amsterdam? - Między Niemcami i Holandią jest przepaść, ale to tym
lepiej dla niego. Trafił do silnego zespołu, który walczy o mistrzostwo z drużyny, która broniła się przed spadkiem i tylko się broniła - w Ajaxie będzie miał więcej okazji do strzelania bramek. Liga holenderska jest idealna liga dla napastników, ale to, że uda ci się w Holandii, nie oznacza, że jesteś gotowy na grę w mocniejszych ligach.