GKS Katowice przełamał wieloletnią klątwę stadionu w Świnoujściu. Potrzebował do tego pomocy byłego zawodnika klubu znad morza - Krzysztofa Bodzionego, który pojawił się na boisku jako pierwszy zmiennik i w 89. minucie oddał strzał, po którym piłka znalazła się w bramce Darko Brljaka. Katowiczanie świętowali hucznie, a ich rywale rozkładali ręce, bo zostali ukarani za potworną nieskuteczność przed przerwą.
[ad=rectangle]
- Flota była nieskuteczna, ale przede wszystkim sami poradziliśmy sobie dobrze jako formacja obronna - zwrócił uwagę Łukasz Pielorz, który w 44. minucie wybił z okolic linii bramkowej "główkę" Sebastiana Olszara. - Czasem i tak trzeba. Celem numer 1 jest zachowanie czystego konta, a z przodu zawsze przydarzy się szansa na gola i tak właśnie było w Świnoujściu. Strzeliliśmy bramkę tuż przed końcem, a mogliśmy i wcześniej, bo przecież jedno z naszych uderzeń trafiło w poprzeczkę - dodał.
GKS Katowice wygrał po serii trzech porażek: pucharowej i dwóch ligowych. Atmosfera po sukcesie nad morzem nie będzie już tak gęsta. - Po powrocie do Katowic zabieramy się szybko za przygotowania do następnego meczu z Chojniczanką Chojnice. Dobrze, że szansa na potwierdzenie dobrej dyspozycji będzie tak szybko i zrobimy wszystko, by to uczynić. Zwycięstwo skonsoliduje nas i było widać, że cieszyliśmy się wszyscy razem - zauważył Pielorz.
Flota Świnoujście eksperymentuje w tym sezonie z ustawieniem 3-5-2. GieKSa była na to doskonale przygotowana. - Atuty rywala zostały zneutralizowane. Ok, stwarzali sobie sytuacje, ale po naszych ewidentnych pomyłkach i stałych fragmentach, a nie dlatego, że nas rozklepali i grali nie wiadomo jak pomysłowo. Flota jest silną drużyną na swoim terenie. Każdy wie, że trzeba się liczyć z nią, co potwierdziło jej poprzednie zwycięstwo w Grudziądzu. Dlatego tak cenimy punkty, które zabraliśmy do domu.