Ambitna Stalówka nie dała rady Śląskowi
Stal Stalowa Wolo mimo porażki ze Śląskiem pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Zielono-czarnym niewiele zabrakło, aby przynajmniej doprowadzić do dogrywki.
Stalowcy odpadli z Pucharu Polski. Przygoda, jaką niewątpliwie były te rozgrywki dla zielono-czarnych, trwała dość długo. We wtorek Stal mogła sprawić kolejną niespodziankę. - Rzeczywiście znów było blisko niespodzianki. Zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia. Gdybyśmy awansowali dalej, to na pewno sprawilibyśmy sporo frajdy kibicom i sobie. W dodatku mecz transmitowany był w telewizji. Była to dobra okazja do pokazania się. Niestety nie udało się, ale nie ma też co się załamywać. Myślę, że nie pokazaliśmy się ze złej strony, a wręcz przeciwnie - powiedział obrońca Stali Przemysław Żmuda.
Stal przez cały mecz praktycznie się broniła. Trudno było przypuszczać, że zielono-czarni wyjdą na wojnę ze spisującym się ostatnio bardzo dobrze wrocławskim zespołem.- Innego scenariusza nie mogliśmy się spodziewać. Z Lechią Gdańsk było podobnie. Z tym że przeciwko Lechii taka taktyka okazała się skuteczna. W meczu ze Śląskiem już nie. Zabrakło nam trochę szczęścia. Graliśmy przez pół godziny w osłabieniu. Nie będę ukrywał, że brakło pod koniec trochę sił. Niedosyt pozostał, bo po takiej walce trudno jest przegrywać, szczególnie kiedy traci się gola w końcówce. Gratuluję Śląskowi zwycięstwa - dodał.Stalówka już w piątek zagra w lidze z Legionovią Legionowo. Dla zielono-czarnych rozgrywki ligowe są priorytetem. - Przed meczem ze Śląskiem mówiliśmy, że liga jest dla nas ważniejsza. Chcieliśmy awansować i każdy chciał się pokazać w Pucharze Polski, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że o awans do kolejnej rundy będzie trudno. W piątek mamy okazję odrobić to, co straciliśmy w meczu ze Stalą Mielec i po części też zrehabilitować się za porażkę ze Śląskiem. Z Mielcem to był wypadek przy pracy. Ze Śląskiem walczyliśmy na tyle, na ile mogliśmy. W piątek liczy się tylko zwycięstwo - zakończył Przemysław Żmuda.