Mijała 58. minucie szlagierowemu meczu 11. kolejki Bundesligi, gdy Christoph Kramer z 45. metra postanowił zagrać piłkę do swojego bramkarza. Przymierzył jednak zdecydowanie zbyt mocno i przelobował nieco wysuniętego Yanna Sommera. Niefortunne zagranie niemieckiego mistrza mistrza zadecydowało o losach spotkania, które Borussia Dortmund wygrała 1:0.
[ad=rectangle]
Gdy piłka wpadła do siatki, do Kramera natychmiast podszedł Sebastian Kehl. - Powiedziałem mu, że jest mi bardzo przykro. To była głupia sytuacja, ponieważ piłka przed jego zagraniem podskoczyła. Współczułem mu, chociaż oczywiście cieszyłem się z objęcia prowadzenia. Christoph jest bardzo dobrym piłkarzem i mam nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na jego karierę - komentował doświadczony zawodnik BVB.
- Zarówno współczuję Kramerowi, jak i mu dziękuję. Jest niezwykle uzdolnionym zawodnikiem, który wspaniale się rozwija. Miał w tej sytuacji mnóstwo pecha, ale w ten sposób zapisał się w historii naszego klubu - stwierdził Juergen Klopp, mając na uwadze, iż właśnie dzięki samobójczemu golowi 23-latka BVB przerwało jedną z najgorszych ligowych serii klubu. - To była wyjątkowo szczęśliwa sytuacja dla nas i prawdziwie kuriozalny gol, ale faktem jest, że z przebiegu spotkania zasłużyliśmy na objęcie prowadzenia - dodał Michael Zorc na łamach bvb.de.
Jak swoje fatalne zagranie wyjaśniał pechowy strzelec? - Kopnąłem piłkę i od razu zakląłem pod nosem... Dortmundczycy mogą mi dziękować, z kolei ja muszę przeprosić wszystkich związanych z Gladbach. Nie wiem, czy ktokolwiek strzelił wcześniej podobnego samobója, ale oczywiście wszyscy jesteśmy tylko ludźmi... Bardziej złości mnie to, że rozegrałem bardzo słabe zawody, co nie powinno mieć miejsca - skomentował pomocnik, cytowany przez sport1.de.
Przypomnijmy, że Kramer występuje w Borussii M'gladbach na zasadzie wypożyczenia z Bayeru Leverkusen. Dysponuje świetnym wyszkoleniem technicznym i przeglądem pola, a za naszą zachodnią granicą jest typowany na następcę Bastiana Schweinsteigera. Wystąpił w finale mundialu z Argentyną, a także w październikowym pojedynku z Polską w Warszawie (grał 71 minut).