Gwiazdy od kuchni: Samuel Eto'o

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Nie ma chyba na świecie piłkarza niebędącego zawodnikiem FC Barcelony, który odmówiłby Królewskim, gdyby ci się po niego zgłosili. Samuel od zawsze marzył o wyrwaniu się z kameruńskiej rzeczywistości, w związku z czym bez wahania wyjechał na testy do stolicy Hiszpanii, by po roku wrócić tam i zostać już na stałe. Początkowo mieszkał w pokoju hotelowym razem z innym młodym piłkarzem Los Blancos. Nie znał języka oraz kultury kraju, do którego przybył, ale nie tęsknił za domem tak jak wielu jego rówieśników trenujących w klubie i śniących o wielkich karierach. - Marzyłem o tym i kiedy pojawiła się okazja, to po prostu chwyciłem byka za rogi - mówi Eto'o. Madryt to jedno z najpiękniejszych miast w Europie, którego sercem jest Puerta del Sol, czyli Brama Słońca - owalny plac, otoczony ze wszystkich stron XVIII-wiecznymi domami. Perspektywa gry w najbardziej utytułowanym klubie Starego Kontynentu i u boku piłkarzy, których do tej pory miało się okazję widywać jedynie w telewizji oraz na plakatach, brzmiała naprawdę zachęcająco.

Piękny sen o Madrycie skończył się jednak zanim w ogóle tak naprawdę się zaczął. "Czarna Perła" w barwach Królewskich pojawił się na murawie zaledwie trzykrotnie, a podczas trzech lat figurowania w księgach jako zawodnik ekipy z Santiago Bernabeu, zdążył zaliczyć wypożyczenia do CD Leganes, Espanyolu Barcelona oraz RCD Mallorca. W międzyczasie selekcjoner reprezentacji Kamerunu, Claude Le Roy, powołał Samuela na... mistrzostwa świata we Francji! W rozgrywanym latem 1998 roku turnieju Eto'o zadebiutował podczas przegranego 0:3 spotkania z Włochami, zmieniając w sześćdziesiątej szóstej minucie Patricka M'Bomę. Był to jedyny występ pochodzącego z Duali napastnika na tamtym mundialu, gdyż Nieposkromione Lwy fazę grupową zakończyły z dwoma punktami na koncie, zajmując ostatnie miejsce w tabeli. - To bardzo traumatyczne przeżycie - wspomina wydarzenia sprzed lat. - Żeby przebrnąć do następnej rundy, musieliśmy pokonać Chile. Arbiter nie odgwizdał jednak nam dwóch rzutów karnych i odpadliśmy z rywalizacji, a cały turniej wygrała Francja.

Klimat panujący na Balearach wyraźnie odpowiadał Samuelowi. Na wypożyczeniu wystąpił w dziewiętnastu spotkaniach teamu z Majorki, notując dziewięć trafień do siatki rywali. Po zakończeniu sezonu 1999/2000 czerwono-czarni zapłacili Królewskim równowartość czterech i pół miliona euro, dzięki czemu Eto'o stał się definitywnie zawodnikiem RCD Mallorca. Los Blancos zachowali jednak połowę praw do karty zawodniczej piłkarza, gwarantując sobie m.in. możliwość pierwokupu. Choć włodarze teamu ze stolicy Hiszpanii pokazali Samuelowi, że w zawodowym sporcie nie liczą się sentymenty, to czas leczy rany. - Moim pierwszym wspomnieniem profesjonalnego futbolisty jest mój debiut w barwach Realu Madryt - opowiada. - Byłem bardzo młody i jak każdy debiutant dwa razy silniej odczuwałem otaczającą mnie rzeczywistość. To nie był łatwy początek, ale ja zawsze o tym marzyłem i dopiąłem swego. Pobyt w Realu Madryt pomógł mi dostać się na sam szczyt.

"Czarna Perła" na Balearach radził sobie na tyle dobrze, że selekcjoner reprezentacji olimpijskiej, Jean-Paul Akono, zabrał go na igrzyska olimpijskie w Sydney, które odbyły się we wrześniu 2000 roku. Eto'o od początku zmagań wychodził na murawę w pierwszej jedenastce i był ważnym ogniwem swojego teamu, lecz prawdziwy popis umiejętności dał dopiero w wielkim finale przeciwko Hiszpanii, do którego Nieposkromione Lwy dotarły eliminując wcześniej... Brazylię! Gdy na oczach ponad stu czterech tysięcy kibiców zgromadzonych na Olympic Stadium po fantastycznym podaniu Patricka M'Bomy doprowadził do remisu 2:2, kibice wspierający reprezentację Kamerunu oszaleli ze szczęścia. Kilkadziesiąt minut później Samuel mógł się stać jeszcze większym bohaterem, ale arbiter zasygnalizował pozycję spaloną przy jego prawidłowym trafieniu w końcówce dogrywki. Urodzony w Duali napastnik na szczęście jednak nie zawiódł również w konkursie rzutów karnych. Zespół z Afryki triumfował w nim 5:3 i mógł się cieszyć ze złotego medalu. - Myślę, że ten krążek to zastrzyk motywacji nie tylko dla kameruńskiej, ale dla afrykańskiej piłki - mówił Jean-Paul Akono. - Nie sądzę, że jesteśmy daleko od tego, żeby w ciągu kilku najbliższych lat wygrać mundial. Selekcjonerowi radość nieco uderzyła do głowy, ale faktem było, iż pracował wówczas ze znakomitymi piłkarzami. Wydawało się jedynie kwestią czasu, kiedy Eto'o trafi do znacznie lepszego klubu niż RCD Mallorca.

Samuel na Majorce łącznie z okresem wypożyczenia spędził niemal pięć sezonów. - Podoba mi się tutaj - mówił. - Działacze o mnie dbają i jestem doceniany przez fanów. Choć klub nie gwarantował zawodnikowi walki o te naprawdę najważniejsze trofea, to Eto'o nie mógł powiedzieć, że na Majorce niczego nie osiągnął. W styczniu 2003 roku w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Copa del Rey na Iberostar Estadi zaaplikował dwa gole Realowi Madryt, a czerwono-czarni wygrali aż 4:0, po czym dotarli do wielkiego finału, gdzie na stadionie w Elche rozprawili się 3:0 z Recreativo Huelva. Wówczas "Czarna Perła" również dwukrotnie trafił do siatki. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że przeznaczył trzydzieści tysięcy euro na posiłki dla kibiców swojego klubu, którzy wybrali się na tamto spotkanie. - Kocham Majorkę i mam tu dom - dodaje po latach. - Wywalczenie tamtego pucharu to najwspanialszy moment w mojej karierze, naprawdę. Byliśmy małym klubem i sukces ten przyszedł nam z wielkim trudem. Na Majorce czuję się jak u siebie. Kiedy idę do supermarketu, dziewczyny przy kasie witają mnie: "Cześć, nasz mały murzynku!". Wszystko jest tu jak w Kamerunie, jak w jednej wielkiej rodzinie.

- Spędził tutaj pięć sezonów i zdobył 69 bramek - wspomina Mateu Alemany, były prezydent RCD Mallorca. - Tyle wniósł do zespołu, że na zawsze pozostanie w mej pamięci. Jesteśmy mu wdzięczni za zdobycie Copa del Rey. Do Elche przybyło wówczas ponad piętnaście tysięcy fanów, by mu kibicować. Eto’o jest bohaterem i osobą, która panuje nad emocjami. Za czasów gry w RCD Mallorca Samuel stał się utytułowanym graczem na gruncie reprezentacyjnym. W latach 2000 i 2002 sięgnął z Nieposkromionymi Lwami po Puchar Narodów Afryki, a w 2002 roku wystąpił dodatkowo na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii, lecz tym razem bez sukcesu. We wszystkich tych turniejach wraz z m.in. Patrickiem M'Bomą oraz Markiem-Vivienem Foe stanowił siłę napędową swojej drużyny. Tego drugiego traktował jak starszego brata. Tymczasem 26 czerwca 2003 roku w siedemdziesiątej drugiej minucie półfinałowego starcia Pucharu Konfederacji przeciwko Kolumbii Foe upadł w kole środkowym i nie dawał oznak życia. Reanimacja podjęta na boisku nie przyniosła skutku, a tuż po przetransportowaniu piłkarza do centrum medycznego obecny tam lekarz stwierdził zgon. Późniejsza autopsja wykazała, że Marc cierpiał na schorzenie serca, które w przypadku intensywnego wysiłku fizycznego mogło go zabić. Samuel Eto'o już czterdzieści osiem godzin po dramatycznych wydarzeniach na Stade de Gerland w Lyonie miał zagrać w finale Pucharu Króla przeciwko Recreativo Huelva. Tym, w którym strzelił dwa gole. - O śmierci przyjaciela poinformowano mnie po treningu z klubową drużyną - wspomina. - Wiedziałem, że na boisku doznał jakiegoś ataku, ale myślałem, że to od panującej wysokiej temperatury, i że to nic poważnego. Po takiej dawce negatywnych emocji mało który człowiek byłby w stanie normalnie funkcjonować, ale Eto'o postanowił, iż najlepsze co może zrobić w tej sytuacji, to dać na murawie z siebie wszystko, a ewentualne gole i tytuły zadedykować zmarłemu przyjacielowi. Kamerun wprawdzie uległ Francji 0:1, ale wywalczony w Elche Puchar Króla również był wspaniałym hołdem dla Foe.

Po kilku latach spędzonych na Balearach "Czarna Perła" został wreszcie doceniony pod względem indywidualnym, zgarniając nagrodę dla najlepszego piłkarza Afryki za rok 2003. Co ciekawe, trzy wiosny wcześniej kariera Kameruńczyka mogła się potoczyć zupełnie inaczej. O napastnika oprócz ekipy z Majorki ubiegał się bowiem... Arsenal Londyn! - W kluczowym momencie swojego życia, tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, spotkałem Luisa Aragonesa - wspomina Samuel. - Jestem mu za to wdzięczny, bo jeszcze tego samego popołudnia mogłem podpisać kontrakt z Arsenalem i być może nigdy nie byłbym takim zawodnikiem, jakim jestem dziś.

W czasie występów na Majorce Samuel Eto'o zdobył nie tylko renomę znakomitego napastnika i możliwość podpisania wielomilionowego kontraktu z którymś z europejskich gigantów. Również tam na jego życiowej drodze pojawiła się o jedenaście lat od niego starsza (przynajmniej oficjalnie) Anna Baranca. Owocem tego związku jest dziewczynka imieniem Annie. Młody piłkarz nie za bardzo widział się jednak w roli ojca, w związku z czym bardziej niż córeczką przejmował się tym, gdzie trafi podczas okienka transferowego w lecie 2004 roku.

W kolejce po kameruńskiego snajpera ustawiły się trzy wielkie "firmy": FC Barcelona, Liverpool oraz... Real Madryt. Królewscy w pewnym momencie już niemal ogłaszali powrót piłkarza na Santiago Bernabeu, by po chwili faktem stał się jego transfer do... Barcy! Duma Katalonii zapłaciła za "Czarną Perłę" dwadzieścia cztery miliony euro, z czego połowa trafiła na konto Los Blancos, którzy posiadali do niego pięćdziesiąt procent praw. To był swego rodzaju prztyczek w nos dla klubu pod przewodnictwem Florentino Pereza, który kilka lat wcześniej podstępem wyciągnął z Camp Nou Luisa Figo. - Nie chciałbym trafić do Realu Madryt nawet gdyby zapłacono mi za to miliard euro - mówił Samuel tuż po parafowaniu czteroletniej umowy z Dumą Katalonii. - Chciałbym przede wszystkim podziękować Bogu, bo to przecież on chciał, żebym tu wylądował. Podziękowania należą się również prezydentowi Laporcie i jego załodze, bo to ich wielomiesięczne wysiłki sprawiły, że jestem teraz w Barcelonie.

Real zarobił sporą gotówkę na przejściu Eto'o do Blaugrany, ale raczej niewielu ludzi związanych z klubem było zadowolonych z tego, jaki kierunek obrał reprezentant Nieposkromionych Lwów. - Eto'o przyszedł tu jako mały chłopiec, a jego celem było odniesienie sukcesu z Królewskimi. Nie dostał szansy, co go oczywiście trochę zdenerwowało - mówi Jose Luis Perez Serrano, będący wówczas w bliskim otoczeniu napastnika. - W tym samym czasie stwierdzono, że Eto'o nie był piłkarzem przygotowanym do występów w pierwszej drużynie, przez co go straciliśmy. Następnie FC Barcelona postawiła na niego i dzięki Bogu miał szczęście i osiągnął ogromny sukces na całym świecie. - Sprowadziłem Eto'o z Kamerunu, przeszedł testy w klubie i został - dodaje "Pirri", pracujący wtedy jako skaut Los Blancos. - Nie każdy zawodnik jest dostatecznie dobry, żeby występować w barwach Realu Madryt, lecz nie wolno popełniać takich błędów i oddawać graczy naszym największym wrogom, takim jak Barcelona.

Na Balearach "Czarna Perła" był największą gwiazdą w drużynie. Przybywając do stolicy Katalonii musiał się natomiast przyzwyczaić do bycia jedynie jednym z elementów wielkiej układanki. Carles Puyol, Giovanni van Bronckhorst, Rafael Marquez, Xavi, Deco, Ludovic Giuly, Henrik Larsson, Lionel Messi czy Ronaldinho to wielkie nazwiska, które napędzały drużynę z Camp Nou. Wkomponować się w takie towarzystwo nie jest łatwo, ale Samuel wie jak dobrze wykonywać swoją robotę. - Moja praca to zdobywanie goli - mówi. - Za każdym razem, kiedy czuję, że może się udać, podejmuję próbę. W przeciwnym wypadku podaję piłkę koledze. Priorytetem jest jednak trafianie do siatki. Kiedy atakujemy, w mojej głowie jest tylko bramka. Bramkarz i jego twierdza stają się całym moim światem.
Samuel Eto'o Samuel Eto'o
Na debiut w El Clasico w barwach FC Barcelony Eto'o nie musiał czekać zbyt długo. Już 20 listopada 2004 roku bordowo-granatowi pokonali Królewskich 3:0, a Kameruńczyk stał się bohaterem Camp Nou, zdobywając gola numer jeden po podaniu Ronaldinho, fatalnym błędzie Roberto Carlosa i minięciu Ikera Casillasa. - Przed tamtym meczem całą noc nie mogłem zmrużyć oka - wspomina. - Spytałem Ronaldinho: "Hej, czarnuchu, dobrze się czujesz?", na co on odpowiedział, że chyba zaraz umrze. Ani Roberto Carlos, ani Iker nie spodziewali się, że odbiorę im piłkę i strzelę gola. Jak wróciłem do domu, pomyślałem sobie: "To był pierwszy mecz, w którym zagrałem jak prawdziwy profesjonalista".
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×