Mecz z Górnikiem Zabrze był bardzo udany dla Mateusza Machaja. Pomocnik Śląska Wrocław zagrał w podstawowym składzie i Tadeuszowi Pawłowskiemu za zaufanie odpłacił się asystą oraz bramką z rzutu wolnego. Piłkarz został też ukarany żółtą kartką, która jednak komplikuje jego sytuację w zespole.
Przed meczem z Górnikiem Machaj miał bowiem na swoim koncie trzy żółte kartki. Każda kolejna eliminowała go więc z następnego spotkania ligowego. Taką pomocnik WKS-u otrzymał w sobotę, w 52. minucie. Jej okoliczności są jednak niecodziennie.
[ad=rectangle]
Mateusz Machaj ustawiał sobie piłkę przed wykonaniem rzutu wolnego. Sędzia Mariusz Złotek uznał jednak, że zawodnik zielono-biało-czerwonych nie umieścił jej w wyznaczonym miejscu i ukarał go żółtą kartką. Chwilę później Machaj popisał się celnym strzałem z rzutu wolnego.
- Nie wiem, czy dostał słusznie żółtą kartkę. Musimy to zanalizować, czy piłka stała w zaznaczonym polu przez sędziego. Chłopcy mówili, że dobrze stała. Poproszę prezesa o interwencję i odwołanie, jeśli będą podstawy. Nie chcę kogoś skrzywdzić, musimy poczekać. Jestem natomiast zadowolony z gry Machaja. Miał asystę przy pierwszej bramce, strzelił bramkę. Bardzo dobry mecz. Oby tak dalej - mówił po zakończeniu potyczki Tadeusz Pawłowski, trener Śląska.
W najbliższym spotkaniu w T-Mobile Ekstraklasie, 8 marca, Śląsk zmierzy się z Legią Warszawa. Trzy dni wcześniej obie drużyny rywalizować będą w ćwierćfinale Pucharu Polski.