Z tego powodu w jego loży na meczach Wisły Kraków nigdy nie zasiadła kobieta. Dlaczego zatem po raz drugi zatrudnił Kazimierza Moskala, trenera pechowca?
Łzy w oczach i rozczarowanie
Moskal już raz był trenerem Wisły Kraków. Przejął drużynę po Robercie Maaskancie w listopadzie 2011 roku. Zaczął efektownie. Jego drużyna w cudowny sposób awansowała do 1/16 finału Ligi Europy, nieźle radziła sobie w Ekstraklasie. Wiosną nie sprostała jednak Standardowi Liege w pucharach, a Moskal stracił pracę po pierwszym meczu ligowym z KGHM Zagłębiem Lubin zremisowanym 2:2. Kiedy dowiedział się o zwolnieniu był załamany. Opuszczał siedzibę klubu ze łzami w oczach. - Mam poczucie wielkiej krzywdy - mówił. - Tak nie traktuje się człowieka, który tyle lat poświęcił Wiśle.
[ad=rectangle]
Miejsce Moskala zajął Michał Probierz, którego Bogusław Cupiał już wcześniej chciał zatrudnić. Biała Gwiazda pod jego wodzą grała coraz gorzej. Na koniec sezonu zajęła dopiero siódme miejsce w tabeli. Ledwie rok wcześniej sięgnęła po Mistrzostwo Polski. - Przyszedłem w trudnym momencie - tłumaczył się Probierz. - Wziąłem drużynę po Kaziu, który był ulubieńcem piłkarzy i kibiców.
Harakiri w Niecieczy
Moskal wrócił na ławkę trenerską bardzo szybko. Latem 2012 roku podpisał kontrakt z Termalicą Bruk- Bet Nieciecza - To znakomity ruch - komentował decyzję pierwszoligowca Andrzej Iwan, były zawodnik Wisły Kraków, dziś ekspert telewizyjny. - Kazek to bogata przeszłość piłkarska, fachowość, gwarancja jakości.
Te słowa sprawdziły się bardzo szybko. Termalica pod jego wodzą grała wybornie. Przez większą część sezonu była liderem tabeli, pewnie kroczyła do ekstraklasy. Marzenia o historycznym awansie zakończyły się katastrofą. W końcówce rozgrywek drużyna z Małopolski zaczęła głupio gubić punkty, a walkę o ekstraklasę przegrała w 94 minucie meczu z Olimpią Grudziądz. Prowadząc 1:0, straciła bramkę w ostatniej akcji meczu. Kuriozalnego gola na wagę remisu zdobył bramkarz gości. Wbiegł w pole karne podczas rzutu wolnego wykonywanego przez jego drużynę i głową skierował piłkę do siatki. Był nim Michał Wróbel, były piłkarz Wisły Kraków. - Popełniliśmy harakiri - mówił zdruzgotany Moskal. - Nikt w historii 1. Ligi tak frajersko nie przegrał awansu.
Dwa tygodnie później stracił pracę.
Ekstraklasa albo śmierć
Mimo wielkiej klęski w Niecieczy, szybko znalazł kolejne zatrudnienie. Po fatalnym początku sezonu w wykonaniu GKS Katowice, przejął schedę po Rafale Góraku. Wydźwignął drużynę z głębokiego kryzysu, zajmując z nią pozycję wicelidera tabeli po rundzie jesiennej. Wiosną zespół ze Śląska był murowanym faworytem do awansu do Ekstraklasy, a sezon zakończył dopiero na ósmym miejscu. Był najsłabszym zespołem rundy rewanżowej. Moskal już w kwietniu po porażce 0:3 z Arką Gdynia podał się do dymisji - Nie widzę sensu dalszej współpracy. Drużyna pod moją wodzą gra tragicznie - mówił rozżalony.
Prezes Wojciech Cygan nie przyjął jego rezygnacji.
[ad=rectangle]
Kolejny sezon w Katowicach zaczął się fatalnie. Już po trzeciej kolejce i porażce z Termalicą kibice GKSu wtargnęli do siedziby klubu, wybili szyby i spotkali się z piłkarzami. - Jak było? A jak mogło być, kiedy rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma rozwścieczonymi ludźmi? Nie podtrzymywali nas na duchu - mówił Moskal na konferencji prasowej. - Jeśli ktoś myśli, że specjalnie przegrywamy, to jest idiotą.
Hasło "Ekstraklasa albo śmierć", które fanatyczni kibice z Katowic powtarzali na każdym kroku, paraliżowało piłkarzy. W październiku po słabych występach Wojciech Cygan zwolnił Kazimierza Moskala zatrudniając Artura Skowronka.
Największy sukces trenerski Kazimierz Moskal osiągnął w Wiśle Kraków, awansując z nią do 1/16 finału Ligi Europy. Było to jednak dzieło fantastycznego zrządzenia losu. W kolejnych klubach nie stawiał kropki nad i, przegrywał cele w pechowych okolicznościach, bądź tracił kontrolę nad sytuacją. W Krakowie został zatrudniony po raz drugi ze względów ekonomicznych. Nie jest wymarzonym kandydatem Bogusława Cupiała. To człowiek dopasowany do okoliczności. Dziś Wisła jest najgorszą drużyną w Ekstraklasie po przerwie zimowej. Przegrała aż trzy z czterech spotkań. Nowy trener przychodzi gasić pożar. Czy będzie w stanie zrobić coś więcej?
Moskal na pewno będzie miał za sobą wsparcie trybun. Kibice go uwielbiają. Jest Wiślakiem z krwi i kości. Wiosną na stadion im. Henryka Reymana na pewno wróci kultowa przyśpiewka: Moskal Kazimierz, nie rusz Kazika bo zginiesz!
Mateusz Święcicki