Kazimierz Moskal: To nie jest czas na rewolucję

- Mamy pewne problemy, więc roszady w składzie muszą być, ale rewolucji na pewno nie będzie - mówi [tag=18311]Kazimierz Moskal[/tag], który w niedzielnym meczu z Legią Warszawa zadebiutuje w roli trenera Wisły Kraków.

48-latek przejął Biała Gwiazdę z rąk Franciszka Smudy we wtorek, więc na przygotowanie zespołu do starcia w Warszawie miał tylko pięć dni. Jego sytuacja jest o tyle skomplikowana, że już w pierwszym meczu na ławce Wisły przyjdzie mu się zmierzyć z mistrzem Polski i to na jego terenie. W dodatku w debiucie nie będzie mógł skorzystać z pauzujących za kartki Arkadiusza Głowackiego i Macieja Sadloka, czyli dwóch absolutnie podstawowych obrońców.
[ad=rectangle]

- Od pierwszego dnia pracy w Wiśle myślałem o tym, jak zestawić obronę. Pewne pomysły mam, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem - mówi Moskal, który bierze pod uwagę załatanie dziur w obronie 20-letnim Piotrem Żemło, podczas gdy "Franz" nigdy nie brał kandydatury młodego zawodnika na poważnie: - Nie dowiemy się tego, czy jest gotowy do gry, dopóki na niego nie postawimy i nie zobaczymy go na boisku. Na treningu nie widać wielkiej różnicy między nimi a innymi zawodnikami. Może włączyć się do walki o pierwszy skład.

Moskal prowadził Wisłę nie tak dawno, bo przed trzema laty i przy Reymonta 22 wciąż jest kilku zawodników, z którymi wtedy pracował, a ze wspomnianym Głowackim i Pawłem Brożkiem zna się jeszcze z szatni i swojej I kadencji w Białej Gwieździe (2007). Mimo to twierdzi, że dzisiejsza Wisła to dla niego całkiem nowy zespół.

- Każdy dzień daje mi pełniejszy obraz drużyny, ale prawda jest taka, że to zupełnie inny personalnie zespół od tego, który prowadziłem ostatnio. Jest kilku tych samych zawodników, ale minęło parę lat, więc ciągle ich poznaję i obserwuję. Nie przewiduję rewolucji w składzie. Wszyscy doskonale wiemy o tym, że mamy pewne problemy, więc roszady w składzie muszą być, ale rewolucji nie będzie. To nie jest na to czas i to nie jest pora, by przechodzić na inny układ - tłumaczy Moskal.

Rewolucji w wyjściowej "11" dokonać nie musi, ale może zmienić pozycje poszczególnym zawodnikom. Na przykład sprowadzeni przed sezonem Maciej Jankowski i Mariusz Stępiński przychodzili do Wisły jako napastnicy, a trener Smuda przekwalifikował ich na graczy II linii. Moskal zamierza przywrócić im dawne pozycje? - Rozmawiałem już z większością zawodników, bo uważam, że z piłkarzami warto rozmawiać i chciałem poznać ich zdanie co do tego, gdzie na boisku czują się najlepiej. Pamiętajmy jednak o tym, że zdarzają się sytuacje, w których piłkarze muszą wystąpić nie na swoich nominalnych pozycjach.

Jednego można być pewnym - nowy trener Wisły nie zmieni stylu gry zespołu. Jego wizja futbolu jest tożsama z filozofią "Franza" i zbliżona do "krakowskiej piłki". - Piłka nożna polega przede wszystkim na strzelaniu bramek, a to się udaje wtedy, kiedy jest się w posiadaniu piłki. Czasem prosty i wyrachowany sposób jest skuteczny, ale jeśli chcemy, by nasza gra sprawiała radość kibicom, to nie wyobrażam sobie, żeby Wisła się broniła i czekała na kontry. Trudno jest prowadzić atak pozycyjny ze względu na ryzyko nadziania się na kontry, ale moja wizja gry polega utrzymaniu się przy piłce - przekonuje Moskal.

Źródło artykułu: