Gdy do przerwy przegrywa się 0:3, to trudno wierzyć w dobry wynik. Cracovia w meczu z Ruchem Chorzów dopiero po zmianie stron zaczęła się lepiej prezentować. To okazało się jednak zbyt mało na Niebieskich. - Ciężko podsumować to spotkanie, bo praktycznie nie było nas. Nie dojechaliśmy na stadion. Jeżeli to jest dla nas mecz o życie i Łukasz Surma biega więcej niż wszyscy nasi pomocnicy razem wzięci, to coś tu jest nie tak - zastanawiał się po spotkaniu Robert Podoliński.
- Ciężko to wytłumaczyć. Przed meczem wszystko było w naszych rękach. Był to bardzo ważny mecz dla układu tabeli. Trochę niepokojące jest, że w naszym zespole odpowiedzialność biorą na siebie najmłodsi zawodnicy. Musimy się zastanowić nad tym, kto ma dźwigać ciężar jakości gry Cracovii. Nie możemy być raz na dwa tygodnie dobrym zespołem. Na to usprawiedliwienia nie ma
- dodał szkoleniowiec.
[ad=rectangle]
W opinii Podolińskiego o losach spotkania przesądziła już pierwsza akcja gospodarzy. - Mecz przegraliśmy w 3. minucie. Trzy wypady Ruchu i trzy gole. My mieliśmy swoje sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Motorycznie wyglądaliśmy słabiej od Ruchu. Mieliśmy problem z ruchliwością Niebieskich w środku pola. Aktywni byli Kuświk i Starzyński. Do tego gospodarze nie mieli problemów z finalizowaniem akcji - stwierdził trener zespołu z Krakowa.
Po porażce przy Cichej Cracovia została wyprzedzona w tabeli przez Ruch. - Czuję się jak człowiek na huśtawce. Nie wiem dlaczego nie potrafimy zagrać trzech dobrych meczów, bo dwa nam się zdarzały. Mamy wciąż sporo pomysłów, zmienialiśmy ustawienie. Przegraliśmy przez bardzo duży brak aktywności na początku meczu. Nie weszliśmy w to spotkanie, a potem ciężko nam się było podnieść - dodał podłamany Robert Podoliński.
[event_poll=28415]