Sześć zwycięstw, trzy remisy i porażka - kto by się spodziewał tak dobrego bilansu Wisły Puławy na otwarcie 2015 roku. Duma Powiśla zapomniała już dawno jak poważnym była kandydatem do spadku i zaczyna rozdawać karty drużynom z czuba tabeli. Zniczowi zabrała wszystkie najmocniejsze i z wyrachowaniem wykorzystała każdą słabość oponenta.
[ad=rectangle]
Przed tygodniem wydawało się, że Wisła złapała zadyszkę po super starcie na wiosnę. Po rozegraniu meczu w środku tygodnia drużyna w weekend zaprezentowała się mało efektownie i tylko zremisowała z Górnikiem Wałbrzych. Teraz miała możliwość spokojnego przepracowania mikrocyklu i choć na początku miała problemy, to generalnie zagrała na poziomie, do jakiego zaczęła przyzwyczajać.
Pierwsza połowa z delikatnym wskazaniem na Znicza Pruszków. Przesuwał formacje wysoko, grał agresywnie i angażował dużą liczbę zawodników do ataku. Maciej Górski nadział się na interwencję Michała Leszczyńskiego, a obok bramki strzelali Arkadiusz Jędrych oraz dwukrotnie Igor Biedrzycki.
Jeszcze przed przerwą zagotowali się piłkarze i kibice w Pruszkowie. Marcin Rackiewicz przeprowadził akcję indywidualną, którą przerwał atakiem łokciem poirytowany przeciwnik. Skrzydłowy upadł. Sędzia nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Puławianie odgryzali się kontratakami i potrafili urządzić zamieszanie pod bramką Znicza. Warto odnotować nieznaczne pudło po główce Michała Bigajskiego.
Rycerz wiosny przyjechał do Pruszkowa nieco osłabiony, przez co zagrał bez nominalnego napastnika. Na szpicy pokazywał się najczęściej Cwetan Filipow i to właśnie ten zawodnik w 55. minucie strzelił decydującego o losie meczu gola. Bułgar skorzystał z podania Christophera Edwardsa, który ambitnie wygarnął futbolówkę spod linii końcowej i ją wycofał. Pozostało już tylko strzelić obok Bigajskiego do bramki na 0:1.
Wisła prowadziła i nabrała wiatru w żagle, przez co rywalizacja zrobiła się zacięta. Po jednej stronie boiska uderzali Konrad Szczotka i Arkadiusz Maksymiuk, a po przeciwnej Górski. W końcówce goście instynktownie cofnęli się, natomiast Znicz niestrudzenie szukał swojego gola. Przyjezdni zaczęli grać na czas, za co nieomal zostali skarceni. Aktywny, ale nieskuteczny Górski skiksował, a Karol Grudniewski zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem w doliczonym czasie. Dość powiedzieć, że była to kontra po ataku Piotra Charzewskiego, który powinien dać rywalom drugiego gola.
Intensywna końcówka nie przyniosła ostatecznie następnego gola i wynik ustalony w 55. minucie nie zmienił się do końca. Znicz Pruszków ma na koncie dwie porażki z rzędu i szansa na awans ucieka mu gdzieś za horyzont. Tymczasem na Powiślu trwa złota wiosna. Drużyna z Puław zdobyła w tym roku Tarnobrzeg, Stalową Wolę, Pruszków, a na następny mecz wybiera się do innego pretendenta do awansu - MKS-u Kluczbork.
Znicz Pruszków - Wisła Puławy 0:1 (0:0)
0:1 - Cwetan Filipow 55'
Składy:
Znicz: Bigajski - Kucharski, Jędrych, Niewulis, Pielak - Chrzanowski (70' Tomczyk (79' Muszyński), Biedrzycki (61' Grudniewski), Dobosz, Nawrocki, Rackiewicz (61' Barzyc) - Górski.
Wisła: Leszczynski - Edwards, Pielach, Budzyński, Lisiecki - Sedlewski (72' Charzewski), Machalski, Maksymiuk, Szczotka (90' Dobrowolski), Pożak (46' Litwiniuk) - Filipow (88' Niezgoda).
Żółte kartki: Pielak, Grudniewski (Znicz) oraz Machalski, Leszczyński (Wisła).
Sędzia: Paweł Kantor (Dębica).