Nie mówię Koronie do widzenia - rozmowa z Pawłem Golańskim, obrońcą Targu Mures

- Po pięciu latach spędzonych w Kielcach śmiało mogę powiedzieć, że mam ten klub w sercu i zawsze będę mu kibicował - powiedział Paweł Golański, były kapitan Korony, a obecnie piłkarz ASA Targu Mures.

Sebastian Najman: Kończysz pewien etap, chyba trochę żal wyjeżdżać?

Paweł Golański: Na pewno tak. Spędziłem w Kielcach ostatnie pięć lat po powrocie z Rumunii, więc można powiedzieć, że to spora część mojego życia. Taki jest jednak los piłkarzy, że przychodzi inna oferta. W mojej ocenie była ona bardzo dobra i rozwojowa. Odbieram to przede wszystkim w kontekście awansu sportowego i z tego trzeba się cieszyć.
[ad=rectangle]

Rozumiem, że była to propozycja tych z gatunku nie do odrzucenia?

- Biorąc pod uwagę, że mam 32-lata to myślę, że tak. Inaczej można podchodzić do spraw transferów jak jest się młodszym piłkarzem i ma się przed sobą dużo grania. U mnie jest na odwrót. Jestem bliżej końca niż początku, dlatego jak tylko dowiedziałem się o tym, że jest możliwość przejścia do wicemistrza Rumunii, drużyny która może grać w europejskich pucharach stwierdziłem, że takiej oferty nie można zaprzepaścić.

Miałeś propozycje z innych klubów?

- To bardziej były zapytania do mojego menadżera niż oferty, żadne konkrety nie padły. To już jest przeszłość i nie ma co tego roztrząsać gdzie mogłem trafić, najważniejsze jest dla mnie, że podpisałem kontrakt z Targu Mures i będę się z tym zespołem przygotowywał do sezonu.

Ostatnie pięć lat w Koronie było bardzo różne zarówno pod kątem sportowym, jak i organizacyjnym.

- Nie ma co ukrywać, że przez ten czas było w Kielcach sporo problemów organizacyjno-finansowych. Na szczęście jakoś dawaliśmy radę i ten zespół nadal występuje w ekstraklasie. Po pięciu latach spędzonych w Kielcach śmiało mogę powiedzieć, że mam ten klub w sercu i zawsze będę mu kibicował. Ten ostatni rok w mojej ocenie był jednak najcięższy od bardzo dawna. Jako piłkarze musieliśmy wyciągnąć dłoń do klubu i zgodzić się na ugody, żeby Korona otrzymała licencję. Na pewno były też trudności jeśli chodzi o znalezienie sponsora, ale to już nie leży w gestii zawodników. Mam nadzieję, że ten nowy sezon okaże się dla Korony dobry, bo sytuacja kadrowa na chwile obecną jest bardzo słaba, a wszyscy wiemy, że do startu rozgrywek zostało mało czasu i nie łatwo będzie skompletować skład na dobrym poziomie.

Już na przełomie roku były ogromne problemy, mówiło się o upadłości, wycofaniu z rozgrywek. Ten scenariusz znów się powtórzył, ale i tym razem miasto przekazało pieniądze. To co już się stało z kadrą pokazuje jednak, że będzie nieporównywalnie ciężej.

- Może tak być. Oczywiście wiadomo, że to jest sport i czasami odświeżenie kadry może podziałać bardzo pozytywnie, nie twierdzę, że tak nie będzie. Ale odeszło jedenastu piłkarzy, więc przebudowa drużyny jest bardzo duża. W trakcie rozmów o moim nowym kontrakcie Arek Bilski (pełnomocnik ds. sportowych - przyp. red.) poinformował mnie na temat wizji budowy drużyny. Planem jest oparcie kadry o młodych piłkarzy i wychowanków. Wiadomo, że to nie jest taka łatwa sprawa, żeby od razu do zespołu wprowadzić 7-8 chłopaków z drugiej drużyny. Wszystkich ciężka ciężka praca i koniecznie trzeba dobrać skład w taki sposób, aby to wszystko było ze sobą połączone. Jeżeli będzie to się opierać tylko na graczach bez doświadczenia, to naprawdę może być mega ciężki sezon dla Korony. Myślę, że osoby, które zarządzają klubem mają tego świadomość.
[nextpage]
Teraz czeka cię gra o zupełnie inne cele. Ponadto przekonasz się co to znaczy współpraca z Danem Petrescu. O tym trenerze krążą różne opinie.

- Jakoś w Polsce tak się utarło, że Dan Petrescu prowadził bardzo ciężkie treningi. Ciężko mi się teraz do tego odnieść. Myślę, że dopiero za miesiąc będę mógł powiedzieć jak to wygląda. Rozmawiałem z kolegami, którzy mieli okazje pracować z Petrescu i nie narzekali. Wiadomo, że futbol opiera się też na przygotowaniu fizycznym i jest to arcyważne. Myślę, że nie ma się czego obawiać tylko trzeba robić swoje. Jest to trener z tak dużym bagażem doświadczeń, że na pewno wie co robi.

W Rumunii spotkasz dwóch dobrych znajomych, Janosa Szekely'ego oraz Vytautasa Cerniauskasa. Pewnie nadarzy się okazja żeby porozmawiać, w tym także o Koronie.

- Zgadza się. Dwa dni temu rozmawiałem z "Witkiem" i mówił mi o zainteresowaniu ze strony Dinama. Co by nie mówić dla niego to również jest awans sportowy. Dinamo Bukareszt to zespół rozpoznawalny w Europie i przez grę w takim klubie można trafić do jeszcze silniejszej ekipy. Jeżeli natomiast chodzi o mojego przyjaciela Janosa (pomagał przy przenosinach Golańskiego do Rumunii - przyp. red.), to niestety nie zostaje w Targu Mures. Bardzo nad tym ubolewam. Z tego co mówił najprawdopodobniej będzie szukał szczęścia w innej lidze.

Gdyby pół roku temu powiedziano ci, że tak to się wszystko potoczy, co byś sobie pomyślał? Miałeś w ogóle z tyłu głowy plan ponownego wyjazdu?

- Nie było żadnego planu, już w grudniu wyraziłem chęć pozostania w Koronie na dłużej. Jeśli dostaje się jednak ofertę, która pozwala piłkarzowi wrócić do swoich marzeń sportowych, a więc gry w Lidze Europy i walki o mistrzostwo, to takie propozycje trzeba mocno przemyśleć i rzadko, który zawodnik by odmówił. Nie sądziłem, że tak to się potoczy, ale odbieram to w samych superlatywach i bardo fajnie się z tym czuję, że ktoś mnie jeszcze docenił.

Paweł Golański
Paweł Golański

Co najmocniej utkwiło ci w pamięci z tych ostatnich sezonów w Koronie?

- Było wiele pięknych chwil. Na pewno ostatni sezon za trenera Ryszarda Tarasiewicza był przewrotny, ale zakończony ogromną satysfakcją z utrzymania Korony w ekstraklasie. Zaczęliśmy przecież w bardzo kiepskim stylu, ale z czasem drużyna zaczęła wyglądać coraz lepiej. Mam dobre wspomnienia z tym trenerem, bo potrafiliśmy grać ładnie dla oka.

- Ważny był również moment "Bandy Świrów" gdy szkoleniowcem był Leszek Ojrzyński. Szatnia żyła wtedy swoim życiem. Była to dla mnie ogromna przyjemność przebywać z tymi chłopakami. Oczywiście narodziny mojego syna, kiedy kibice Korony skandowali jego imię i nazwisko. Naprawdę dużo było tych momentów, dlatego łezka w oku się zakręciła.

Jeśli już przywołałeś kibiców, to pewnie wielu z nich zastanawia się czy Paweł Golański mówi złocisto-krwistym do widzenia, czy też może do zobaczenia?

- Życie piłkarza jest przewrotne, a więc na pewno nie mówię do widzenia. Może kiedyś jeszcze założę koszulkę z herbem Korony, zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Przed sobą mam nowe wyzwania i to one są dla mnie najważniejsze. Chcę dobrze grać w Targu Mures, mieć satysfakcję z dobrze wykonanej roboty i powalczyć o jak najwyższe cele.

Źródło artykułu: