MKS Kluczbork czeka na efekty ciężkiej pracy

Niezwykle aktywny w meczu MKS-u Kluczbork z ROW-em Rybnik był Marcin Nowacki. Doświadczony zawodnik czuje się coraz lepiej i podkreśla, że praca zespołu da rezultat.

- Wyszliśmy z założeniem wygrania meczu poprzez granie prostej piłki. Inaczej nie można było. Dopiero po dwudziestu minutach woda odpuściła, choć na środku boiska była fajna płyta do grania w piłkę - mówi Marcin Nowacki. W pierwszym oficjalnym meczu jego zespół uległ ekipie ROW-u Rybnik i odpadł z Pucharu Polski.
[ad=rectangle]
Porażka z byłym klubem Nowackiego nieco pokrzyżowała plany przygotowawcze beniaminkowi I ligi, jednak "Mały" jest spokojny o formę drużyny. Sam też staje się pewniejszy swojej dyspozycji. - Czuję się dobrze. Po kontuzji nie ma już śladu - przyznaje 34-latek, który był najaktywniejszym piłkarzem na boisku. - Mieliśmy badania wydolnościowe i cała drużyna wygląda bardzo dobrze. Bardzo mocno pracowaliśmy na obozie. W Pucharze Polski się nie udało, chociaż w pierwszej połowie powinniśmy załatwić mecz - zauważa gracz MKS-u Kluczbork.

Tak wyglądały zmagania Marcina Nowackiego w meczu Pucharu Polski
Tak wyglądały zmagania Marcina Nowackiego w meczu Pucharu Polski

Podopieczni Andrzeja Konwińskiego byli bliscy zrealizowaniu celu, bo jeszcze przed przerwą umieścili piłkę w bramce po strzale Adama Orłowicza, któremu dogrywał Nowacki. - Nie wiem, czy był spalony. Wydaje mi się, że nasz "Orzeł" wybiegł zza linii obrony. Sędzia podniósł chorągiewkę, za co mieliśmy duże pretensje. Jeśli zawodnik dotknął piłkę, to okej, ale czy absorbował bramkarza? Chyba nie. Trzeba to zobaczyć - ocenił sporną sytuację pomocnik gości.

W ciągu dwóch tygodni do startu rozgrywek piłkarze z Kluczborka nie zmierzą się z Dolcanem Ząbki, który czekał na nich w następnej rundzie Pucharu Polski. Przed nimi kolejne przygotowania do sezonu, które będą ostatnim szlifem przed I-ligowymi zmaganiami. - Mimo tych warunków mecz z ROW-em miał niezłe tempo i był fajnym widowiskiem dla kibiców. Graliśmy na grząskiej murawie, ale jedni i drudzy dali radę. Mecz to obciążenie na pracy beztlenowej, więc organizm się napracował. Odbyliśmy dziesięć jednostek w ciągu pięciu dni. To musi przynieść efekty - kończy Marcin Nowacki.

Źródło artykułu: