O tym jak został szefem pionu sportowego
Kulesza jest byłym zawodnikiem żółto-czerwonych. Po zakończeniu kariery piłkarskiej wszedł w posiadanie udziałów w białostockim klubie. - To nie ja wpadłem na pomysł przejęcia sterów. Po prostu dostałem taką propozycję od swoich wspólników i takim oto sposobem odpowiadam za transfery w Jagiellonii - mówi szef pionu sportowego. - Na pewno jest satysfakcja z tego co się robi, ale z tym przede wszystkim musi iść w parze wynik sportowy. Jednak to jest tylko sport i różnie z nim bywa. Raz jest dobrze, a raz źle - dodaje. Kulesza bardzo często jeździ na mecze wyjazdowe Jagiellonii, a także na spotkania sparingowe. Gdy żółto-czerwoni występują przed własną publicznością - on "gra" razem z nimi. Stojąc przy murku na trybunie VIP nieraz pokrzykuje na piłkarzy. Stara się udzielać im wskazówek. - Na pewno sercem i duszą człowiek chciałby pomóc... - wzdycha.
O skautingu
Skauting, czyli wyszukiwanie młodych talentów jest bardzo ważne w funkcjonowaniu profesjonalnych klubów piłkarskich. W Jadze jak na razie nie ma finansów na to przedsięwzięcie. - Żeby porządnie zająć się skautingiem - potrzeba dużych pieniędzy, bo ludzi, którzy będą się tym zajmować trzeba opłacać. W tej chwili Jagiellonii na zbudowanie takiego systemu nie stać. Nie ukrywam, że w lepszych klubach, takich jak Chelsea, czy innych angielskich na te sprawy wydawane jest multum pieniędzy. Później jak biorą takiego zawodnika, to jest on wcześniej obserwowany przez dwa lata, jeździ go oglądać dziesięciu skautów, robi na jego temat notatki. Dlatego możliwość pomyłki w tych klubach jest niewielka i wynosi 10-15 procent - uważa Kulesza.
Jagiellonia stara się natomiast na miarę swoich możliwości przeglądać szczególnie rynek podlaski, a także i polski. - W naszym regionie tego zadania podjął się Sławek Kopczewski [trener Młodej Jagiellonii-red.] w konsultacji z trenerem Ryszardem Karalusem. Natomiast w kraju też pracują dla nas ludzie, którzy mają od klubu obiecaną prowizję za piłkarza, który otrzyma angaż w Jagiellonii. W taki sposób trafił do nas np. Michał Renusz. Jagiellonii nie stać jednak na zatrudnienie 5-7 skautów, którzy będą penetrować wschodni rynek, na pobliskiej Białorusi, bo są to ogromne koszty - twierdzi.
O zwolnieniu Białasa
Jaga w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu prezentowała się fatalnie. Kilka kolejek przed końcem posadę stracił Artur Płatek, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął asystent - Dariusz Czykier. "Kosa" jednak nie pomógł Jagiellonii, która miała zagrać w barażu o ekstraklasę z jednym z zespołów drugiej ligi. Raz miała to być Arka Gdynia, a raz Piast Gliwice. Przez zamieszanie w PZPN sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie żółto-czerwoni nie zagrali barażu. Na szkoleniowca żółto-czerwonych nominowano doświadczonego trenera, 60-letniego Stefana Białasa, który miał najpierw poprowadzić Jagę w barażu, a następnie w lidze. Nie zasiadł jednak na ławce trenerskiej białostockiego klubu w żadnym oficjalnym spotkaniu. - Dlaczego odszedł? Ponieważ chciał wymienić Kudryckiego na innego bramkarza, a pozostałych zawodników zażyczył sobie pozostawić. Ja miałem jednak inną wizję budowania zespołu, więc były niezgodności i na coś trzeba było się zdecydować: albo na zmianę trenera albo na tych zawodników, którzy byli i prawdopodobnie graliby tutaj dalej - rozwiewa wątpliwości szef pionu sportowego. - Białasa zatrudniliśmy, bo do wyboru na rynku mieliśmy wówczas tylko trzech trenerów. Od razu wziąłbym Probierza, jednak miał on wtedy ważny kontrakt z Polonią Bytom - nie ukrywa Kulesza.
O letniej czystce kadrowej
Praca Cezarego Kuleszy przynosi wymierne efekty. Duże brawa należą mu się za politykę transferową prowadzoną w obecnym sezonie. Przed rundą jesienną zespół przeszedł prawdziwą rewolucję kadrową. Z Jagiellonii musiało odejść kilkunastu zawodników, którzy wiosną zdobyli zaledwie 4 punkty w trzynastu spotkaniach. W ich miejsce Jaga pozyskała wielu znanych i szanowanych w piłkarskim świecie zawodników. Latem do zespołu przybyli m.in. reprezentant Litwy - Andius Skerla, Brazylijczyk Hermes - jeden z wyróżniających się pomocników polskiej ligi, a także dwóch młodych graczy rezerw Realu Madryt - Krzysztof Król oraz Szymon Matuszek. Łącznie do zespołu przybyło siedemnastu zawodników. - Czy czystka w zespole była potrzebna? To w takim razie zapytam: Gdzie ci zawodnicy, którzy odeszli, grają teraz w piłkę? Kałużny nie gra, Banaszyński nie gra, Vuk [Sotirović-red] nie gra, Kwiek nie gra, Sobociński nie gra. Gdyby ci zawodnicy byliby dobrzy, to wychodziliby w pierwszych składach zespołów, których są zawodnikami obecnie - twardo stawia sprawę Kulesza.
Jednak, gdy wrócimy do jesieni sezonu 2007/08, to w wyjściowym składzie Jagiellonii zobaczymy większość zawodników, którzy odeszli latem. Co więcej - spisywali się oni znakomicie. Grali ładnie dla oka i "zimowali" z dorobkiem 23 punktów w środku tabeli, w bezpiecznej odległości od strefy zagrożonej spadkiem. Wiosną grali jednak fatalnie, jakby podczas przerwy między rundami zapomnieli jak się gra w piłkę. - Może wówczas uśpiło to zawodników, że zgromadzili tyle punktów jesienią. Wydawało im się, że te 7 punktów, które było w założeniu trenera i piłkarzy zostanie łatwo zdobyte, a później z każdym kolejnym meczem myśleli: "ten przegraliśmy - jeszcze mamy czas, mamy dużą przewagę". Jednak ta przewaga później w mgnieniu oka stopniała i gdyby nie mecz w Łodzi, gdzie Zagłębie Sosnowiec wygrało z Widzewem [1:0-red.], gdyby nawet Widzew osiągnął remis, to Jagiellonia by poleciała, spadłaby z ligi - twierdzi szef pionu sportowego.
O Młodej Jagiellonii
Drużyna Jagiellonii występująca w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy w porównaniu do premierowego sezonu, gdy zajęła ostatnie miejsce w tabeli, w rundzie jesiennej 2008/09 spisała się całkiem przyzwoicie. Jagiellończycy są obecnie piątą siłą wśród "młodych". - Trzeba pamiętać, że ten zespół Sławek Kopczewski prowadzi wspólnie z Darkiem Bayerem. Pomagają mu jeszcze inni trenerzy: Czarek Łaski, Rysiek Karalus, a także Maniek Kulhawik, który wychował bardzo wielu ciekawych chłopaków m.in. Michała Fidziukiewicza, który w Młodej Ekstraklasie w trwającym obecnie sezonie zdobył siedem bramek oraz innych młodych zawodników, którzy pojadą na obóz do Turcji i Gutowa Małego. To nie jest sukces tylko Sławka jako trenera, bo przyczyniło się do niego kilka osób, które wcześniej wymieniłem - ocenia pracę trenerów związanych z Młodą Jagą Cezary Kulesza. - Te osoby mają w porównaniu do poprzedniego sezonu więcej zawodników i tym samym szerszą kadrę. Została ona przed sezonem zwiększona i szkoleniowcy mają teraz większy wybór graczy - uzasadnia postęp zespołu Kulesza, który docenia ideę rozgrywek Młodej Ekstraklasy. - Na pewno te rozgrywki mają sens, ponieważ pozwalają tym chłopcom, którzy nie mają szans występować w pierwszym zespole, grać pełne mecze. Konfrontacja z innymi drużynami na pewno daje jakieś ogranie tym chłopakom.
O celu na wiosnę
Kolejnym dobrym ruchem Kuleszy było także zatrudnienie w białostockim klubie Michała Probierza - młodego, ambitnego trenera. Probierz po siedemnastu ligowych spotkaniach zajmuje z Jagiellonią dobre, dziesiąte miejsce. Po niemrawym początku w wykonaniu Jagi przyszedł czas na solidną grę i punkty. Latem działacze nie określili celu na ten sezon, a stwierdzili tylko tyle, że żółto-czerwoni mają walczyć o jak najwyższą lokatę. Po rundzie jesiennej cel, który Jaga musi osiągnąć jest oczywisty. - Celu konkretnego nie stawialiśmy, ale wszyscy teraz życzymy sobie tego, aby Jagiellonia została w ekstraklasie. Walczymy oczywiście o utrzymanie, bo bardzo mało dzieli nas od strefy spadkowej [trzy punkty-red.], ale gdybyśmy mieli te trzy "oczka" więcej to bylibyśmy bezpieczni, a tak tabela spłaszczyła się - mówi Kulesza.
O transferach
Na zasadzie półrocznego wypożyczenia z Legii Warszawa za 61 tysięcy złotych do stolicy Podlasia trafił Kamil Grosicki, o którym ostatnimi czasy było głośno z powodów pozasportowych. Jak obecnie twierdzi sam zawodnik jego problemy z hazardem przeszły do historii. - Zawsze są jakieś obawy, jednak Kamil, jak każdy młody człowiek popełnia jakieś błędy. Młodość rządzi się swoimi prawami i myślę, że ten młody człowiek zrozumiał, albo zrozumie i będzie grał, bo potencjał ma duży i jeśli chodzi o grę w piłkę - on w wieku 19 lat debiutował w reprezentacji Polski. Na chwilę obecną zatrzymał się w miejscu, ja bym powiedział nawet inaczej - cofnął się ze swoją karierą. Teraz po prostu musi pracować, udowodnić i pokazać na co go stać. Myślę, że jeśli w Jagiellonii tego nie udowodni, to będzie w Polsce spalonym zawodnikiem. Gdy u nas nie będzie grał w podstawowym składzie, a będzie rezerwowym, to nie skorzystamy z opcji pierwokupu, zawodnik wróci do Legii i jego przyszła kariera będzie ciężka - sądzi Kulesza.
Największym sukcesem Cezarego Kuleszy w roli szefa pionu sportowego z pewnością jest sprowadzenie Tomasza Frankowskiego, który po piętnastu latach wrócił do drużyny, w której się wychował. - Z Tomkiem rozmawiałem już wcześnie,j będąc prywatnie w Stanach Zjednoczonych, gdy miał jeszcze ważny kontrakt z Chicago Fire. Prowadziłem z nim też rozmowy telefoniczne, bo nie było innej możliwości kontaktu. Udało się przekonać Tomka do powrotu. Było kilka klubów, które też chciały mieć Tomka w swoich szeregach, m.in. Polonia Warszawa. Tomek zaufał mi i myślę, że będzie to z korzyścią dla Jagiellonii, bo "Franek - łowca bramek" zawsze coś strzeli. Jeżeli będzie mieć sytuacje to będzie zdobywać bramki. Myślę, że z dwóch okazji powinien jedną wykorzystać - uważa.
Jaga pozyskała również skutecznego napastnika - Michała Twardowskiego z Freskovity Wysokie Mazowieckie (jesienią 11 goli w gr. wschodniej II ligi), a także Alena Škoro, który w swoim CV ma wpisane występy we francuskim Olimpique Marsylia czy austriackim Grazer AK, a ponadto jest reprezentantem Bośni i Hercegowiny. Chwilę po wspólnej Wigilii pracowników, piłkarzy i osób blisko związanych z Jagiellonią, rezerwowy bramkarz Maciej Kudrycki przedłużył z żółto-czerwonymi kontrakt do końca 2009 roku. - Obecnie mamy czterech bramkarzy. Mamy dwóch młodych zawodników na tę pozycję - Gikiewicza i Sandomierskiego, dlatego ten drugi zostanie wypożyczony do Freskovity, a Gikiewicz będzie bronił w Młodej Ekstraklasie. Lech zostaje do czerwca, a Sandomierski musi się gdzieś ogrywać. Bez sensu byłoby, gdyby jeden i drugi [Sandomierski i Gikiewicz - red.] grali połówkę - 45 minut. Nie jest to dobre dla bramkarza, bo golkiper w młodym wieku musi bronić i zdobywać doświadczenie - kończy temat transferów szef pionu sportowego w Jagiellonii.