Górnik nie przestraszył się Śląska, co szybko przyniosło efekt. W 16. minucie zielono-czarnym prowadzenie dał Przemysław Pitry, a 120 sekund później wynik podwyższył Grzegorz Bonin uderzeniem z ostrego kąta. Korzystny rezultat na tyle uspokoił gospodarzy, że pozwolili oni przeciwnikowi na rozwinięcie skrzydeł. - Myśleli, że mecz jest już wygrany. Sodówka odbiła i zrobił się duży chaos, co widać było na boisku. Ja się dziwię. To doświadczony zespół, nieraz na ten temat rozmawiamy i zero wniosków - nie owija w bawełnę Jurij Szatałow.
[ad=rectangle]
51-letni trener nie szczędzi słów krytyki w kierunku swoich podopiecznych. Nie tylko w ciągu niespełna dziesięciu minut wypuścili z rąk prowadzenie, ale w ostatniej akcji meczu stracili gola na 2:3 po trafieniu Flavio Paixao z najbliższej odległości. - Trudno coś mówić po takim meczu... Mieć dosyć doświadczoną drużynę, wygrywać 2:0 i dostać w czapkę... Strona mentalna jest na słabym poziomie. Nie potrafimy przy wyniku 2:0 normalnie, z dyscypliną zagrać to, co ustalaliśmy - załamuje ręce szkoleniowiec.
Do porażki walnie przyczynił się Sergiusz Prusak. Doświadczony bramkarz rozegrał najgorszy mecz w zielono-czarnych barwach i mógł lepiej zachować się przy każdym ze straconych goli. Dotychczas miał on pewne miejsce w składzie. Czy teraz się to zmieni? - Na teraz nie wiem. W życiu wszystko jest możliwe - wymijająco zauważa Szatałow.
[event_poll=52759]
Jurij Szatałow: Sodówka odbiła i zrobił się duży chaos
Trener Górnika Łęczna nie krył zdenerwowania po porażce ze Śląskiem Wrocław w kuriozalnych okolicznościach. Jego podopieczni w prosty sposób roztrwonili dwubramkowe prowadzenie.
Źródło artykułu: