- Oprócz pierwszego meczu sezonu o Superpuchar Polski, Kolejorz nie potrafił wjechać na odpowiednie tory. W czwartek też będzie ciężko, głównie z powodu stawki. Videoton - choć nie rzuca na kolana wynikami - również zdaje sobie sprawę o co gra i, tak jak poznaniacy, będzie zapewne maksymalnie zmobilizowany - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jarosław Araszkiewicz.
Były piłkarz Lecha uważa, że osiąganie korzystnych rezultatów jest aktualnie mocno utrudnione. - To jakieś fatum, kontuzja goni kontuzję, nie można grać pełnym składem i ciągle trzeba wprowadzać zawodników, którzy nie są wkomponowani. Do tego doszły jeszcze problemy w ofensywie.
[ad=rectangle]
Musi jednak nadejść moment, w którym ekipa Macieja Skorży "odpali". - Z Legią Lech zagrał w optymalnym zestawieniu i zaprezentował się bardzo dobrze, ale potem wszystko się zawaliło. Mam nadzieję, że uda się do tego wrócić. Ten zespół już udowodnił, że potrafi grać solidnie, tytuł mistrzowski nie był przecież dziełem przypadku, a latem nikt ważny poza Zaurem Sadajewem nie odszedł - stwierdził.
Dużym handicapem dla Kolejorza są problemy Videotonu, który w lidze węgierskiej radzi sobie równie słabo, a i w pucharach niczego wielkiego w obecnej edycji nie pokazał. - Można powiedzieć, że kłopoty przyciągają się nawzajem - przyznał z uśmiechem Araszkiewicz. - Videoton jest daleki od wysokiej formy i być może to sprzyja Lechowi. Nie spodziewałbym się jednak spokojnego dwumeczu. Poznaniakom uciekło już mnóstwo punktów, rywalizacja z FC Basel też im nie wyszła i teraz trzeba się naprawdę zmobilizować. Nie wiem jak włodarzom Kolejorza się to udało, ale świetnie, że w czwartek na trybunach pojawią się kibice. Liczę, że stadion się wypełni, bo to wsparcie będzie bardzo potrzebne - zakończył Araszkiewicz.