- Mamy za sobą kilka zwycięstw, do tego awansowaliśmy w Pucharze Polski i czujemy się mocni - mówił przed spotkaniem Dawid Kownacki. - Jeśli mamy nawet odpaść z Ligi Europy, to chociaż w dobrym stylu - podkreślał trener Jan Urban. Z tych słów na boisku pozostało jednak niewiele.
Opiekun mistrza Polski tym razem nie kalkulował. W przeciwieństwie do poprzedniego starcia z Belenenses Lizbona, które pozostawiło ogromny niedosyt, posłał do boju w zasadzie najsilniejszy skład. To mogło dawać nadzieję na dobry wynik, zwłaszcza że Szwajcarzy byli pewni 1. miejsca w grupie i o nic już w Poznaniu nie walczyli.
Jeśli ktoś nie znał jednak sytuacji w tabeli, to obraz gry mógł go całkowicie zmylić. W pierwszej połowie to goście wyglądali jak drużyna, która musi zwyciężyć, a Lech nie miał żadnego pomysłu na ofensywę. Był bezproduktywny, irytował błędami w rozegraniu i stwarzał znikome zagrożenie pod bramką przeciwnika.
Była wprawdzie sytuacja z niepodyktowanym rzutem karnym za faul na Darko Jevticiu, a po przerwie doskonałe szanse, których nie wykorzystali Dawid Kownacki i Kasper Hamalainen. To jednak za mało jak na zespół, który marzy o wyjściu z grupy i musi bezwzględnie sięgnąć po trzy punkty.
- Determinacja musi być po naszej stronie - stwierdził na przedmeczowej konferencji trener Urban. Patrząc na obraz boiskowych wydarzeń, trudno było ją jednak zauważyć, a nawet jeśli się pojawiała, to nie osiągnęła takiego poziomu, jakiego należałoby oczekiwać od mistrza Polski. Świadczyło o tym choćby pierwsze trzydzieści minut. Ten fragment sam szkoleniowiec ocenił po ostatnim gwizdku sędziego jako bardzo słaby w wykonaniu poznaniaków.
Lech zakończył udział w Lidze Europy na 3. miejscu w grupie - za plecami FC Basel i ACF Fiorentiny. To nie jest powód do wstydu ani coś, co można nazwać kompromitacją. Uczucie niedosytu jest jednak ogromne, a potęguje je fakt, że mistrz Polski nie wygrał ani jednego pojedynku z Belenenses, które finalnie przecież wyprzedził. Ostatnie spotkanie z FC Basel też nie zaspokoiło oczekiwań. Klub ze Szwajcarii jest od Kolejorza zdecydowanie mocniejszy, lecz wszystkich czterech spotkań z nim przegrać mimo wszystko nie wypadało.
Szymon Mierzyński
Poprzednie teksty autora