Nowe twarze - nowa jakość w Górniku? "Wkomponowali się w zespół"

Górnik Łęczna w zimie pozyskał pięciu piłkarzy i aż czterej z nich zagrali od pierwszej minuty w meczu z Piastem Gliwice. Trener wszystkich ocenia pozytywnie.

Sztab szkoleniowy zaskoczył zestawieniem podstawowej jedenastki na pierwszy mecz w 2016 roku. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Sergiusz Prusak, Łukasz Tymiński czy Tomasz Nowak, by zrobić miejsce nowym twarzom. Między słupkami pojawił się Dziugas Bartkus. Choć Piast Gliwice oddał mało strzałów, to Litwin mógł wykazać się na przedpolu po wrzutkach ze stałych fragmentów. - Dobry występ. Bardzo duży spokój w bramce. Nie było żadnych, nawet malutkich błędów - ocenia Jurij Szatałow.

Pod nieobecność kontuzjowanego Leandro na lewej obronie zagrał Damian Jakubik, choć nie jest to jego nominalna pozycja. Pozyskany z Dolcanu Ząbki 25-latek toczył zacięte boje z rywalami, a do ofensywy nie włączał się zbyt często. - Myślę, że popełnił parę błędów taktycznych, ale zawodnik w tej kwestii potrzebuje trochę czasu. Oceniam go pozytywnie - przyznaje trener Górnika Łęczna.

Za środek pola mieli odpowiadać Łukasz Bogusławski i Krzysztof Danielewicz. Ten pierwszy debiutował w Ekstraklasie, więc można mu wybaczyć niektóre kiepskie zagrania. Kibice więcej spodziewali się zaś po Danielewiczu. Wypożyczony ze Śląska Wrocław zawodnik wykonywał większość stałych fragmentów i jego dośrodkowania wołały o pomstę do nieba. - Bogusławski pod względem zaangażowania i umiejętności na pewno sprostał zadaniu. Danielewicz to techniczny zawodnik, który nam pomoże. Jest dobrze przygotowany taktycznie. Na dzień dzisiejszy odrobinkę odstaje pod względem motorycznym, ale to dlatego, że nie był z nami od samego początku. Uważam, że te nowe nabytki wkomponowały się w zespół - zauważa Szatałow.

Na debiut w zielono-czarnych barwach czeka już tylko Marquitos. Hiszpan przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych, gdyż nie jest jeszcze w optymalnej formie. Mimo to szkoleniowiec zamierzał sprawdzić dyspozycję byłego piłkarza Villarreal CF. - Chciałem go wpuścić i wypróbować w ostatnich 10-15 minutach, ale przeszkodziła drobna kontuzja Bogusławskiego. Przez wymuszoną zmianę musiałem to wstrzymać i wpuścić Tymińskiego - kończy 52-letni trener.

Zobacz wideo: Leszek Ojrzyński: Mam zastrzeżenia, że nie walczyliśmy tak jak o życie

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: