Tomasz Kędziora: Nie skupimy się tylko na finale Pucharu Polski

Wielkie rozczarowanie - tylko tak można określić początek rundy finałowej w wykonaniu Lecha. Tomasz Kędziora podkreśla jednak, że Ekstraklasy nikt w Poznaniu nie odpuści, a skupianie się tylko na finale Pucharu Polski nie byłoby najmądrzejsze.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

WP SportoweFakty: 2:0 po 45 minutach i niemal pełna kontrola nad boiskowymi wydarzeniami. Chyba nikomu z was w przerwie nawet przez myśl nie przeszło, że Piast może jeszcze popsuć ten wieczór?

Tomasz Kędziora: W pierwszej połowie graliśmy na tyle dobrze, że faktycznie można było czekać na drugą z optymizmem. Niestety bardzo szybko dostaliśmy gola, a gdy Piast wyrównał, to już nie potrafiliśmy odpowiedzieć - nawet mimo tego, że mieliśmy przewagę liczebną.

Bardziej zawiedliście mentalnie, czy to też kwestia ubytku sił po piątkowym pojedynku z Legią Warszawa?

- Trudno to ocenić. Wiadomo, że gdy natężenie meczów jest duże, każdy czuje je w nogach. Nie można się tym jednak tłumaczyć, bo Piast ma taki sam terminarz i poziom zmęczenia pewnie podobny.

Dziwi pana, że na tym etapie sezonu Piast wciąż jest tak groźny? Gliwiczanie wchodzą momentami na poziom Lecha czy Legii i to z tych lepszych spotkań.

- To się zaczęło dopiero w tym sezonie, więc nie trwa tak długo. Wiadomo, że dla nas forma Piasta nie jest pozytywną wiadomością, bo sami powinniśmy zajmować co najmniej to miejsce, które ma zespół z Gliwic. Jednak z drugiej strony dobrze, że w Ekstraklasie pojawiła się kolejna mocna drużyna, z którą można rozgrywać fajne spotkania. Inna sprawa, że prowadząc 2:0 nawet z silnym przeciwnikiem, trzeba po prostu wygrać.

Zobacz wideo: Mariusz Stępiński: Legia powinna cieszyć się z remisu
Źródło: TVP S.A.

By zostać wicemistrzem, musielibyście odrobić do Piasta osiem punktów w pięciu meczach. To realne?

- Będzie ciężko, ale musimy walczyć. Trzeba teraz wygrać w Szczecinie, to jest mega ważne spotkanie i tylko ono się w tym momencie liczy.

Po starciu z Górnikiem Łęczna, wchodziliście w rundę finałową w nadspodziewanie dobrej sytuacji. Szybko sobie jednak skomplikowaliście życie...

- Dokładnie. Wtedy spodziewaliśmy się, że ostro ruszymy w górę. Niestety potem nadeszła porażka z Legią, a teraz remis z Piastem i to w sytuacji, gdy prowadziliśmy 2:0. Musimy jednak pozostać w grze o puchary poprzez ligę, więc trzeba jak najlepiej wykorzystać pięć pozostałych spotkań.

Na Legii przegraliście dość pechowo, ale za spotkanie wtorkowe pretensje możecie mieć tylko do siebie. Nie potrafiliście przycisnąć rywala nawet po czerwonej kartce dla Kamila Vacka.

- Cóż powiedzieć... W tym momencie mogę tylko zapewnić, że nikt w drużynie się nie podda i jeszcze powalczymy o wysokie miejsca.

Siłą rzeczy jednak zyskuje na znaczeniu finał Pucharu Polski. Tam od występów w Lidze Europy dzieli was jeden dobry występ.

- Wiemy jaka jest sytuacja, ale co by się nie działo, nie możemy się tylko na tym skupiać. Cel się nie zmienił i tak samo chcemy się dostać do pucharów przez Ekstraklasę.

Czy ostatnie starcie z Legią - mimo porażki - dodało wam pewności siebie w kontekście finału? To był jednak zupełnie inny mecz niż ten w Poznaniu, który przegraliście 0:2.

- Wiadomo jak to wyglądało w pojedynku u siebie. Osłabiły nas urazy i choroby, przez co nie mieliśmy zbyt wielu sytuacji. W Warszawie jednak pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę z tym przeciwnikiem. Fajnie, że do składu wrócili kluczowi zawodnicy, choćby Szymon Pawłowski, przy którym gra wygląda zupełnie inaczej.

Jest więc optymizm przed finałem?

- Gdybym go nie czuł, to w ogóle bym tam nie jechał. Nie można podchodzić do meczu godząc się z porażką.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Czy Real i Atletico wyprzedzą Barcelonę w tabeli? Włącz Eleven 20.04 o 20:00 i zobacz walkę tych drużyn o mistrzostwo! SPRAWDŹ, gdzie oglądać kanał

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×