Zabrzanie długo czekali na piąte w tym sezonie zwycięstwo. Od ostatniej wygranej Górnika Zabrze minęły dokładnie 123 dni. W tym roku zabrzanie spisywali się znacznie poniżej oczekiwań, zanotowali serię dziesięciu z rzędu spotkań bez zwycięstwa, lecz przełamanie nastąpiło w 32. kolejce. Górnik wygrał po samobójczym golu zdobytym przez Adama Mójtę.
Po zwycięstwa w Zabrzu zapanowała radość. - Przede wszystkim bardzo się cieszymy ze zwycięstwa. W końcu mamy upragnione trzy punkty. Trzeba powiedzieć, że ten mecz nie był łatwy, bo w grupie spadkowej te spotkania nie będą należeć do łatwych. Drużyna walczyła, to bardzo mi się podobało, trzeba docenić wysiłek włożony w to spotkanie - stwierdził trener Górnika, Jan Żurek.
Zabrzanie dominowali w pierwszej połowie, a w drugiej skupili się głównie na obronie korzystnego rezultatu, choć mieli również swoje szanse na podwyższenie prowadzenia. - Im dalej, tym mecz był coraz bardziej nerwowy. Też dlatego, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji na podwyższenie prowadzenia. Wtedy wcześniej byłoby bardziej spokojnie, może nawet byłoby po meczu. Do końca były emocje, ale dla nas zakończone happy-endem. Najważniejsze są trzy punkty - ocenił Żurek.
14-krotni mistrzowie Polski unikali błędów i dobrze grali w defensywie, co we wcześniejszych meczach rzadko im się zdarzało. Ustawieniem formacji obronnej zaskoczył trener Żurek, gdyż mecz Górnik rozpoczął z zaledwie trzema defensorami. - Wygraliśmy 1:0, czyli nie popełniliśmy żadnego błędu. Na pewno będziemy skrupulatnie analizować mecz i zobaczymy jak zawodnicy wypełniali założenia taktyczne - powiedział Żurek.
Górnik po wygranej nad Podbeskidziem nadal zajmuje ostatnią pozycję w tabeli, ale w swoim dorobku ma tyle samo punktów, co piętnasty Górnik Łęczna (16). Do bezpiecznego miejsca zabrzanie tracą tylko 3 "oczka".