Drużyna prowadzona przez Roberta Podolińskiego otarła się o pierwszą ósemkę, a w grupie spadkowej zupełnie nie potrafiła się odnaleźć. Po podziale punktów Podbeskidzie Bielsko-Biała zanotowało pięć porażek i tylko jeden remis. Gwoździem do trumny Górali była klęska w Łęcznej 1:5. - Dla mnie ten klub dużo znaczy i myślałem, że bardzo długo będę w nim grał w Ekstraklasie. Kiedyś naprawdę naharowaliśmy się, żeby do niej awansować. Niestety po kilku latach z niej spadamy. Jest mi wstyd, ale trzeba wewnętrznie się pozbierać i myśleć pozytywnie do przodu. Najłatwiej byłoby się załamać - przyznaje Damian Chmiel.
Gdyby nie podział punktów Podbeskidzie miałoby ich 38 i z wysokości środka tabeli obserwowałoby walkę o utrzymanie. Dorobek został jednak zaprzepaszczony w najważniejszej części sezonu i na kolejkę przed końcem Górale żegnają się z Ekstraklasą. - Próbowaliśmy zrobić swoje i byliśmy blisko ósemki, ale byliśmy w niej tylko przez chwilę. Nie wiem, czy to tak oddziaływało na nas. Było nerwowo. Wyglądało to tak, jakbyśmy przestali umieć grać w piłkę. Ciężko o tym mówić... Nie stać nas było nawet na remisy. Widocznie naprawdę nas "obcięło" i wszyscy to widzieli - 29-letni piłkarz opisuje postawę Podbeskidzia w grupie spadkowej.
Drużyna z Bielska-Białej opuszcza Ekstraklasę po pięciu latach. Jej największe osiągnięcie to 10. miejsce w sezonie 2013/2014. W bieżących rozgrywkach Górale m.in. dwukrotnie pokonali mistrza Polski Lecha Poznań, lecz będzie to tylko wspomnieniem na otarcie łez. - Pomału będzie można zacząć analizować wszystkie rzeczy, które zrobiliśmy źle, a było tego wiele. Popełniliśmy dużo błędów. Mogę przeprosić we własnym imieniu kibiców, bo zawiedliśmy - kończy Chmiel.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Głośny transfer i w końcu wielki mecz. Gwiazda Legii Warszawa chwalona