- Gdy pracowałem w Spezii Calcio, to Włosi patrzyli na mnie jak na szaleńca. Powód? Nie skupiam się na obronie, wolę gdy moje drużyny grają ofensywnie - powiedział 45-letni Chorwat.
Co zmieni się w Lechu pod wodzą nowego szkoleniowca? - Wiem, co się ostatnio działo w klubie, ale bardzo podobną sytuację miałem na początku właśnie w Spezii. Tam nie było żadnej relacji między kibicami a drużyną, do mojej osoby podchodzono sceptycznie, lecz później nie było już meczu, po którym zespół nie byłby żegnany owacjami. Osiągnęliśmy to pracą, dyscypliną i szacunkiem dla samych siebie. Tego samego będę wymagał w Poznaniu. Oczekuję absolutnej koncentracji i pracy dla grupy. Jeśli ktoś będzie się stawiał ponad drużyną, to nie ma u mnie czego szukać - dodał Nenad Bjelica.
Chorwat był nieco zszokowany zainteresowaniem, jakie wzbudziła konferencja prasowa z jego udziałem. - Jeszcze nigdy nie widziałem tylu dziennikarzy, a to już świadczy, do jakiego klubu trafiłem. Liczę, że piłkarze pokażą poważne podejście do swojej pracy, bo wtedy - niezależnie od wyniku - będą schodzić z boiska z podniesionymi głowami. Taki jest mój cel.
Od kiedy 45-latek miał kontakt z Kolejorzem? - Rozmawialiśmy kilka tygodni. Wiedziałem, że jest zainteresowanie i w tym czasie zacząłem też śledzić poczynania zespołu. Nie będę mówił, co mnie w nim raziło, bo musiałbym komentować pracę poprzednika, a tego nie chcę robić. Wiadomości mam jednak sporo. Mogę obiecać, że od pierwszego dnia dam temu klubowi wszystko, co mogę - stwierdził.
Czy Bjelica stawiał jakieś warunki w kwestii wzmocnień? - Nie, ponieważ uważam, że obecna kadra jest wystarczająca przynajmniej na pierwszą trójkę. Jestem z niej zadowolony i będę się starał wykorzystać potencjał tych piłkarzy, którzy są. Żadnych żądań z mojej strony nie było - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Po Euro jestem bardziej rozpoznawalny (źródło TVP)
{"id":"","title":""}