Dariusz Tuzimek: Wojna w Legii, właściciel zażądał odwołania prezesa!

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Leśnodorski zasugerował także, że to Mioduski wskazywał europejski kierunek przy zatrudnianiu kolejnych zagranicznych trenerów Legii. - Zawsze lepiej to brzmi, gdy w Europie powie się, że zatrudniliśmy trenera z Anderlechtu, prawda? - mówił Leśnodorski.

Co na to druga strona? Dariusz Mioduski w rozmowie z Żelisławem Żyżyńskim z Canal+ nie chciał ustosunkowywać się do publicznych atakujących go wypowiedzi Leśnodorskiego. Potwierdził jednak, na konkretne pytanie Żyżyńskiego, że w czwartek złożył wniosek o odwołanie zarządu (czyli Leśnodorskiego).

W praktyce taki wniosek musiałby zyskać akceptację jednego z dwóch pozostałych udziałowców, bo głosy całej trójki - tak stanowi umowa właścicielska – są równe. Niezależnie od wielkości udziałów. Wiadomo, że takiej akceptacji ten wniosek nie dostał, ani od Macieja Wandzla, ani - tym bardziej - od Leśnodorskiego.

Takiego scenariusza Mioduski musiał się jednak spodziewać. Leśnodorski z Wandzlem znają się od lat. Obecny prezes Legii był szefem rady nadzorczej funduszu należącego do Wandzla. Poza tym obydwaj blisko współpracują w Legii na co dzień. I, co ważne, Wandzel w większości decyzji zgadza się z działaniami Leśnodorskiego. Podziela jego opinię co do modelu zarządzania klubem, decyzji personalnych i sposobu radzenia sobie z problemami wywoływanymi przez kibiców.

"Jak coś nie działa, robimy korekty. Jeśli ktoś ma lepsze pomysły od nas to proszę podawać. Ale konkretnie" - pisał ostatnio Wandzel na Twitterze. W sporze pomiędzy właścicielami Legi stoi - i stał będzie - za Leśnodorskim.

A więc złożenie wniosku przez Mioduskiego o odwołanie Leśnodorskiego miało jedynie symboliczny wymiar. Być może, jak sugerował prezes Legii, było gestem wykonanym pod media, ruchem jedynie PR-owym. Czymś w rodzaju rozpaczliwego krzyku: "Ja tu staram się zrobić porządek". Pewnie sam Mioduski nie spodziewał się, że postawiony pod ścianą Leśnodorski, w sytuacji ostrego konfliktu, przejdzie do tak mocnego medialnego kontrataku.

Co zatem dalej z Legią? - Przestanę być prezesem i właścicielem Legii dopiero wtedy, kiedy sam o tym zdecyduję - mówi twardo Leśnodorski. - Darek nie mówił nam, czy chce swoje udziały nam sprzedać, albo odkupić nasze. Nie było takiej deklaracji. On nie może nas do niczego zmusić, ale my jego też nie - wskazuje Leśnodorski.

O ile do tej pory współpraca trzech właścicieli Legii była trudna, to teraz wydaje się być niemożliwa. Zresztą oni sami podkreślali, że ta formuła się już wyczerpała. Mioduski, który tak bardzo dba o swój wizerunek - nawet w kwestii wyglądu zewnętrznego - nie może udawać, że nic się nie stało.

Sytuacja wydaje się być patowa, bo wszyscy trzej deklarują, że nie chcą sprzedawać swoich udziałów. Teoretycznie Mioduski jako udziałowiec większościowy mógłby przejąć Legię, ale to skomplikowana, długotrwała i kosztowna operacja prawno-finansowa, która zaszkodziłaby klubowi i znacznie obniżyła jego wartość. Nieopłacalne i głupie. Biznesmeni tak nie działają, są pragmatyczni.

Gdy emocje trochę opadną, panowie spotkają się w zaciszu gabinetu i wypracują porozumienie. Wszyscy trzej mają silne osobowości, wszyscy są uparci, ale też pragmatyczni, z dużym doświadczeniem biznesowym. Dogadają się, tylko chwilę to potrwa. Całe środowisko na nich patrzy.

W czasie meczu Legii z Lechią trójka właścicieli klubu usiadła obok siebie.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Czy Legia obroni mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×