Z lewej strony szarżujący Maciej Rybus, z prawej Miroslav Radovic, natomiast w środku Roger i wysunięty Piotr Giza. Nieco za nimi Maciej Iwański, który ponownie dobrze wywiązał się z roli bardziej cofniętego pomocnika. Jeszcze niedawno trener Jan Urban podkreślał, jak bardzo ważna dla skuteczności jego zespołu jest obecność na placu gry Takesure Chinyamy. - Jeżeli Chinyama nie strzela bramki lub nie strzela jej jako pierwszy, mamy problemy z wygrywaniem spotkań. Chciałbym sprowadzić jeszcze jakiegoś napastnika, ale przede wszystkim wymagam większej ilości bramek od pomocników - mówił po ubiegłej rundzie szkoleniowiec Legii.
W spotkaniu z Odrą podopieczni Urbana najwyraźniej wzięli sobie te słowa do serca. Jeżeli spojrzeć na każdego z pięciu pomocników, widać, że są oni usposobieni ofensywnie. Ustawienie, w którym przyszło im zagrać, przyniosło zamierzony efekt. Czterech z nich wpisało się na listę strzelców, zapewniając stołecznej drużynie wysokie zwycięstwo.
Maciej Iwański, ustawiony z tyłu za dwójką ofensywnych pomocników, długimi przerzutami i celnymi podaniami dobrze rozpoczynał ataki swojego zespołu. - W ostatnim tygodniu w mediach mówiono, że nie mamy napastników. Natomiast pomocnicy również w niektórych momentach są napastnikami i muszą strzelać bramki - analizował po meczu. Po jednej z takich akcji Iwański został sfaulowany w polu karnym, a następnie perfekcyjnie wykonał jedenastkę. Wobec nieobecności Wojciecha Szali i Dicksona Choto, to on założył kapitańską opaskę.
Przed Iwańskim widzieliśmy Rogera, który dawno nie zagrał tak udanego meczu w barwach stołecznego zespołu. Asystował przy pierwszym golu, przy trzeciej bramce genialnie rozegrał piłkę na jeden kontakt z Radoviciem, po czym Serb wyłożył piłkę Gizie. Natomiast kilkanaście minut później już sam wykończył zespołową akcję gospodarzy, ustalając wynik spotkania.
Również grający zaraz za Adrianem Paluchowskim, Piotr Giza pokazał się z bardzo dobrej strony. Pomocnik Wojskowych udowodnił, że kryzys formy już dawno za nim. Po spotkaniu z Polonią, w którym dwukrotnie wybijał piłkę z linii bramkowej, w niedzielnym meczu zdobył bramkę, wykańczając kombinacyjny atak warszawskiego zespołu. - Bramka na pewno cieszy, ale bardziej cieszy wysokie zwycięstwo po słabym meczu z Polonią. Jestem zadowolony z tego, że kibice mnie docenili, ale bardziej będę się cieszył, jeśli trener mnie dobrze oceni - stwierdził spokojnie po tym spotkaniu. Po przepracowaniu okresu przygotowawczego gra Gizy wygląda coraz lepiej i wydaje się, że w trwającej rundzie może być on ważnym elementem w układance Jana Urbana.
Nie fair byłoby nie wspomnieć o Macieju Rybusie, który otworzył wynik tego spotkania. Młody skrzydłowy Legii z zimną krwią wykończył już pierwszą dogodną sytuację bramkową, czym zachęcił kolegów do dalszych ataków. Natomiast po przeciwległej stronie murawy również dobre spotkanie rozegrał Radovic. Tym razem nie próbował nabierać sędziego na teatralne upadki, a skoncentrował się na rozgrywaniu akcji z Rogerem i pozostałymi kolegami z zespołu, co wychodziło mu znakomicie.
Wysokim zwycięstwem zawodnicy Legii udowodnili, że nie ma mowy o żadnym kompleksie Odry, i co ważniejsze pokazali, że nie potrzebują swojego najskuteczniejszego gracza, aby efektownie wygrywać. Udanie zrewanżowali się za upokarzającą porażkę z jesieni, a w kontekście przyszłych spotkań dodali sobie pewności w grze. Czy będą w stanie tak grać w kolejnych meczach? Część odpowiedzi uzyskamy w piątek po meczu w Białymstoku.