Jose Mourinho boleśnie się przekonuje, że fortuna na wzmocnienia nie jest gwarantem niczego, a gwiazdy, które miały zawojować Premier League, póki co zawodzą. Jednak na tę sytuację trzeba spojrzeć szerzej. Już teraz widać, że transfery, które przeprowadzono na Old Trafford, były trochę jak zachcianka bogatego, a nie realizacja konkretnego planu.
Najdroższy Paul Pogba kosztował 105 mln euro i wielu już kilka tygodni temu pukało się w głowę, powątpiewając, czy reprezentant Francji jest wart takich pieniędzy. Dotychczasowe mecze pokazują, że na pewno nie. Ktoś powie, że minęło niewiele czasu i na oceny za wcześnie, ale czy w przypadku tak drogiego piłkarza wchodzi w rachubę jakikolwiek okres ochronny?
Gwiazdą ataku miał być Zlatan Ibrahimović. Szwed faktycznie zaliczył znakomite wejście do nowego klubu, zdobył kilka bramek, ale bardzo szybko zatracił skuteczność, a w ostatnich spotkaniach jest już cieniem samego siebie. We Francji "Ibra" zapracował na status niekwestionowanej gwiazdy, warto jednak pamiętać, że w Ligue 1 miał zdecydowanie łatwiej. Grał w PSG, które kadrowo deklasowało całą stawkę i w takich warunkach strzelanie goli przychodzi znacznie łatwiej. Tymczasem w Anglii nawet niżej notowane kluby nie "pękają" przed faworytami, ich obrońcy nie przebierają w środkach i Szwed tę różnicę wyraźnie odczuwa.
Zawiedzione nadzieje związane z transferami to jedno, ale Jose Mourinho sam sobie też nie pomaga. Przy kłopotach, jakie Czerwone Diabły mają praktycznie w każdej formacji, dziwi odstawienie na boczny tor Bastiana Schweinsteigera. Niemiec nie jest może typem futbolowego artysty, gwarantuje za to solidność i nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a tego drużynie z Old Trafford bardzo teraz potrzeba. Portugalski menedżer powinien się mocno zastanowić nad swoją decyzją, bo w przeszłości zaliczył kilka pomyłek, które wypomina mu się do dziś. Dość powiedzieć, że w Chelsea odsunął od składu Kevina De Bruyne czy Romelu Lukaku, którzy dziś błyszczą w innych klubach. Tak samo nie chciał w Londynie Juana Maty, choć w przypadku tego zawodnika zdążył się już zreflektować, bo Hiszpan w Man Utd akurat gra.
ZOBACZ WIDEO Zobacz show Kamila Grosickiego. Dwie bramki! [ZDJĘCIA ELEVEN]
Polityka kadrowa Czerwonych Diabłów, polegająca na sprowadzaniu jak najgłośniejszych nazwisk, wygląda trochę jak rozpaczliwa próba odbudowy potęgi, którą niegdyś stworzył Alex Ferguson. Na Old Trafford zapomniano chyba jednak, że Szkot wcale nie opierał składu na wielkich gwiazdach, a raczej sam szlifował talenty i seryjnie zdobywał tytuły mistrza Anglii, choć jego zespół nie był uważany za ten z największym potencjałem.
Ani David Moyes, ani Louis van Gaal, ani na razie Jose Mourinho nie potrafili wznieść drużyny na taki poziom i od połowy 2013 roku (czyli od momentu odejścia Fergusona) kibice Czerwonych Diabłów przeżywają rozczarowanie za rozczarowaniem. Władze klubu natomiast chyba wychodzą z założenia, że im więcej wydadzą pieniędzy, tym rywale bardziej zaczną się bać ich drużyny. Nic z tych rzeczy.
Gdy spojrzymy na letnie zakupy innych czołowych ekip Premier League, to w większości transfery były dokonywane po coś. Arsene Wenger miał ogromne kłopoty na pozycji stopera, więc ściągnął na Emirates Stadium Shkodrana Mustafiego, Chelsea zawaliła poprzedni sezon, bo kompletnie nie funkcjonował w niej środek pola i tę lukę znakomicie wypełnił N'Golo Kante. W Manchesterze United racjonalność znaleźć trudno, a najlepszym dowodem na to, że klub nie wyciąga wniosków, są doniesienia o kolejnym planowanym transferze, jakim miałoby być sprowadzenie Paulo Dybali... za 100 mln euro. Ktoś chyba chce zrobić z Czerwonych Diabłów zespół galaktyczny, ale na razie wygląda to na galaktyczne nieporozumienie.