W porównaniu do eliminacyjnego pojedynku z Rumunią, miejsce w podstawowym składzie Biało-Czerwonych zachowało tylko trzech zawodników: Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk oraz Grzegorz Krychowiak. Efekt? Kolosalna różnica w jakości. Nasi reprezentanci weszli na wyższe obroty dopiero, gdy nadeszło wsparcie z ławki w osobach Jakuba Błaszczykowskiego, Kamila Grosickiego i Kamila Wilczka.
Ten ostatni to - obok Bartosza Bereszyńskiego - zdecydowanie największy pozytyw poniedziałkowego meczu. Napastnik Broendby Kopenhaga rozruszał ofensywę, był aktywny i sprawił, że publiczność na stadionie we Wrocławiu doświadczyła po przerwie emocji. "Bereś" też udowodnił, że być może zasługuje na szansę w potyczce o stawkę. W tyłach Polacy nie mieli wiele do roboty i piłkarz Legii Warszawa wykorzystywał to, często podłączając się do akcji ofensywnych. Wygląda na to, że mamy niezłą alternatywę dla Łukasza Piszczka.
To jednak wszystko jeśli chodzi o pozytywy. Pozostali zmiennicy prochu niestety nie wymyślili. Bartosz Kapustka nie gra w Leicester City i poniedziałkowe spotkanie pokazało, że obecnie nie powinien też grać w kadrze, bo nie wychodziło mu w zasadzie nic. Lepiej, ale trochę jak jeździec bez głowy poczynał sobie Paweł Wszołek, który w pierwszej połowie irytował niecelnymi dośrodkowaniami. Do tego doszły słabo bite stałe fragmenty przez Krzysztofa Mączyńskiego i wprawdzie solidny, ale też bez fajerwerków debiut Jacka Góralskiego.
Patrząc na chaotyczną grę Biało-Czerwonych, można było odnieść wrażenie, że Adam Nawałka trochę przesadził z roszadami. Schematy nie funkcjonowały, bo przy tak eksperymentalnym składzie inaczej być zwyczajnie nie mogło.
Zamieszanie składem dziwi także dlatego, że selekcjoner w spotkaniach o stawkę ma dość konserwatywne nastawienie i tam na zmiany decyduje się niezmiernie rzadko. Może więc lepiej byłoby zabrać się tylko za najbardziej palące problemy i przede wszystkim sprawdzać tych piłkarzy, którzy w najbliższej przyszłości mają realne perspektywy jeśli chodzi o występy w meczach eliminacyjnych.
2016 rok był dla reprezentacji Polski niezwykle udany, ale jego zwieńczenie mocno średnie. Selekcjoner nadal musi pracować nad szerszą ławką, by po ewentualnym awansie na mundial mieć większe pole manewru. Wtedy będziemy mogli pomyśleć o bardziej spektakularnym sukcesie niż na Euro 2016, gdzie w fazie pucharowej - ze względu na małe możliwości rotacji - doskwierał nam już brak paliwa.
ZOBACZ WIDEO Nawałka: Wyznaczyliśmy nowe granice możliwości (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}