Rafał Wolski: Przy 0:2 zeszło z nas ciśnienie

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Rafał Wolski
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Rafał Wolski

Rafał Wolski nie będzie dobrze wspominał sobotniego meczu 18. kolejki Lotto Ekstraklasy z Wisła Kraków (0:3). Dla 24-latka był to pierwszy występ przy Reymonta 22 od czasu opuszczenia Białej Gwiazdy.

W rundzie wiosennej minionego sezonu Rafał Wolski był wypożyczony z Fiorentiny do Wisły i był czołowym zawodnikiem 13-krotnych mistrzów Polski. W 14 występach strzelił cztery gole i zaliczył aż dziewięć asyst, mocno przyczyniając się do utrzymania Białej Gwiazdy w Ekstraklasie.

Do 15 maja Wisła mogła skorzystać z prawa do wykupu piłkarza z Fiorentiny na zasadach ustalonych w lutym przy okazji podpisania umowy wypożyczenia, ale się na taki ruch nie zdecydowała - kwota transferowa (ok. 500 tys. euro) była poza jej zasięgiem.

Wolski ostatecznie trafił do Lechii i jest jej podstawowym zawodnikiem, ale akurat w sobotę przy Reymonta 22 rozczarował. Do przerwy gdańszczanie przegrywali z Wisłą 0:2, a na II połowę 24-latek już nie wyszedł - w składzie Lechii zastąpił go Flavio Paixao.

- Szybko straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, Wisła się cofnęła i wyprowadzała groźne kontry. Strzelili nam dwa gole, a mieli jeszcze kilka sytuacji. Na pewno to nie był nasz najlepszy mecz, ale takie mecze się zdarzają - mówi Wolski.

ZOBACZ WIDEO Świetny mecz Piotra Zielińskiego przeciwko Interowi - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Wisła zapowiadała, że zagra z Lechią otwarty futbol, a tymczasem przyjęła ją na swojej połowie i wyprowadzała kontrataki. Sposób gry Białej Gwiazdy zaskoczył lidera Lotto Ekstraklasy?

- Skupialiśmy się na sobie. Staraliśmy się grać swoją piłkę i dla nas to jest zawsze najważniejsze. To jak zagra przeciwnik, to jest sprawa drugorzędna, bo wiemy, na co na stać i jakie mamy możliwości. Jeśli gramy dobrze, gramy odpowiedzialnie, to ciężko jest nas zatrzymać - tłumaczy Wolski.

Czterokrotny reprezentant Polski milej wspominałby powrót do Krakowa, gdyby w 25. minucie Łukasz Załuska nie obronił jego uderzenia sprzed pola karnego. Bramkarz Białej Gwiazdy w dobrym stylu sparował piłkę po efektownym woleju lechisty.

- Szkoda, że nie wpadło. To byłby dla nas impuls i moglibyśmy się wtedy pokusić o coś więcej. Szybko straciliśmy bramkę na 0:2 i trochę ciśnienie z nas zeszło. Wisła pokazała dobrą piłkę - kończy Wolski.

Źródło artykułu: