Gwiazdy na gwiazdkę: Diego Costa

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Zapłać kitmenowi

Pewne zdarzenia z przeszłości też każą sądzić, iż Diego wybitnie lotny nie jest. Fran Guillen napisał książkę poświęconą napastnikowi o tytule "Diego Costa. Art of war". Znaleźć można w niej wiele anegdot z kariery Brazylijczyka. Trafiając do Albacete, drugiej ligi hiszpańskiej, był zaskoczony, że miasto nie leży na wybrzeżu i nie będzie miał dostępu do plaży… W Albacete miał wspólnie ze znajomymi urządzić też seans filmu pornograficznego, a że odgłosy zaczęły przeszkadzać sąsiadce, poprosiła o przyciszenie telewizora. Costa zapytał: - O co ci chodzi? Nie lubisz się kochać? Tak przynajmniej utrzymuje Vicene Ferre de la Rosa, administrator klubu Albacete. W Madrycie z kolei Diego pojawił się z psem rasy Yorkshire terrier. Marco Navas, kolega z Atletico wspomina, że mimo, iż jego zwierzak był sporo większy, to bał się małego Yorka Diego, gdyż był niesamowicie zacięty. Niczym jego pan. Może dlatego Costa przez miesiąc chodził z nosem spuszczonym na kwintę po stracie ukochanego towarzysza. Pies wyszedł przed dom powitać parkującego auto Diego, tyle że napastnik go nie zauważył i… przejechał pupila. - Nie mogę w to uwierzyć. Zabiłem mojego psa - zwierzył się Costa Paulo Assuncao, który zapytał dlaczego od dłuższego czasu jest taki przybity.

Historia z psem pokazuje, że Diego nie jest pozbawiony serca i wstydu, jak kiedyś powiedział o nim Antonio Amaya. Obrońca Betisu Sewilla popełnił prosty błąd na boisku, Costa go wykorzystał i strzelił gola, po czym podbiegł do rywala i… podziękował mu za prezent. Prowokacje, często chamskie faule, jak niedawny atak na bramkarza West Hamu Adriana, tworzą z niego wroga publicznego numer jeden. On sam mówi, że to tylko praca, część gry z przeciwnikiem, kiedy mecz się kończy, o wszystkim zapomina i staje się spokojnym, uśmiechniętym człowiekiem. Poza tym nigdy na boisku nie zrobił nikomu krzywdy. Jest w tym sporo racji, Costa ma opinię śmieszka, kawalarza.

Z fragmentów książki "Diego Costa. Art of war", które można znaleźć w sieci, dowiadujemy się, że potrafi zrobić kipisz w pokoju hotelowym kolegi z zespołu, schować się w trakcie treningu w kupce skoszonej trawy leżącej obok boiska, zamknąć sztab szkoleniowy w saunie, albo wrócić do klubu z wakacji z nadwagą i ogłosić, że winna jest jego mama, która za dobrze gotuje. Trudno go nie lubić, zwłaszcza że potrafi walczyć o swoje i nie tylko. Manolo Bleda ze sztabu medycznego Albacete w książce Frana Guillena opowiada, że Diego potrafił wstawić się za innymi. Sytuacja finansowa klubu nie była najlepsza, zapadła decyzja, że wypłaty będą otrzymywać tylko piłkarze, sztab szkoleniowy i medyczny może zaczekać. Costa zakomunikował więc, że nie będzie trenował, dopóki wszyscy nie będą mieli płacone: - Przez 35 lat nigdy kogoś takiego nie spotkałem - twierdzi Bleda. Na tym nie koniec, to już opowieść lekarza Albacete Eduardo Rodrigueza Vellando: - Do szatni przyszedł prezydent klubu. Z każdym postanowił się osobiście przywitać. Ściskał więc ręce aż doszedł do Diego, wyciągnął dłoń i zawisła w powietrzu… Zapłaciłeś kitmenowi? - zapytał Diego. - Nie uścisnę ci dłoni, dopóki tego nie zrobisz.

Idziemy na wojnę

W rodzinnym Lagarto otworzył akademię piłkarską, gdzie dzieciaki mogą uczyć się futbolu. Bezpłatnie, Costa sam wszystko finansuje. Ale Brazylia go nie kocha. Brazylia ma żal, że wybrał grę dla reprezentacji Hiszpanii. Tamtejsza federacja nawoływała nawet do odebrania napastnikowi brazylijskiego obywatelstwa. Ówczesny wiceprezydent CBF Carlos Eugenio Lopes w 2013 roku mówił na łamach "O Globo" wprost, że Diego wybrał Hiszpanię dla pieniędzy, że teraz to już nikt w Brazylii nie chce, aby zanieczyścił kadrę, że stał się persona non grata i że sami zawodnicy nie chcą już grać z Costą, niemniej postara się, żeby dla Hiszpanii grać nie mógł. Nie powiodło się, ale zadra w sercach Brazylijczyków pozostała. Jeden z salonów samochodowych zachwalał swoje produkty następująco: w przeciwieństwie do Diego Costy, te auto jest czymś, z czego Brazylijczycy mogą być dumni. Tylko w Lagarto wieść o powołaniu Diego do kadry Hiszpanii została przyjęta entuzjastycznie - strzelały fajerwerki, samochody trąbiły na ulicach, a ludzie ubierali koszulki reprezentacji La Roja.

Jaki jest więc Diego Costa? Wiele wskazuje na to, że Costa piłkarz i Costa człowiek to dwie zupełnie inne osobowości. Że nie kłamie, mówiąc, iż jego zachowania na boisku to tylko praca, rola, którą odgrywa, sposób na tak uwielbiane przez niego zwycięstwa. Czy jest przez to słabszym piłkarzem? Niekoniecznie, słabi nie dochodzą do tego poziomu. Odkąd menedżerem Chelsea jest Antonio Conte, Costa znów się uśmiecha, już nie chce wracać do Madrytu, Włoch znalazł sposób, aby do niego dotrzeć, a Diego odwdzięcza się golami i… wojną z przeciwnikami. Robi to, w czym jest najlepszy. Jeszcze raz historia z książki "Diego Costa. Art of war". Pierwszy dzień Brazylijczyka w Chelsea. Diego wyuczył się dwóch zdań po angielsku, które koniecznie chciał przekazać kilku nowym kolegom. Poprosił o pomoc Oscara. Brazylijczyk w końcu przyprowadził Johna Terry'ego, Gary'ego Cahilla, Nemanję Maticia i Branislava Ivanovicia. Żadnych wirtuozów, ludzie do twardej walki na boisku. Panowie podali sobie ręce, Diego wyprostował się i łamaną angielszczyzną przemówił: - Idę na wojnę. Pójdziecie ze mną.

Przemysław Pawlak

ZOBACZ WIDEO Maciej Rybus: Transfer do Lyonu wynagrodził mi Euro 2016
Czy Diego Costa zostanie królem strzelców obecnego sezonu Premier League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×