WP SportoweFakty: Powraca pan do Lechii Gdańsk po skróconym wypożyczeniu z grającej w 2. Bundeslidze Arminii Bielefeld. Chyba nie tak to miało wyglądać?
Michał Mak: Na pewno nie tak sobie wyobrażałem ten wyjazd, ale stało się, jak się stało. Nie grałem prawie wcale i z wspólnie z trenerem Nowakiem zdecydowaliśmy, że wrócę walczyć o skład w Lechii Gdańsk. Bardzo cieszę się z tego, że wracam do tego klubu. Za mną trzy nieudane miesiące i wracam z podkuloną nogą do formy sprzed kontuzji.
Dlaczego trenerzy Arminii nie postawili na pana?
- Nie ukrywam, że rywalizacja tam była bardzo duża. To jest zagranica i to wygląda tak, że musisz być dwa razy lepszy od Niemca, żeby grać. Poziom był wysoki. Dostałem okazję z Hannoverem 96 i doznałem tam kontuzji, przez co musiałem zejść z boiska. Później nie grałem trzy tygodnie i ciężko było mi wskoczyć z powrotem do składu. Nie zagrałem tam prawie nic.
Czy gdyby nie ta kontuzja, mogłoby to się potoczyć inaczej?
- Na pewno wchodziłbym częściej na boisko i byłbym zmiennikiem. Podczas mojej kontuzji wszedł młody chłopak, który wykorzystał swoją szansę. Później wrócił kolejny piłkarz i byłem trzecim lewoskrzydłowym. Nie ma co gdybać, bo to teraz nic nie daje.
Czy można mimo wszystko wyciągnąć jakiekolwiek plusy z tego wyjazdu?
- Zawsze chciałem wyjechać za granicę i jest to cel i marzenie każdego młodego chłopaka. Zobaczyłem, jak to wygląda na Zachodzie. Nie żałuję wyjazdu. Chciałem spróbować, ale nie wyszło. Teraz z pokorą wracam do Gdańska, by ciężko trenować i walczyć o miejsce w składzie, aby przypomnieć się kibicom. Jestem ambitnym chłopakiem i nie powiedziałem ostatniego słowa.
Czy marzenia o grze za granicą już przepadły, czy ciągle są one gdzieś z tyłu głowy?
- Jasne, że chciałbym jeszcze wyjechać. Raz mi nie wyszło i nie chcę mówić, że już nigdy nie wyjadę, tylko zamknę się w Polsce. Na razie skupiam się na tym, co tu i teraz, ale wiem że mam jeszcze czas na wyjazd zagranicę. Mam 25 lat i mam świadomość, iż nie jestem już młodym talentem. To jednak jeszcze odpowiedni wiek do wyjazdu.
Na wiosnę wydawało się, że kariera rozwija się jednak zdecydowanie w odpowiednim kierunku.
- Do momentu poprzedniej kontuzji wszystko rozwijało się dobrze, ale po urazie w meczu z Legią ciężko było mi wrócić. Dobrze grał Sławek Peszko, który był pierwszy w hierarchii trenera. Chciałem grać, ale potoczyło się to inaczej. Nigdy, wyjeżdżając, nie wiesz, że będziesz grał na sto procent.
ZOBACZ WIDEO Chińczycy inwestują gigantyczne pieniądze w piłkę nożną. "Ta liga ciągle jest prowincjonalna"
A jak aktualnie wygląda pan fizycznie?
- W Arminii trenowałem normalnie oprócz trzech tygodni, gdy miałem kontuzję. Tam treningi były naprawdę ciężkie i je odczuwałem. Jestem przygotowany na sto procent, a z moim kolanem wszystko ok. Nie odczuwam żadnego bólu i jestem gotowy do walki na sto procent.
Wspominał pan o wysokim poziomie w klubie 2. Bundesligi. Lechia jest współliderem Lotto Ekstraklasy, więc teraz celem zespołu jest mistrzostwo.
- Dokładnie i tym się też kierowałem. W Gdańsku jest bardzo mocna drużyna i wspólnie możemy osiągnąć wielki sukces. Jest jeszcze cała runda i nie ma co mówić o celach. Arminia walczy o utrzymanie w 2. Bundeslidze, a Lechia o najwyższe trofea w Polsce. Wiem do jakiego klubu wracam i chcę być częścią tej drużyny.
Czy będąc w Niemczech, nie było myśli, "co by było, gdybym został"?
- Powiem szczerze, że nie. To była moja decyzja i nie powinienem jej żałować, mimo że potoczyło się tak, jak potoczyło. Oczywiście kibicowałem chłopakom z Lechii i trzymałem za nich kciuki. W gdańskim klubie są większe indywidualności i zawodnicy większego pokroju, jak Sławek Peszko, bracia Paixao czy Sebastian Mila. Tam był młody, wyrównany skład.
Na jakiej pozycji byłoby miejsce w Lechii dla Michała Maka?
- Na razie odbyłem krótką rozmowę telefoniczną z trenerem Nowakiem, jeszcze jak byłem w Bielefeldzie. Powiedział mi, że chce mnie ściągnąć z powrotem, bym podjął rywalizację o miejsce w składzie. Jak zdrowie dopisze, to będę grał dobrze w Lechii. Niezależnie od wszystkiego, chcę grać, obojętnie na jakiej pozycji.
Rozmawiał Michał Gałęzewski