Henryk Kasperczak znów rządzi w Afryce

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Śmiał się pewnie, tak jakby się śmiał każdy Europejczyk, ale nie protestował. Postanowił się dostosować. Innym razem przyjechała jakaś arabska drużyna, więc gospodarze w ramach "dobrej gościny", przyprowadzili rywalom do szatni świniaka.

Jego drużyna podczas turnieju w Tunezji przegrała w półfinale z fenomenalną wtedy Nigerią, po fantastycznym meczu (2:2) i dogrywce. Kasperczak musiał uznać wyższość rywali, ale w Afryce zaczęto go traktować jak ważną postać.

Z czasem jego rola rosła. W pudełkach ma kilka odznaczeń państwowych różnych krajów, w Mali dostał nawet atrakcyjny kawałek ziemi, ale poprosił, by oddano go biednym. Tego nauczył się od Afrykańczyków. Gdy trenował w Saint Etienne, miał w składzie Rogera Milę. W domu piłkarza z Kamerunu mieszkało 20 osób. Sprzątali, gotowali, robili różne rzeczy. A on ich utrzymywał. Kasperczak nigdy nie krył podziwu i wzruszenia mówiąc o afrykańskiej solidarności.

Wtedy, podczas turnieju rozgrywanego w Tunezji, na tyle zaimponował gospodarzom, że od 1994 roku szukał już mieszkania w Tunisie. Miejscowi nie rozglądali się za trenerem, potrzebowali wielkiego rewolucjonisty.

– W Tunezji byłem też dyrektorem federacji. Tworzyłem profesjonalną piłkę. wszystkie struktury, brałem udział w komisjach budowy stadionów. To były podstawy - mówi.

Reprezentacja Tunezji w przeszłości miewała sukcesy. W latach 60. była 2 i 3 w Afryce, w 1978 roku awansowała na mundial w Argentynie i nawet wygrała mecz z Meksykiem, a potem zremisowała z RFN. Ale to były pojedyncze "skoki". Dopiero praca Kasperczaka przyniosła trwałe efekty.

W 1996 roku jego zespół dotarł do finału PNA, ale przegrał z gospodarzami, Republiką Południowej Afryki.

- W Tunezji wszystkie drzwi mam otwarte – opowiada. – Oczywiście przede wszystkim byłem trenerem, a asystentów miałem miejscowych. Muszą się uczyć, ale też ważne jest, że znają mentalność, znają realia, dogadują się między sobą. Ja jestem takim szefem, koordynatorem, ale miejscowi są ważni. Robiłem też spotkania z miejscowymi trenerami, omawialiśmy różne trendy, sposoby szkolenia – wspomina.

Raz tylko bał się, że może tej misji nie dokończyć. – Pojechaliśmy do Liberii na mecz międzypaństwowy. Tam trwała wojna domowa, ale CAF (Afrykańska Federacja Piłkarska) zezwoliła na to, żebyśmy zagrali w Monrowii. Wzdłuż drogi z lotniska na stadion stali ludzie z kałasznikowami. Na stadionie było 50 tysięcy ludzi i ani jednego ochroniarza. Jak zaczęli walić kamieniami, naprawdę pomyślałem, że to może być koniec... - opowiadał.

Od 1994 roku, czyli od czasu zatrudnienia Polaka, Tunezja przeszła wielkie przeobrażenie. Zawsze gra w Pucharze Narodów Afryki, raz nawet wygrała, w 2004 roku. Trzykrotnie była też uczestnikiem mistrzostw świata, choć Polak prowadził ją na mundialu tylko w dwóch meczach, czyli dość nietypowo. Było to w 1998 roku i nasz trener został zwolniony po drugim meczu, po przegranych z Anglią i Kolumbią.

Miał problem z odnalezieniem się w Europie, choć w Polsce stworzył jedną z najbardziej ekscytujących drużyn ostatnich dwóch dekad. "Wisła Kasperczaka" pokazała, że polski zespół może grać porywająco.

Po rozstaniu z Wisłą wrócił do Afryki, do Senegalu. W trakcie PNA w 2008 roku wycofał się z prowadzenia zespołu po dwóch meczach.

– Puściły mi nerwy, bo ludzie są niepoważni, nie traktują tej roboty z zaangażowaniem. Nie ma takiego poczucia, że zawodnicy chcą grać za wszelką cenę dla drużyn narodowych. Jak ci zawodnicy nie mieli takiej wielkiej kasy, to było więcej patriotyzmu w grze – wspominał. Był wzburzony. Gdy pytałem czy kiedykolwiek wróci do Afryki, nie był w stanie odpowiedzieć. Z jednej strony był poirytowany, z drugiej, to było silniejsze.

Wrócił w 2013, do Mali, ale wiele z drużyną nie zawojował. Tunezja, którą prowadzi od 2015 roku, ostatni raz na podium PNA stanęła w 2004 roku. Wtedy wygrała turniej. Od tej pory gra w turnieju zawsze, co pokazuje jak silną i stabilną jest drużyną. Ale dotychczas ćwierćfinał był jej granicą.

Sam przed swoim siódmym już turniejem mówił w rozmowie z "Super Expressem", ze celem jest wyjście z "grupy śmierci". Cel zrealizował, teraz "Orły Kartaginy" mogą marzyć o czymś więcej.

W sobotę o 17, na przeciwko Kasperczaka, stanie cała "polska kolonia". W składzie Burkina Faso są znani z naszej Ekstraklasy Prejuce Nakoulma i Razack Traore, zaś w sztabie szkoleniowym pracuje Bogusław Baniak.

Czy Tunezja wygra tegoroczny Puchar Narodów Afryki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×