Spotkanie rozpoczęło się nie o godz. 20:45, lecz pięć minut później ze względu na to, że francuska policja na blisko dwadzieścia minut wstrzymała wyjazd autokaru wicemistrza Niemiec spod hotelu na Stadion Ludwika II.
- Chcieliśmy wyruszyć o 19:15. Wszyscy byli gotowi i czekali w autokarze, ale nie mogliśmy ruszyć przez 16 czy 17 minut - opowiada trener Borussii, Thomas Tuchel.
- Policję, która miała nas eskortować, spytaliśmy, dlaczego nie możemy jechać i w odpowiedzi usłyszeliśmy, że "ze względów bezpieczeństwa". Można sobie wyobrazić, że to było najgorsze, co mogło się wydarzyć osiem dni po tamtym ataku - dodaje opiekun wicemistrza Niemiec.
Wzmożone środki ostrożności zastosowano w związku z atakiem terrorystycznym, do którego doszło w ubiegły wtorek. Autokar, który wiózł zespół Borussii na Signal Iduna Park, gdzie miał odbyć się pierwszy mecz BVB z Monaco, został atakowany tuż po wyjeździe z hotelu. W wyniku eksplozji trzech ładunków wybuchowych doszło do zniszczenia karoserii i szyb pojazdu.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Cieślak: Teraz bombę może zbudować nawet amator
W związku z zamachem pierwsze spotkanie 1/4 finału Ligi Mistrzów Borussia - Monaco zostało przełożone z wtorku na środę. Francuzi pokonali BVB 3:2, a gospodarze mieli pretensje do UEFA, że mecz odbył się niespełna dobę po ataku.
Teraz trener Tuchel jest zdania, że incydent z autokarem miał chwilowy wpływ na jego zespół, ale nie był decydujący, jeśli chodzi o postawę jego podopiecznych na boisku: - Mam wrażenie, że byliśmy w pełni skoncentrowani i gotowi do gry, ale przez ten incydent się rozkojarzyliśmy. Było spokojnie, każdy był cicho. Ale nie mam pewności, czy to miało wpływ na naszą postawę. Dla mnie nie, ale jak sądzą piłkarze? O to trzeba spytać ich.
Co zatem mówią zawodnicy Borussii? - Starałem się skoncentrować na meczu, słuchając muzyki, ale wiadomo, że w takich sytuacjach nie jest to łatwe. Najgorzej jest, kiedy nic się nie robi. Siedzisz w autobusie i nie wiesz, co się dzieje. Różne myśli pojawiają się wtedy w głowie. Tak to wygląda. Czasami nie mamy wpływu na pewne rzeczy. Zadecydowała forma dnia - przyznał Łukasz Piszczek w pomeczowej rozmowie z Canal+.