Gdy w sezonie 2010/2011 Cracovia rozpaczliwie broniła się przed spadkiem do I ligi, Janusz Filipiak obiecał piłkarzom 2 mln zł premii do podziału za utrzymanie w elicie. Gdy kampania wchodziła w decydującą fazę, ówczesny trener Pasów, Jurij Szatałow pomógł drużynie wynegocjować jeszcze lepsze warunki i właściciel klubu podniósł premię do 2,4 mln zł. Krakowianie zrealizowali cel, a... rok później z hukiem spadli z ekstraklasy.
Teraz ekipa z Kałuży 1 znów jest uwikłana w walkę o utrzymanie, ale tym razem prezes klubu zapewnia, że nie ma zamiaru motywować piłkarzy finansowo. - Nie będzie premii za utrzymanie - mówi Filipiak.
Na pięć kolejek przed końcem sezonu krakowianie zajmują 11. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy i mają trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. W dwóch pierwszych meczach fazy finałowej z Zagłębiem Lubin (2:2) i Arką Gdynia (2:0) Pasy sięgnęły po cztery "oczka".
- Czy odetchnąłem z ulgą po zwycięstwie z Arką? Nie musiałem bo cały czas oddycham pełną piersią - inaczej byśmy się skatowali. W dwóch kolejkach fazy finałowej zdobyliśmy cztery punkty, czyli tyle samo co Wisła Płock, a reszta drużyn zdobyła mniej. Możemy być zatem dobrej myśli - mówi Filipiak.
- To jest piłka i jak przyjdzie dołek, to trudno z niego wyjść. Sądzę, że po odniesieniu paru zwycięstw Cracovia znów będzie grała dobrą piłkę i znów będzie potrafiła walczyć z najlepszymi - dodaje sternik Cracovii.
ZOBACZ WIDEO: Anderlecht zwycięski, Łukasz Teodorczyk już niemal dwa miesiące bez gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]