Mecz w Puławach miał ogromne znaczenie dla Stali Mielec. Porażka z Wisłą sprawiłaby, że podopieczni Zbigniew Smółka mieliby tylko cztery punkty przewagi nad miejscem barażowym. Gospodarze wypracowali kilka niezłych sytuacji podbramkowych, ale żadnej z nich nie wykorzystali. - W ostatnich spotkaniach rozgrywaliśmy dwie nierówne połowy plus całe słabe spotkanie ze Zniczem. Teraz nadziewaliśmy się na kontry poprzez nasze głupie straty - zauważa trener Smółka.
Ostatnio Stal wpadła w dołek i od miesiąca nie wygrała w Nice I lidze. Chociaż remis 0:0 z Wisłą to dla mieleckiej ekipy już piąty mecz z rzędu bez zwycięstwa, to jednak docenia ona ten punkt. - Udało nam się wyjść wysoko, byliśmy zdeterminowani i agresywni. Naprawdę zostawiliśmy kawał zdrowia i serca na boisku - ocenia 45-letni szkoleniowiec.
Mimo wszystko Stal utrzymuje się w środku tabeli i na finiszu sezonu zachowuje spokój. Tylko kataklizm mógłby sprawić, że beniaminek spadłby do II ligi. - Przychodząc do Stali marzyłbym o takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy po meczu w Puławach. Dziesiąte miejsce za bogaczami tej ligi i na szczycie drużyn, które walczą o utrzymanie. Jestem z tego dumny. Myślę, że jesteśmy bardzo, ale to bardzo blisko tego, żeby osiągnąć cel, który został postawiony przede mną i przed moją drużyną w tym sezonie - przyznaje Smółka.
ZOBACZ WIDEO: Kuriozalna bramka samobójcza - zobacz skrót meczu ACF Fiorentina - Lazio Rzym [ZDJĘCIA ELEVEN]