W 34. kolejce rozgrywek doszło do trzeciej w tym sezonie lubińsko-wrocławskiej konfrontacji. W rundzie jesiennej w stolicy województwa 2:1 zwyciężył Śląsk. Na koniec sezonu zasadniczego w Lubinie padł remis 1:1. Tym razem obie drużyny spotkały się w grupie spadkowej Lotto Ekstraklasy. W lepszej sytuacji znajdowali się Miedziowi, którzy zgromadzili 25 punktów i byli blisko zapewnienia sobie utrzymania. Śląsk z 20 punktami wciąż musiał drżeć o swój byt.
Pomarańczowa ściana miejscowych kibiców, pękający w szwach sektor Śląska. W Lubinie czuć było atmosferę piłkarskiego święta. W tych warunkach lepiej czuli się gospodarze, wyraźnie aktywniejsi w pierwszych minutach, jakby podrażnienie faktem, że w tym sezonie nie udowodnili jeszcze swojej wyższości w województwie. Filip Starzyński szukał decydującego podania do Arkadiusza Woźniaka i nie minęło dziesięć minut, a napastnik Zagłębia dwa razy mógł trafić do siatki.
Futbolówka nie chciała wpaść po próbach Woźniaka, to za strzelanie zabrał się Starzyński. Faul Sito Riery na 20 metrze, wprost idealna pozycja dla byłego reprezentanta Polski. Bezradny Mariusz Pawełek po chwili schylał się po piłkę.
Golkiper Śląska nie narzekał na brak zajęć. Kilkanaście sekund po golu Starzyński na bardzo optymistyczny wariant zdecydował się Janoszka i… prawie pokonał Pawełka lobem z ponad 40 metrów. O ile w tej sytuacji bramkarz sam sprokurował zagrożenie, to kilkanaście minut później po akcji Łukasza Piątka z Martinem Nespora nie miał wiele do powiedzenia. Czech minął Pawełka, widział przed sobą tylko bramkę i Mariusza Pawelca. Napastnik Zagłębie do momentu strzału wszystko zrobił dobrze. Uderzył jednak anemicznie i stoper zatrzymał piłkę zmierzającą do siatki.
ZOBACZ WIDEO: Napoli gromi, gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu z Torino [ZDJĘCIA ELEVEN]
Co dobrego można napisać o wrocławianach? Niewiele. Śląsk nie przypominał zespołu, który raptem trzy dni wcześniej zdemolował Ruch Chorzów 6:0. Ba, nie oddał celnego strzału w pierwszej części! Tak naprawdę Martinowi Polackowi tylko raz szybciej zabiło serce, gdy dobrą okazję zmarnował Ryota Morioka.
Zamiast odrabiać straty, Śląsk oddał rywalom inicjatywę. Sygnał ostrzegawczy wysłał Piątek, którego potężny strzał z woleja zatrzymał się na poprzeczce. Rozochocony pomocnik Zagłębia spróbował jeszcze razem, tym razem z lepszym efektem. Wprawdzie uderzenie wylądowało na słupku, ale Piątek pierwszy dopadł do piłki i skierował ją do pustej bramki. Miedziowi byli na fali i ich dominacja nie podlegała dyskusji. Tylko rozpaczliwe interwencje obrońców uratowały Śląsk przed kolejnymi stratami.
Tempo meczu spadło, jednak nie z winy piłkarzy. Przez kilka minut futbol zszedł jednak na dalszy plan. Sędzia Krzysztof Jakubik był zmuszony przerwać spotkanie, bowiem kibice z Wrocławia zaczęli rzucać race w kierunku sektora fanów Zagłębia. Emocje udzieliły się też piłkarzom. Nie wytrzymał Riera, który wdał się w przepychankę z Dorde Cotrą i w doliczonym czasie "zapracował" na czerwoną kartkę.
Zagłębie po bardzo dobrym meczu wygrało 2:0, choć zwycięstwo mogło być bardziej okazałe. Szkoda tylko, że ostatnie minuty derbów stały głównie pod znakiem pozasportowych wydarzeń. I nie zmieniają tego nawet świetne akcje Nespora czy Woźniaka w końcówce.
KGHM Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
1:0 - Starzyński 15’
2:0 - Piątek 54'
Zagłębie: Martin Polacek - Dorde Cotra, Lubomir Guldan, Sebastian Madera (84' Adrian Rakowski), Aleksandar Todorovski, Jarosław Kubicki, Łukasz Piątek, Łukasz Janoszka (87' Adam Buksa), Filip Starzyński (90+6' Patryk Mucha), Arkadiusz Woźniak, Martin Nespor
Śląsk: Mariusz Pawełek - Kamil Dankowski, Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Mateusz Lewandowski, Aleksandar Kovacević (68' Ostoja Stjepanović), Sito Riera, Łukasz Madej (61' Mario Engels), Ryota Morioka, Robert Pich, Kamil Biliński (80' Łukasz Zwoliński)
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Żółte kartki: Guldan, Cotra, Polacek, Woźniak (Zagłębie)
Czerwona kartka: Riera (Śląsk)