Paweł Kapusta, WP SportoweFakty: Za pośrednictwem fanpage na Facebooku poinformował pan, że rozwiązał pan kontrakt z Widzewem. Co się stało?
[b][tag=6932]
Marcin Krzywicki[/tag]:[/b] Jestem rozczarowany, że tak się to wszystko potoczyło. Chciałem jechać z Widzewem na obóz przygotowawczy. Poinformowano mnie jednak, że z drużyną nie pojadę. Jestem rozczarowany tym bardziej, że wiele wycierpiałem w ostatnich tygodniach. Zamiast poddać się operacji walczyłem o to, żeby być do dyspozycji pana Cecherza. Kosztowało mnie to wiele bólu, ale kontuzję zaleczyłem. Mam żal i jestem zmęczony psychicznie, muszę odpocząć.
Wszystkie kluby rozpoczęły już przygotowania do nowego sezonu. Jeśli wciąż myśli pan o grze w piłkę, musi pan jak najszybciej coś znaleźć.
Jakieś numery do mnie dzwoniły, ale nie odbierałem. Pewnie jak na złość ktoś z ekstraklasy. A tak na poważnie - może to dziwnie zabrzmi, ale ja o to nie zabiegam. Jeśli ktoś zadzwoni i będzie zainteresowany, oczywiście podejmę rozmowy. Na pewno jednak nie spędza mi to snu z powiek. Mam w Bydgoszczy dwa tematy biznesowe. Pierwszy to gabinet rehabilitacyjny, o którym już głośno mówiłem. Ściągnąłem tam na przykład specjalistyczną maszynę. Sam się na niej leczyłem i po zerwanych więzadłach wróciłem do treningu po 10 dniach. Drugi to agencja reklamowa "Krzywy Nadruk". Fajnie zaczęło się to kręcić, musiałbym tego teraz solidnie przypilnować. Jeśli jednak przyjdzie lukratywna oferta z 2.ligi polskiej czy Chin to oczywiście ją rozważę!
Czyli nie wyklucza pan, że to koniec pana kariery.
Być może jest to koniec mojej kariery, nie wykluczam tego. Piłka jest jednak moim całym życiem. Dzisiaj wyobrażam sobie dwa-trzy dni bez treningu, ale już za cztery nie będzie tak łatwo. Wierzę, że jakieś oferty się pojawią, ale nie umiem powiedzieć, czy z nich skorzystam.
Jest pan w ogóle zdrowy?
Znam doskonale swój organizm i wiem, że spokojnie mogę grać i trenować. Od momentu powrotu na boisko nie odpuściłem choćby jednego dnia zajęć. Z kolanem jest OK. Wielu doradza mi, żeby położyć się na stół operacyjny. Nie mam jednak czasu na operację i później półroczną rehabilitację. Dla mnie, zawodnika z 30-stką na karku, to byłby pogrzeb.
Widzew rozwiązał z panem kontrakt z powodu kolana?
To długa historia. Moje kolano w pewnym momencie stało się tematem zastępczym. Z mojej strony wyglądało to w ten sposób, że pan Cecherz mnie nie widział w drużynie, nie zabrał mnie dlatego na obóz. Tłumaczył się jednak obawą o moje kolano. To dziwne tłumaczenia, bo przecież normalnie brałem udział w niedawnych sparingach, normalnie trenowałem. A ja nie jestem gościem, który w klubie przykuje się kajdankami do biurka i za wszelką cenę będzie pobierał pensję. Wielu zawodników by tak na moim miejscu zrobiło, ale ja zdecydowałem się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Nie chciałem być piątym kołem u wozu. Nie ukrywam jednak, że czuję spory żal. Nie czuję się gorszy od napastników, którzy zostali w Widzewie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się bawią słynni sportowcy (WIDEO)