Letnie okno transferowe - chiński pociąg wyhamował

PAP/EPA / SASCHA STEINBACH  / Aubameyang w sezonie 2016/17 był najlepszym strzelcem Bundesligi
PAP/EPA / SASCHA STEINBACH / Aubameyang w sezonie 2016/17 był najlepszym strzelcem Bundesligi

Po szaleństwach w poprzednich okienkach transferowych wydawało się, że w lecie chińskie kluby przeprowadzą jeszcze bardziej spektakularne transakcje. Tymczasem na rynku zapanował spokój.

W chińskiej lidze grają tacy piłkarze jak Hulk, Axel Witsel, Alexandre Pato, Ezequiel Lavezzi, Oscar, Alex Teixeira czy Paulinho. W lipcu do Tianjin Quanjian dołączył za 20 mln euro Anthony Modeste. Wydawało się jednak, że na tamtejszym rynku transferowym będzie jeszcze ciekawiej.

W ostatnich miesiącach mówiło się o zainteresowaniu chińskich klubów Cristiano Ronaldo czy Robertem Lewandowski. O ile sprowadzenie takich zawodników na tym etapie ich kariery było mało prawdopodobne, o tyle przenosiny do Azji Pierre-Emericka Aubameyanga czy Diego Costy wydawały się zdecydowanie bardziej możliwe.

Czołowe europejskie kluby mogły się niepokoić zakusami chińskich ekip, które były w stanie zaoferować zawodnikom zarobki na poziomie dla nich dotychczas nieosiągalnym. Piłkarze trafiający do drużyn z Dalekiego Wschodu mogli się czuć jak wybrańcy losu, którzy dzięki zarobionym tam pieniądzom będą mogli zapewnić godną przyszłość nie tylko sobie, ale również dzieciom, wnukom i pewnie również kolejnym pokoleniom.

Letnie okno transferowe w tamtejszej Super League jak na razie na kolana nie rzuca. Fabio Capello sprowadził do Jiangsu Suning z Lorient reprezentanta Kolumbii Benjamin Moukandjo, doświadczeni Ruben Castro i Mario Suarez przenieśli się do Guizhou Zhicheng, Frank Acheampong zamienił Anderlecht na Tianjin Teda. Największe wrażenie może robić transfer Anthony'ego Modeste do Tianjin Quanjian. Mimo wszystko trudno o tych zawodnikach mówić, że są gwiazdami światowego formatu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdy Arsenalu trenowały... kung-fu (WIDEO)

Nie jest tak, że wielkie pieniądze nagle z Chin wyparowały. Właścicielami klubów nadal są czołowe chińskie firmy. Tyle, że obecnie dużo trudniej wydawać im pieniądze. Wszystko za sprawą nowych regulacji, przez które kurek z pieniędzmi został przykręcony.

Z początkiem nowego sezonu w życie weszły nowe przepisy. W każdym zespole w meczu chińskiej Super League może biegać po boisku maksymalnie trzech zagranicznych piłkarzy. Ponadto w meczowej 18 musi być co najmniej dwóch chińskich zawodników do lat 23, a co najmniej jeden musi znaleźć się w pierwszym składzie. Za rok na boisku będzie musiało grać co najmniej tylu chińskich graczy U-23 co zagranicznych.

W styczniu pojawiły się doniesienie o spodziewanym transferze za 120 mln euro. Wprawdzie oficjalnie nie podano szczegółów, ale według mediów chodziło o Szanghaj SIPG i Aubameyanga. Obecnie podobna transakcja wydaje się mało prawdopodobna. Wszystko przez kolejny nowy przepis. W czerwcu poinformowano, że każdy klub sprowadzający zagranicznego piłkarza za 45 mln juanów (ok. 5,8 mln euro) lub więcej będzie musiał wpłacić równowartość tej sumy na specjalny fundusz. Władze ligi poinformowały, że środki będą wykorzystane na inwestycje w akademie piłkarskie, w których będą się szkolić młodzi chińscy piłkarze.

Media donosiły również, że Diego Costa może trafić do Chin za 60 mln euro. Zgodnie z nowymi regulacjami klub, który chciałby pozyskać napastnika Chelsea, musiałby wyłożyć aż 120 mln euro, z czego 60 mln trafiłoby do Funduszu Rozwoju Chińskiego Futbolu.

Co ciekawe, podobne ograniczenia zostały wprowadzone w innych sektorach gospodarki. Chińskie władze uznały, że tak duży wypływ gotówki z kraju jest "nieracjonalny". Prezydent Xi Jinping jako jeden z priorytetów wyznaczył zapewnienie stabilizacji ekonomicznej.

Decyzja rządu jest ciosem dla kibiców, którzy liczyli na transfery kolejnych gwiazd. Jeszcze większym ciosem jest dla piłkarzy, którzy liczyli na transfer do Super League i lukratywne warunki finansowe, praktycznie niemożliwe do wynegocjowania nawet w największych europejskich klubach. Chiński pociąg wyhamował.

Źródło artykułu: