Tyle czasu minęło od tragicznego wypadku samolotu pod Medellin.
W listopadzie 2016 roku w Kolumbii rozbił się samolot z piłkarzami Chapecoense lecącymi na mecz finału Copa Sudamericana z Atletico Nacional. W maszynie zabrakło paliwa, zginęło 71 osób, w tym 19 zawodników brazylijskiego klubu.
To historia niezwykła, bo tak naprawdę Alan Ruschel powinien dziś nie żyć. Obrońca początkowo wybrał przecież w samolocie inne miejsce, ale dyrektor sportowy klubu kazał mu się przesiąść. Zawodnik nie był do końca zadowolony z tej propozycji i chciał ją po prostu zignorować.
- Cadu Gaucho poprosił mnie, żebym przesiadł się do przodu i pozwolił usiąść dwóm dziennikarzom razem z tyłu samolotu. Nie chciałem tego robić, ale nasz bramkarz Jackson Follman uparł się, żebym usiadł koło niego. Bóg złapał mnie, by dać mi drugą szansę - zawodnik opowiadając tę historię podczas konferencji prasowej płakał i łapał się za głowę. Kilka tygodni po wyjściu ze szpitala dalej nie mógł zrozumieć, jak udało mu się przeżyć, jako jednemu z sześciu pasażerów.
Ruschel był przytomny, gdy służby ratownicze wyciągały go z wraku samolotu. W drodze do szpitala pytał nawet o swoją rodzinę i poprosił, aby jeden z lekarzy przechował jego obrączkę ślubną. Specjaliści przypuszczali początkowo, że piłkarz ma złamaną miednicę. Na szczęście okazało się, że Ruschel doznał niewielkich obrażeń kręgosłupa i nie musi rezygnować z uprawiania sportu.
Jego rehabilitacja przebiegała błyskawicznie. W szpitalu spędził osiemnaście dni, a już niespełna dwa tygodnie po katastrofie, z pomocą lekarzy, stawiał pierwsze kroki. Szybko zaczął się również komunikować z otoczeniem. Na początku porozumiewał się jedynie za pomocą najprostszych gestów. Po wyjściu ze szpitala, na jednym z pierwszym spotkań z dziennikarzami zapowiedział, że daje sobie pół roku na powrót na boisko.
- Będę cierpliwy. Zrobię co w mojej mocy, żeby dać radość Plinio (prezydentowi Chapecoense, Davidowi de Nes Filho - przyp. red.), lekarzom i innym. Potrzebuję dwóch miesięcy, żeby wzmocnić kręgosłup i kolejnych trzech na odzyskanie masy mięśniowej - tłumaczył.
Trwało to nieco dłużej, ale Ruschel dopiął swego. Zawodnik nie jest jeszcze przewidziany do występów w pierwszym składzie, trenerzy zamierzają wprowadzać go do gry stopniowo w meczach o punkty, ale 27-latek już pokazał, że to tylko kwestia czasu, kiedy dojdzie do dyspozycji sprzed katastrofy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Gareth Bale czule przywitał się ze słynną aktorką