"Nic dwa razy się nie zdarza" pomyśleli przy Okrzei, gdy Cesarz Estonii podchodził do wykonania rzutu karnego. A jednak... "Kostia" tal samo jak przeciwko Cracovii piłkę przeniósł nad poprzeczką. - Może nie w ten sam sposób, ale z identycznym wynikiem. Mogę tylko przeprosić kibiców i kolegów w szatni. Szkoda tych punktów. Nic już jednak niestety nie zmienię, więc trzeba grać dalej. Druga połowa pokazała, że mamy na czym budować ten zespół - powiedział dla WP SportoweFakty.pl Konstantin Vassiljev, pomocnik Piasta Gliwice.
Czy w głowie zawodnika kłębiły się nieproszone myśli? - Nie było dziwnych myśli. Byłem pewny w uderzeniu, ale niestety piłka znowu poszła troszeczkę wyżej niż sobie to zaplanowałem. Ciężko to wytłumaczyć... Uderzenie mocno trenowane i powtarzalne, ale może trzeba trochę odpocząć - przyznał Estończyk.
Piłkarz gliwiczan unika jednoznacznej odpowiedzi czy zdecyduje się wykonywać ewentualny kolejny rzut karny. - Nie będziemy grali w ruletkę, tylko trzeba bramkę znaleźć z gry. Później możemy wrócić do stałych fragmentów - stwierdził "Kostia". - Mamy też innych zawodników, którzy są za to odpowiedzialni, ale nie ma co o tym mówić. Podszedłem ja, uderzyłem jak uderzyłem i trzeba szybko o tym zapomnieć - dodał.
Przestrzelona "jedenastka" nie powinna jednak zaważyć na wyniku. Gospodarze mieli bowiem mnóstwo innych okazji, które marnowali na potęgę. - Ciężko to jednym słowem wytłumaczyć. W drugiej połowie mieliśmy bardzo dużo sytuacji, a jednak żadnej nie wykorzystaliśmy. Będziemy nad tym pracować, ale też nad innymi elementami, żeby być lepszym zespołem - zakończył Konstantin Vassiljev.
ZOBACZ WIDEO Filmik promujący finał Lotos MPPK w
Ostrowie Wlkp. (WIDEO)