Czytaj w "PN": Marcin Warcholak: Po meczu była cisza

Przeszedł przez wszystkie klasy rozgrywkowe w Polsce, a w ekstraklasie zadebiutował dopiero w wieku 26 lat. Marcin Warcholak jest czołowym zawodnikiem Arki, a kibice nie wyobrażają sobie bez niego defensywy gdynian.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
PAP / Adam Warżawa

W drużynie jest smutek. Wiadomo, że po takim meczu jak rewanż z Midtjylland inne uczucie nie może nam towarzyszyć - mówi Marcin Warcholak. - Nie byliśmy słabsi od Duńczyków, stawiliśmy im dzielnie czoła, ale się nie udało. Szkoda.

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Po meczu długie były dyskusje o przyczynach porażki?

Marcin Warcholak: Wróciliśmy do Gdyni od razu po meczu, około 3 nad ranem. Nie dało się zasnąć po takim meczu, rozmawialiśmy, byliśmy wkurzeni. Daliśmy sobie wydrzeć awans do czwartej rundy w fatalnych okolicznościach. Najpierw straciliśmy gola samobójczego po wyrzucie z autu, a decydująca bramka wpadła w 93 minucie.

Ty byłeś najbliżej Alexandra Soerlotha…

...wiem o tym. Był ustawiony plecami do bramki, nie do końca widziałem, gdzie ma piłkę, uderzył instynktownie i mu weszło.

Kiedy to polskie drużyny muszą strzelić gola w doliczonym czasie, to rzadko im się udaje, ale w drugą stronę bardzo często rywale potrafią przesądzić o losach meczu.

Często tak jest i zdajemy sobie z tego sprawę. Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno inaczej bym się zachował. Nie mogłem sfaulować, bo przecież akcja toczyła się na polu karnym. Minutę przed straconym golem popełniliśmy błąd. Duńczycy dośrodkowali i Krzysiek Sobieraj niepotrzebnie wybijał piłkę, bo Pavels Steinbors mógł spokojnie ją złapać. Zabrakło komunikacji. Było, minęło, trudno.

ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Możemy mieć głowy podniesione do góry (WIDEO)

Co trener wam powiedział po meczu?

Była cisza. Nikt nie dowierzał w to, co się wydarzyło. Zresztą widać było naszą reakcję po straconej bramce i końcowym gwizdku. Teraz już się pozbieraliśmy i trzeba rzucić wszystkie siły na ekstraklasę oraz Puchar Polski.

(...)

To były najpiękniejsze miesiące w twoim życiu?

Na pewno w zawodowym tak, w prywatnym niekoniecznie. Nie gram długo na poziomie ekstraklasy, był to mój pierwszy sezon i od razu zakończony z dwoma trofeami. Jeśli chodzi o życie prywatne, to z pewnością będą jeszcze piękniejsze, gdyż w tym miesiącu spodziewamy się narodzin córki.

Taki sezon jest w ogóle do powtórzenia? Niektórzy się śmieją, że zdarza się tylko raz na 38 lat.

Kiedy schodziłem do szatni po meczu z Duńczykami, przyszła mi do głowy myśl, że tworzymy naprawdę fajną drużynę, charakterną, z dobrym trenerem. Nie mamy wybitnych nazwisk, bazujemy na tym, że funkcjonujemy jako całość. Osoba, która wchodzi z ławki, jest często wzmocnieniem, a nie osłabieniem. Skoro teraz się udało, zdobyliśmy tyle bezcennego doświadczenia jako kopciuszek, to czemu ma się nie udać za rok albo za dwa? Drabinkę do finału Pucharu Polski mamy nie najgorszą, więc będziemy walczyć o obronę trofeum. Pierwszy mecz gramy ze Śląskiem Wrocław i jak wygramy, to pójdzie z górki.

(...)

Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×