Trener mówi mi, że jestem uniwersalnym zawodnikiem - rozmowa z Krzysztofem Trelą, piłkarzem Stali Stalowa Wola

Dobra seria Stali Stalowa Wola została przerwana. W minionej kolejce piłkarze z Podkarpacia po raz pierwszy na wiosnę przegrali spotkanie oraz stracili bramki. - Przegraliśmy frajersko - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Trela, pomocnik Stali Stalowa Wola.

Artur Długosz: Mimo dość wyrównanego meczu Stal Stalowa Wola przegrała w Ząbkach z miejscowym Dolcanem. Jakie są główne przyczyny tej porażki?

Krzysztof Trela: Trudno powiedzieć. W pierwszej połowie Dolcan nas zaskoczył, gdyż piłkarze tej drużyny grali tak chaotyczną piłkę, że chyba każdy był w szoku. Kolejnym aspektem jest też boisko - fatalnie przygotowane. Dziwię się, że w ogóle związek piłkarski w Polsce dopuszcza taki stan murawy. Można powiedzieć, że my w drugiej połowie graliśmy w piłkę, próbowaliśmy coś zrobić, były ku temu nawet sytuacje. Myślę, że w przypadku pierwszej bramki był tam ewidentny faul na naszym bramkarzu, drugi gol padł już w konsekwencji tego pierwszego. Miało to już miejsce w 93. minucie, w doliczonym czasie. Przegraliśmy frajersko, ale musimy się skoncentrować. Mamy trochę czasu do soboty, musimy zrobić wszystko, żeby zdobyć punkty u siebie, przed własną publicznością w meczu z drużyną Gorzowa Wielkopolskiego.

Dlaczego w Ząbkach w pierwszej części gry nie graliście tak, jak w drugiej?

- Na pewno jakiś wpływ na to miało boisko. Jechaliśmy do Ząbek prawie pół dnia, myślę że w jakimś stopniu to też miało wpływ. Musieliśmy po prostu dłużej wejść w mecz.

Drużyna z Ząbek tylko dzięki szczęściu zdobywa tyle punktów? Ten zespół w meczu ze Stalą nic specjalnego nie pokazał.

- Można powiedzieć, że to jest taki ewenement tej naszej pierwszej ligi. Od wielu już słyszałem, że ten zespół gra chaos, kopie piłkę do przodu i rzeczywiście to potwierdzili z spotkaniu z nami.

Po raz kolejny zawiodła skuteczność. Mieliście trzy sytuacje do tego, żeby w Ząbkach strzelić bramkę...

- Mieliśmy, ale wiadomo, czasami z pół akcji zrobi się dwie bramki. Mieliśmy sytuacje ku temu, aby zdobyć gola, ale się nie udało. Może będzie to przełożeniem na najbliższe sobotnie spotkanie.

Podłamała was ta porażka z Dolcanem Ząbki?

- Na pewno. Nie tak wyobrażaliśmy sobie święta. Chcieliśmy sobie sprawić miły prezent. Wpływ na to miał troszeczkę pech oraz niefortunna gra w pierwszej połowie, gdzie daliśmy się zepchnąć do głębokiej defensywy.

Tym razem zagrał pan w środku pola. Która pozycja jest teraz właściwie pana nominalną? Bok pomocy, środek pomocy?

- Nie wiem. Trener mówi mi, że jestem uniwersalnym zawodnikiem. Cieszę się z takiej opinii. Nie grał Uwakwe, Tadeusz Krawiec zachorował przed meczem i musiałem jakoś ich zastąpić. Myślę, że z dobrym skutkiem.

Pan sam jednak gdzie woli grać?

- Mi nie przeszkadza, ani nie robi większej różnicy gdzie gram. Chciałbym, żeby gra wyglądała dobrze, żebyśmy zdobywali bramki, punkty i ja się z tego też będę cieszył.

Jak przyjęliście decyzję o kolejnym przełożeniu meczu z Motorem Lublin?

- Jest taka sytuacja jaka jest. Wiadomo, że na pierwszy plan wychodzi wszystko to, co związane z tym wypadkiem. Jest to porażka tych ludzi, tych wszystkich Polaków, każdy z nas w pewien sposób jest patriotą. Myślę, że dobrze się stało, że przełożony został ten mecz. Odbędzie się on w innym terminie, myślę, że nie będzie to kolidowało nam z następnymi spotkaniami.

Jakie jest wasze nastawienie przed spotkaniem z GKP Gorzów Wielkopolski?

- Chcielibyśmy się zrewanżować. W rundzie jesiennej w Gorzowie Wielkopolskim zagraliśmy nasz chyba najgorszy mecz. Jest trochę czasu do tego spotkania, musimy się skoncentrować. Myślę, że wszyscy jesteśmy dobrze przygotowani, sił nam nie zabraknie. Musimy zrobić wszystko, żeby te trzy punkty zostały w Stalowej Woli.

Dlaczego Stal w każdym meczu wychodzi tylko z jednym nominalnym napastnikiem?

- To już jest pytanie do trenera. Mamy taki system 4-2-3-1 i praktycznie gramy go wszędzie, czy to u siebie, czy na wyjeździe. Jeśli przegrywaliśmy to trener wpuszczał drugiego napastnika, ale w Ząbkach to już było zbyt późno.

W najbliższym meczu też tak będzie? Z GKP Stal musi wygrać.

- Ewidentnie trzeba wygrać. Z Koroną Kielce też graliśmy tym systemem z jednym napastnikiem i dobrze to wszystko wychodziło. Na razie nie będziemy zmieniać, mamy przygotowane takie warianty i schematy gry, i myślę, że to załapie. Z każdym tygodniem i meczem widać, że to wychodzi. Są zawodnicy, którzy potrafią to wykonywać. Tak jak trener mówi i nas ustawia. Zrobimy wszystko, żeby dobrze grać.

Ile punktów potrzeba do utrzymania?

- Wyliczyliśmy, że ponad czterdzieści, także jeszcze tych do zrobienia nam trochę pozostało. Myślę jednak, że jak złapiemy ciąg tych zwycięstw i jakiejś dobrej gry, to wydaje mi się, że spokojnie się utrzymamy.

Komentarze (0)