Kibice Wisły Kraków zgotują piekło Krzysztofowi Mączyńskiemu. W przeszłości pokazali, że nie cofną się przed niczym

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Mączyński zapewnił w rozmowie z legia.com, że nie może doczekać się występu przy Reymonta 22, a Jałocha, który prowadził go w juniorach Wisły, twierdzi, że jego dawny podopieczny poradzi sobie z dodatkową presją.

- To facet, który już nie raz był w trudnym położeniu i nie raz musiał coś ludziom udowodniać - dzięki temu ma pancerz ochronny, który trudno naruszyć. Dziś jest etatowym reprezentantem Polski, ale przecież na początku jego przygody z kadrą wszyscy mówili, że trener Adam Nawałka ciągnie go za uszy. Tymczasem Krzysiek pokazał, że był wart każdego powołania, które otrzymał - tłumaczy Jałocha.

Z milicji do wojska

Do Jałochy nikt nie miał pretensji o przejście do Legii. Wręcz przeciwnie, krakowski klub, który po upadku PRL-u i tym samym osieroceniu przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, przeżywał trudne chwile, dużo zyskał na sprzedaży utalentowanego zawodnika. Jednak kiedy kilkanaście lat wcześniej Wisła cieszyła się protekcją ze strony resortu, mogła pozwolić sobie na blokowanie transferu swojego piłkarza do Legii. W takich okolicznościach przy Reymonta 22 znienawidzony został Marek Kusto.

W czasach słusznie minionych Legia była centralnym wojskowym klubem sportowym i przez to uprzywilejowanym w ten sposób, że chcąc pozyskać zawodnika z innego klubu, angażowała go na zasadzie powołania do zasadniczej służby wojskowej. Jeżeli piłkarz nie chciał marnować czasu w koszarach, przenosił się na Łazienkowską 3 i w barwach Legii wypełniał na boisku obowiązek wobec ojczyzny. To nie działało jednak na zawodników Wisły, która także była pod kuratelą MSW, więc Legia nie mogła w łatwy sposób przejmować jej graczy.

Wielu piłkarzy niechętnie przyjmowało "propozycję nie do odrzucenia", którą dostali od CWKS-u, tymczasem Kusto sam chciał przenieść się z Wisły do Legii. Po zakończeniu rundy jesiennej sezonu 1976/1977 srebrny medalista MŚ 1974 złożył do Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego wniosek o powołanie do zawodowej służby wojskowej z prośbą o umożliwienie jej odbycia jako piłkarz Legii. Działacze Białej Gwiazdy - co wydaje się naturalne - nie chcieli pozwolić na stratę jednego ze swoich najlepszych piłkarzy i zablokowali przejście 22-latka do Legii.

Kusto nie wiązał jednak swojej przyszłości z Wisłą i nie wycofał prośby. Doszło nawet do tego, że w lutym 1977 roku Sąd Koleżeński krakowskiego klubu podjął decyzję o ukaraniu krnąbrnego piłkarza roczną dyskwalifikacją za niestawienie się na styczniowych treningach Wisły. Kusto nie mógł jednak tego zrobić, ponieważ w tym czasie przebywał w jednostce wojskowej na kursie podoficerskim, bez ukończenia którego nie mógł zostać zawodowym wojskowym. W związku z dyskwalifikacją w rundzie wiosennej na boisku nie pojawił się ani razu, ale gdy odsunięcie od gry go nie zmiękczyło, przy Reymonta 22 doszli do wniosku, że jedynym wyjściem z sytuacji jest porozumienie się z Legią w sprawie transferu.

Za dobrowolne przejście do Legii Kusto naraził się nie tylko na gniew kibiców Wisły, ale też sprowadził na siebie niechęć piłkarzy innych polskich klubów. - Legia jest klubem wojskowym, mój ojciec zaś podpułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego. Wychowałem się w kręgu określonych tradycji i ten fakt zadecydował o mojej decyzji. Po zakończeniu kariery sportowej swoją dalszą przyszłość chciałbym również powiązać z zawodową służbą wojskową. W tej sytuacji wybór klubu był chyba rzeczą oczywistą. Chciałem też mieszkać w stolicy. Kto o tym nie marzy? Żyć tutaj to jednak zupełnie co innego niż gdziekolwiek indziej - tłumaczył w 1977 roku na łamach "Piłki Nożnej", doprowadzając kibiców Wisły do wrzenia.

Co ciekawe, Kuście zależało na odejściu z Białej Gwiazdy, ponieważ rozsadzany ambicją piłkarz twierdził, że przy Reymonta 22 nie ma szans na sięgnięcie po mistrzostwo Polski. Tymczasem w pierwszym sezonie po jego odejściu tytuł zgarnęła właśnie Wisła, a Kusto przez pięć lat gry w Legii złota się nie doczekał... Zawodowym wojskowym po przejściu na piłkarską emeryturę też nie został.

Jako zawodnik Legii grał przy Reymonta 22 trzykrotnie i za każdym razem kibice Wisły witali go w taki sposób, że aż puchły uszy. Czterdzieści lat temu wulgaryzmy na trybunach były zjawiskiem dużo rzadszym niż dziś, więc można powiedzieć, że dla Kusty fani Białej Gwiazdy wyprzedzili swoją epokę.

Czy nienawiść kibiców Wisły Kraków wobec Krzysztofa Mączyńskiego jest zrozumiała?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×