Kibice Wisły Kraków zgotują piekło Krzysztofowi Mączyńskiemu. W przeszłości pokazali, że nie cofną się przed niczym

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Po latach Kusto wrócił do Wisły jako szkoleniowiec, ale w jego przypadku czas nie uleczył ran. O tym, jak dużo nerwów kosztowały go przenosiny do Legii i towarzysząca im atmosfera, niech świadczy to, że dziś nadal nie ma ochoty wspominać wydarzeń sprzed czterdziestu lat.

Gdy poprosiliśmy go o komentarz w tej sprawie, grzecznie nam odmówił. 19-krotny reprezentant Polski życzył sobie jedynie, by w niedzielę kibice Wisły potraktowali Mączyńskiego łagodniej niż jego.

Poszukiwany Surma. Tylko martwy

Na to jednak nie ma co liczyć, bo fani Białej Gwiazdy ostrzą sobie kły na przyjazd reprezentanta Polski, który w ich mniemaniu dopuścił się zdrady. O tym, co przygotowali na przywitanie Mączyńskiego, dowiemy się w niedzielę o godz. 18:00, ale warto pamiętać o tym, że przekroczenie granicy przyzwoitości mają już dawno za sobą. W kwietniu 2004 roku przywitali Łukasza Surmę, czyli wychowanka swojego klubu, "sektorówką" z podobizną legionisty i budzącym niesmak napisem: "Wanted Surma. Only dead" ("Poszukiwany Surma. Tylko martwy"). To była - mocno przesadzona - reakcja na gest, który pół roku wcześniej Surma wykonał po golu strzelonym Białej Gwieździe przy Łazienkowskiej 3 - chwilę po tym, jak posłał piłkę do siatki Wisły, ucałował "eLkę" na koszulce.

Sześć lat później, na łamach "Gazety Krakowskiej", Surma zabrał głos w sprawie tego, co zobaczył wówczas przy Reymonta 22, a swój gest tłumaczył tym, że Wisła pozostała jego wielką niespełnioną miłością, która go odrzuciła: - Co do "sektorówki", to nie da się ukryć, że sam dorzuciłem do niej swoje pięć groszy. Była z mojej strony akcja, to później była reakcja ze strony kibiców Wisły. Zabolała mnie ta flaga, ale ich pewnie też ubodło, że wychowanek ich klubu całował koszulkę Legii po strzeleniu bramki Wiśle.

- Nie zrobiłem tego jednak, żeby kogoś dotknąć. To były wielkie emocje, związane z tą moją niespełnioną miłością do Wisły. Gdzieś w głębi serca bolało mnie, że w moim klubie nie zostałem doceniony, że musiałem szukać szczęścia gdzie indziej i gdy strzeliłem tego gola, to zareagowałem jak zareagowałem - mówił rekordzista ekstraklasy pod względem rozegranych w niej spotkań.

Schron w autokarze

W przypadku Surmy kibice Wisły poszli krok za daleko, ale fani Białej Gwiazdy potrafią też zgotować rywalom piekło na ziemi w sposób niebudzący kontrowersji, o czym na własnej skórze przekonał się Emilian Dolha.

Przed sezonem 2007/2008, po kilku tygodniach zwodzenia Wisły, rumuński bramkarz zamienił Białą Gwiazdę na Lecha Poznań, a gdy 1 września 2007 roku przyjechał z Kolejorzem do Krakowa, kibice Wisły dosłownie zaszczuli go z trybun, kwitując przenikliwymi gwizdami i buczeniem każdy jego kontakt z piłką. Efekt? Dolha popełniał błąd za błędem i w pierwszej połowie skapitulował aż cztery razy. W przerwie poprosił o zmianę, a drugą połowę przesiedział w klubowym autokarze, chcąc uniknąć kontaktu z kibicami i dziennikarzami.

- Pamiętam tamto spotkanie. Strzeliłem dwa gole i wygraliśmy 4:2, a on puścił cztery bramki jeszcze przed przerwą. Nie widziałem się z nim przed meczem, ale nie był to dla niego udany powrót pod względem emocjonalnym i sportowym. Nie mam nic przeciwko temu, by w niedzielę to się powtórzyło - puszcza oko Brożek.

Jałocha twierdzi, że z Mączyńskim aż tak źle nie będzie: - Taka sytuacja jak z Dolhą się nie powtórzy, bo Rumun grał wtedy tuż pod "młynem", więc mógł łatwiej ulec atmosferze trybun. Krzysiek jest pomocnikiem, więc będzie dalej od trybun. Noga może mu zadrżeć pewnie wtedy, kiedy będzie miał "setkę" w polu karnym. A pewnie, kiedy ją zmarnuje, to kibice Wisły nagrodzą go brawami.

Pazdan już oberwał

Co ciekawe, Mączyński nie będzie w niedzielę jedynym zdeklarowanym kibicem Wisły w barwach Legii. Pochodzący z Krakowa Michał Pazdan też nigdy nie ukrywał, że jako nastolatek kibicował Białej Gwieździe. Jednak kiedy przed sezonem 2015/2016 przeniósł się z Jagiellonii Białystok do Legii Warszawa, dla kibiców Wisły przestał być jednym z nich.

Gdy w grudniu 2015 roku po raz pierwszy przyjechał na Reymonta 22 jako zawodnik Legii, został chóralnie zwyzywany i wygwizdany. Co ciekawe, reprezentant Polski okazał pełne zrozumienie fanom Wisły: - Takie jest życie piłkarza. Sam kiedyś byłem kibicem, a wiadomo, jak kibice reagują. Mają prawo do takich reakcji.

Czy Mączyński okaże kibicom Wisły podobną wyrozumiałość? Na razie przekonuje, że potrafi odciąć się od zamieszania związanego z wizytą przy Reymonta 22: - To zrozumiałe, że kibice bardzo emocjonalnie podchodzą do takich meczów. Ja patrzę na to jednak zupełnie inaczej. Bycie piłkarzem jest zawodem - każdy wybiera najlepszą dla siebie drogę, a ja uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję.

- Nie zwracałem uwagi na powstałe po moim odejściu zamieszanie, więc teraz również nie chcę się przejmować tym, jak w Krakowie ludzie zareagują na mój przyjazd. To, co kibice Wisły będą śpiewać czy pisać na transparentach, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja naprawdę przeżyłem w życiu już tyle, że takie rzeczy mnie nie dotykają. Uważam, że zrobiłem w Krakowie tyle dobrej roboty, że dzisiaj mogę tam przyjechać i z podniesioną głową grać przeciwko Wiśle. Dużo ludzi ostrzy sobie zęby na to spotkanie, ale mnie to już nie rusza - zapewnia pomocnik Legii.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy nienawiść kibiców Wisły Kraków wobec Krzysztofa Mączyńskiego jest zrozumiała?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×