Wyspy Owcze - futbol, deszcz i rzeź grindwali

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Nowe boisko w Eioi, Wyspy Owcze / Hans Erik Danielsen
Materiały prasowe / Nowe boisko w Eioi, Wyspy Owcze / Hans Erik Danielsen
zdjęcie autora artykułu

W jeden dzień na Wyspach Owczych można przeżyć cztery pory roku. Mimo arcytrudnych warunków do gry w piłkę, co szósty mieszkaniec jest w nią zaangażowany. Zdaniem ekologów ci sami obywatele nie powinni spać spokojnie. Wszystko przez Grindadrap.

"Nie podoba ci się pogoda? Poczekaj pięć minut" - mawiają Farerczycy. Może się wydawać, że w kraju, gdzie przez większą część roku jest pochmurnie i mgliście, a deszcz na stałe mógłby wejść do nazwy państwa, mieszkańcy najchętniej siedzieliby w domu z kubkiem herbaty lub czymś mocniejszym. Jednak co szósty z nich aktywnie bierze udział w rozgrywkach piłkarskich, a wielu z nich ćwiczy wioślarstwo, drugi narodowy sport Wysp Owczych. W piątek reprezentacja Polski U-21 ledwo zremisowała z Farerczykami 2:2, ratując remis w 95. minucie.

Ale nie z osiągnięć sportowych kojarzeni są Farerczycy - coroczna rzeź grindwali to wciąż temat, który rozpala dyskusje na świecie. - To nasza tradycja, od setek lat - bronią się mieszkańcy.

Co szósty mieszkaniec w strukturach piłkarskich

- Mamy zarejestrowanych aż 5200 piłkarzy - chwali się w rozmowie z WP SportoweFakty Virgar Hvidbro, sekretarz generalny Farerskiego Związku Piłki Nożnej. Szacuje się, że w samych strukturach znajduje się około 8000 osób, czyli tak naprawdę co szósty mieszkaniec wulkanicznego archipelagu położonego daleko na północ od Wielkiej Brytanii.

- Rzeczywiście w piłkę gra na Farojach bardzo wiele osób, od rozgrywek seniorskich męskich i damskich, przez mistrzostwa oldbojów, oldgirls, juniorów, juniorek i turnieje dziecięce. Futbol jest tu fajnym i popularnym sposobem na konstruktywne spędzanie wolnego czasu - mówi nam Marcin Michalski. On doskonale zna Farerczyków, ich zwyczaje. Jest współautorem książki "81:1. Opowieści z Wysp Owczych", a na co dzień współprowadzi fanpejdż piłkarski - rzecz jasna o futbolu na Wyspach Owczych.

ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki: Borucowi kręciła się łezka w oku

- Chociaż jesteśmy małym państwem, to w rankingu FIFA potrafiliśmy wyprzedzić dużo większe kraje, jak Mołdawia, Kenia czy Indie - mówi nam z dumą Pall Holm Johannesen, oficer prasowy rządu Wysp Owczych. Dzisiaj reprezentacja plasuje się na 95. miejscu w rankingu FIFA.

Co ciekawe, chociaż telewizja na archipelagu pojawiła się dopiero w 1978 roku to pierwszy klub piłkarski powstał w maju 1892 roku. - TB Tvoroy jest o 11 lat starszy od najstarszego klubu polskiego - Lechii Lwów - zauważa Michalski. Piłkarska liga nieprzerwanie działa od 1942 roku i skupia 10 najlepszych drużyn męskich w kraju. Z kolei damską ekstraklasę tworzy sześć zespołów. Ze względu na pogodę liga kończy się w październiku.

Zmienna pogoda

- Czasem zdarzają się ekstremalniejsze sytuacje, że w trakcie meczu pogoda się znacznie popsuje i uniemożliwia wykonanie rogu czy wolnego, wtedy sędziowie przymykają oko na to, że zawodnik przytrzymuje drugiemu piłkę niczym w rugby: puszczając ją tuż przed kopnięciem - mówi Michalski.

Najbardziej zaludniona jest centralna część kraju. To tutaj tak naprawdę znajduje się stadion obok stadionu. - Na przykład obiekt NSI Runavik sąsiaduje z B68 Toftir przez wielką górę, w linii prostej to jakieś jeden-dwa kilometry, może jeszcze mniej. Gdy od stadionu NSI zejdziemy kawałek w dół fiordu, będzie widać w oddali stadion klubu Skala. A naprzeciwko stadionu Skali, za kolejną wielką górą, są obiekty Vikingura. Z kolei 5 minut jazdy autem ze stadionu Vikingura w kierunku północnym mamy Fuglafjordur i boisko IF - wylicza Michalski, który miał okazje być na niejednym meczu tamtejszej ekstraklasy.

Stadion Narodowy na Wyspach Owczych / Fot. Hans Erik Danielsen
Stadion Narodowy na Wyspach Owczych / Fot. Hans Erik Danielsen

Jak tłumaczy w rozmowie z nami, mieszkańcy Wysp Owczych żyją rozgrywkami piłkarskimi. Chociaż archipelag zamieszkuje około 50 tysięcy osób, co sezon drukowane są kolekcjonerskie karty piłkarskie z sylwetkami zawodników wszystkich drużyn Effodeildin (nazwa tutejszej ekstraklasy). Karty poza imieniem i nazwiskiem zawierają bardziej szczegółowe dane - takie jak wzrost czy waga. Dla dzieci to nie lada gratka uzbierać wszystkie z nich. Po meczach podchodzą do piłkarzy i proszę o autografy. - Starsi fani w trakcie kolejki ligowej idą na stadion swojego klubu, często z radyjkiem, w którym leci farerska wersja Studia S-13 - uśmiecha się autor książki o Wyspach Owczych.

Ze względu na pogodę - spore opady deszczu (ponad dwukrotnie większe niż w Polsce na przestrzeni roku) - ligowe drużyny posiadają tylko i wyłącznie sztuczną nawierzchnię. Są one jednak najnowszej generacji. Jeden z klubów Royn Hvalba (gra w niższych ligach) występuje jednak na trawiastej nawierzchni. - Ciekawostką jest fakt, że kiedyś na boisku Roynu odbył się mecz Pucharu Intertoto, grała drużyna z tamtej wyspy, VB Vagur (dziś pod tym szyldem nie istnieje), przeciwko Czechom z Boby Brno. To o tyle zabawne, że boisko prawdopodobnie nie ma nawet wymaganych wymiarów na szerokość, ale UEFA zgodziła się, by tam zagrać. To była końcówka lat 90 - mówi Michalski, po czym dodaje: - W zeszłym roku grał tam w meczu rezerw Michał Przybylski [19-latek występuje w zespole Skala] i powiedział potem: Praktycznie nie da się tam grać dołem. Trzeba próbować akcji niczym z beach soccera, bo nigdy nie wiadomo gdzie i jak podskoczy piłka. Graliśmy więc jak najwięcej górą, czasem do przesady.

Rzeź grindwali

Nie jest to temat tabu na Wyspach Owczych. Wręcz przeciwnie. Bardzo łatwo natrafić na oficjalne strony. Ale zacznijmy od początku: co to jest tradycja zwana "Grindadrap"? To niekomercyjne polowanie na niezagrożony wyginięciem gatunek grindwala, który odbywa się najczęściej w lipcu i sierpniu (wówczas podpływają w okolice Wysp Owczych), nieprzerwanie od przynajmniej XVI wieku. W kulturze Wysp Owczych jest to poniekąd duma z przodków, którzy zamieszkiwali te bardzo trudne tereny. W ten sposób zapewniano sobie żywność w surowym klimacie.

Dzisiaj wygląda to w ten sposób, że grindwale są zaganiane przez łodzie w kierunku płytkiej zatoki. Mieszkańcy ukrywają się przy plaży i kiedy ssaki są już blisko brzegu ludzie wskakują do wody i pozbawiają je życia. Ich zdaniem po przecięciu rdzenia kręgowego grindwal umiera w ciągu kilku sekund. Ekolodzy uważają, że niektóre zwierzęta męczą się nawet cztery minuty. Na filmach wideo czy też zdjęciach można zobaczyć wodę czerwoną od krwi.

Film wideo z rzezi grindwali (uwaga: drastyczne ujęcia):

Taka tradycja dla wielu osób spoza Wysp Owczych jest oburzająca i skandaliczna. Nieraz dyskutowano o tym w mediach, ale Farerczycy wychodzą naprzeciw pytaniom. "Zrozumieć Grindadrap" to jedna ze stron, która tłumaczy, dlaczego tak się dzieje. Po pierwsze, wskazują, że ssaki są zabijane w humanitarny sposób i traktowane z najwyższym szacunkiem. Ich zdaniem, kiedy na Starym Kontynencie zabijane są kurczaki czy świnie w hodowli przemysłowej, to nikt nie robi z tego sensacji.

"Wielu ludzi na wsi zabija własne owce. Jeśli ich pies jest śmiertelnie chory, strzela do własnego psa. Dla mnie istnieje bardzo mała różnica między zabijaniem ryby, którą większość ludzi je lub zabiciem wieloryba czy owcy" - mówi dla mappingmegan.com Runi Nielsen, dorada ds. żywności na Wyspach Owczych. Choć jak sam podkreśla, nie bierze udziału w rzezi, to ją rozumie.

"Chciałabym, żeby tsunami przemknęło przez wyspy", "Krwiożerczy mordercy, Farerczycy są barbarzyńcami", "Ci chorzy dranie", "Mam nadzieję, że wszyscy zginą od jedzenia toksycznego mięsa", "Brudni synowie suk. Ta obrzydliwa wyspa powinna gnić w piekle" - to tylko niektóre określenia, które pojawiają się w mediach społecznościowych. Farerczycy nazywają ich "hipokrytami".

"Szczęśliwie jem mięso bez pragnienia dowiedzenia się więcej o tym, skąd ono pochodzi. Moje mięso na lunch jest najprawdopodobniej rezultatem hodowli przemysłowej, która dostarcza ogromnych ilości mięsa w bardzo okrutny sposób" - dodaje Nielsen, tłumacząc w ten sposób, dlaczego Farerczycy nazywają ich hipokrytami.

"Sea Shepherds", jedna z najbardziej znanych organizacji ekologów, pisze na swojej stronie: "Cała społeczność uczestniczy w krwawej orgii, mięso wielorybów jest podzielone między mieszkańców, chociaż wiele razy po prostu gnije na plaży." Połowy na grindwale są zabronione w Unii Europejskiej i chociaż Wyspy Owcze nie należą do wspólnoty, to Dania już tak. Ekolodzy zwracają też uwagę na to, że mięso wielorybów zawiera metale ciężkie, w tym rtęć, która jest szkodliwa na ludzi. Dlatego w ostatnich latach spadło zapotrzebowanie na to mięso. Warto zauważyć, że nie jest eksportowane poza Wyspy, a jest dzielone między mieszkańców, którzy nie muszą za nie płacić.

- Dystrybucja opiera się na solidarności społeczeństwa - istotne jest, by połów rozdzielać możliwie jak najbardziej sprawiedliwie i za darmo. Osobiście, niezależnie od wielkiej sympatii do wielu Farerów, jestem przeciwny zabijaniu jakichkolwiek zwierząt. Wyspy Owcze mają krew na rękach tak jak każdy inny naród świata, w tym Polska, która ubija miliony różnego rodzaju zwierząt rocznie, oczywiście nie w tak spektakularny sposób jak Farerzy, a w zaciszu ubojni, rzeźni, lasów, gospodarstw itp. Wydaje się, że w ostatnich latach proceder grindadrapu wygasa, ale co przyniesie przyszłość, jest oczywiście niewiadomą - podsumowuje Michalski.

- Nikt kto nie mieszka na Wyspach Owczych nie zrozumie tego, ale za każdym razem staramy się cierpliwie tłumaczyć naszą tradycję - kończy Nielsen.

Źródło artykułu:
Komentarze (3)
avatar
piotrek311278
13.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Codziennie zabijane są zwierzęta na całym świecie bo po to zostały nam dane jako pokarm nie rozumiem po co ten artykuł i co w tym nadzwyczajnego  
Rozpierducha
12.11.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Straciłem do nich cały szacunek i życzliwość po tym jak zobaczyłem rzeź grindwali. Tradycja - durnota i zwykłe zwyrodnienie, leczcie się bo widocznie odbiło wam na tych wyspach. Jebie ich z gór Czytaj całość
avatar
jerrypl
12.11.2017
Zgłoś do moderacji
6
4
Odpowiedz
Pomyślałem, że wreszcie jakiś ciekawy artykuł na sportowych faktach, ale ta ekologiczna agitka na końcu kompletnie zbędna.