Lechia Gdańsk w sobotę wygrała kolejne spotkanie. - Na pewno cieszymy się z tego, że wygraliśmy drugi mecz z rzędu. W tym sezonie takiej mini serii jeszcze nie było. Po raz drugi zagraliśmy też na zero z tyłu. Cieszy także wygrana na własnym boisku. Dążyliśmy do tego, by zwyciężać u siebie - powiedział Grzegorz Wojtkowiak.
- Jestem zwolennikiem gry na czterech obrońców, ale umiemy też grać trójką, gdzie można przejść płynnie do piątki. Dysponujemy zawodnikami, którzy wiedzą jak zmienić ustawienie. Tak się ułożyła sytuacja w meczu i mieliśmy całe spotkanie pod nasza kontrolą. Wisła nie stworzyła sobie żadnej sytuacji. Na początku strzeliliśmy gola, dołożyliśmy do przerwy i wiedzieliśmy, że dzięki koncentracji nie dopuścimy do utraty bramki. Były okazje ku temu, by strzelić więcej goli, ale trzeba kalkulować że za kilka dni kolejne spotkanie. Nie forsowaliśmy tempa - dodał Wojtkowiak.
Forma gdańszczan wyraźnie wzrasta po olbrzymim dołku. - Zwycięstwa cieszą i życzyłbym sobie byśmy to odczuwali do końca sezonu. Mecz meczowi nierówny. Chcemy za tydzień też zagrać agresywnie, blisko rywala i dysponując takimi zawodnikami z przodu będziemy strzelać gole - stwierdził obrońca Lechii.
Wcześniej dużo się mówiło o tym, że drużyna z Gdańska nie jest najlepiej przygotowana do sezonu. - Fizycznie czujemy się dobrze. Ciężko pracujemy na treningach i przynosi to efekty w meczach ligowych. To dawkowanie obciążeń tygodniowych powoduje, że każdy może grać w lidze przez 90 minut - ocenił Grzegorz Wojtkowiak.
Do zespołu wrócił Sławomir Peszko, na którego w Gdańsku czekano od sierpnia. - To siła napędowa zespołu i czekamy, by pokazywał to, co potrafi. Miał dobre przetarcie po przerwie i już widać, że ma głód piłki. Chce kreować sytuacje, a my cieszymy się z powrotu każdego piłkarza - zauważył Wojtkowiak.
ZOBACZ WIDEO Trzy minuty wstrząsnęły Lazio. Derby dla Romy. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]