Z informacji portalu polsatsport.pl wynika, że Podbeskidzie Bielsko-Biała przegrało sądowy spór z Janem Kocianem i musi słowackiemu szkoleniowcowi wypłacić 400 tysięcy złotych. Doświadczony trener odszedł z klubu przed startem sezonu, a oficjalnym powodem były problemy zdrowotne.
Słowak nie mógł się jednak dogadać z nowym dyrektorem sportowym, Andrzejem Rybarskim i władzami klubu. Dlatego postanowił zrezygnować z pracy w bielskim klubie. Szkoleniowiec miał zaproponować ugodę, z której Podbeskidzie nie skorzystało.
To nie jedyny problem klubu. Piłkarze Podbeskidzia mają nie otrzymywać pełnych wynagrodzeń, a jedynie stypendia w wysokości 60 proc. wysokości zarobków. Te gwarantuje miasto, które jest większościowym właścicielem I-ligowca.
Podbeskidzie zdementowało te informacje. - To bzdura wyssana z palca. Nie ma i nie było żadnej rozprawy sądowej z trenerem Janem Kocianem. Jego kontrakt został rozwiązany zgodnie ze stosowną klauzulą i temat jego pracy dla Podbeskidzia się skończył - powiedział rzecznik prasowy klubu, Marcin Zarębski, w rozmowie z portalem sportslaski.pl.
- Nasi zawodnicy mają stypendia miejskie, a miasto jest gwarantem tego, że są one na bieżąco wypłacane. Nie mamy względem piłkarzy zaległości - dodał Zarębski.
Informacje portalu polsatsport.pl zdementował również sam Jan Kocian. - Dostanę od Podbeskidzia 400 tysięcy zł? Nic o tym nie wiem - powiedział Słowak.
Porozmawiałem z Kocianem: Dostanę od @TSP_SA 400 tys. zł? Nic o tym nie wiem. https://t.co/DKWjjPPgMV
— Leszek Błażyński (@L_Blazynski) 21 listopada 2017
Podbeskidzie czeka trudny okres. W zimie w klubie może dojść do kolejnej rewolucji kadrowej. Bielski zespół po osiemnastu kolejkach zajmował jedenaste miejsce, co jest wynikiem dalekim od oczekiwań.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze: Nie będzie wyprzedaży