Uli Hoeness i Karl Heinz-Rummenige. Szorstka miłość

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Pierwsze sukcesy sportowe jako dyrektor mógł odnieść właśnie dzięki temu, że nowy zespół oparł o Afro-Paula, ale przede wszystkim Rummenigge. Uli i Karl-Heinz trafili do Monachium w odstępie czterech lat. Najpierw Hoeness, syn rzeźnika z Ulm, a potem Kalle, który grę w piłkę próbował łączyć z praktyką bankowo-kasjerską w rodzinnym Lippstadt. Obaj przyszli do zespołu trenowanego przez Udo Lattka, z tym że młodszego podpowiedział klubowi słynny Max Merkel. Zauważył go już wcześniej, pracując w TSV 1860, ale zauroczony talentem blondwłosego napastnika uznał, że to klub za słaby na potencjał kogoś, kto w zespole młodzieżowym Borussii Lippstadt potrafił strzelić 16 goli w jednym meczu. Nie pozostając głuchym na podobne recenzje, Bayern zapłacił za nastolatka niespełna 20 tysięcy marek. Był rok 1974, Uli właśnie świętował tytuł mistrza świata, młodszy kumpel dopiero miał doczekać debiutu w reprezentacji, a 10 lat później transferu do Interu Mediolan, ale już za około 10 milionów marek. Sprzedawał go wówczas… Uli, mimo że długo i niezmiennie powtarzał, że Kalle jest jak Mona Lisa – nie na sprzedaż. Ale nie miał wyjścia. Na początku lat 80. Bayern tonął w długach, mówiło się o groźbie bankructwa.

Reprezentacja, czyli zadra

Hoeness już jako menedżer klubu nie lubił szastać pieniędzmi. Wydawał mało, płacił dobrze, ale tylko jak na warunki niemieckie. Oddanie Rummenigge do Interu w 1984 roku uratowało finanse, ale spowodowało zapaść innego rodzaju. Na napastnika podobnej klasy Bayernu nie było stać (a właściwie – nie było stać oszczędnego Hoenessa), zatem przychodzili zawodnicy niegodni formatu bawarskiego klubu, co odbijało się zwłaszcza na wynikach osiąganych w Europie.

Patrząc na reprezentacyjne metryczki dwóch najważniejszych obecnie person w monachijskim przedsiębiorstwie, dywagowanie o braku spełnienia brzmi jak bluźnierstwo, ale wcale nie musi nim być. Uli zadebiutował w drużynie narodowej jako 20-latek. Nie był ani klasycznym pomocnikiem, ani napastnikiem. Wszedł jednak jak burza do zespołu RFN w marcu 1972 roku, a za chwilę został mistrzem Europy i jednocześnie członkiem drużyny uważanej za najlepszą w historii niemieckiego futbolu. Dwa lata później był już mistrzem świata, a po kolejnych dwóch przestrzelił jedenastkę w finale mistrzostw Europy. 17 listopada 1976 roku zagrał w kadrze po raz ostatni, przez cztery lata gromadząc 35 występów w biało-czarnym stroju.

Tym samym z Kalle się praktycznie rozminęli. W klubie przeciwnie, zdążyli nagrać się ze sobą, zdobyli dwa Puchary Mistrzów, ale w drużynie narodowej wyszli na boisko razem zaledwie dwukrotnie, jesienią 1976 roku. Dla Hoenessa były to dwa ostatnie mecze, dla Rummenigge – dwa pierwsze. Na mundialu w Argentynie młokos częściowo potwierdził drzemiący w nim talent, na Euro ’80 był już najlepszy – zdobył złoto dla drużyny i Złotą Piłkę dla siebie (nawet dwa razy). Potem dwa razy jako kapitan prowadził zespół do wicemistrzostwa świata, dwa razy przegrywał finał i klął z bezradności, bo za każdym razem nie był w pełni sił na mundialu. Tak jak Hoeness odczuwał głód meczów i pożegnanie z kadrą w wieku 24 lat, tak Rummenigge nie mógł przeboleć braku najważniejszego piłkarskiego trofeum.

Właśnie z powodu kontuzji nie czuł się pewnie. Harald Schumacher opisywał jego nieustającą podejrzliwość odczuwalną zwłaszcza podczas meksykańskiego mundialu (1986), jakby Kalle bał się, że ktoś może podważyć jego pozycję – lekko schorowanego lwa – w stadzie. Z Ulim też lekko nie miał selekcjoner Helmut Schoen; w trakcie turnieju MŚ 1974 – jak głosi Hesse – wymykał się po cichu z hotelu, by samochodem bez hamulców popędzić do Hamburga na spotkanie z żoną. Opuścił też bankiet organizowany w monachijskim Hiltonie z okazji zdobycia mistrzostwa świata, ponieważ działacze DFB nie zaprosili żon piłkarzy. Nawiasem mówiąc, w jego ślady poszło wielu innych, niektórzy – jak Gerd Mueller – obrażeni zrezygnowali w ogóle z gry w reprezentacji.

Braci się nie traci

Powiada się o nich, że są jak bracia. Ale przecież o swoich prawdziwych braciach nie zapominali, kiedy byli na szczycie. Początkujący dyrektor Hoeness zaczął kupować piłkarzy do Bayernu i jednym z pierwszych, których sprowadził, był o rok młodszy brat Dieter. Kosztował niby niewiele, bo niespełna 200 tysięcy marek, ale powątpiewano w jego potencjał. Warunkami fizycznymi przypominał co prawda Horsta Hrubescha, lecz już piłkarską klasą niekoniecznie. Tymczasem Dieter zdobył ponad sto bramek dla Bayernu i został wicemistrzem świata ’86, ramię w ramię zresztą z Rummenigge. Od brata zaś nauczył się zarządzania, stąd później wieloletnia praca na wysokich stanowiskach między innymi w VfB Stuttgart i Hercie Berlin.

Kalle też ma braci. O ile kariera starszego Wolfganga nie zasługuje na specjalne wzmianki, o tyle z młodszym było dużo lepiej. Bez połowy co prawda talentu Karla-Heinza, ale to niewątpliwie za jego rekomendacją, Michael przebył identyczną drogę z Lippstadt do Monachium w 1982 roku. Otarł się o reprezentację, a na przełomie lat 80. i 90. odnosił sukcesy najpierw z Bayernem, później z Borussią Dortmund. W końcu z powodzeniem zajął się biznesem, założył szkołę piłkarską, firmę produkującą mobilne oraz sztuczne boiska, jako ekonomista i specjalista od bankowości (to chyba rodzinne!), prowadzi również świetnie prosperującą agencję marketingu sportowego.

Pół wieku ramię w ramię 

Kiedy Kalle kontynuował karierę w Interze i potem kończył w Servette Genewa, Uli cierpliwie i nieustannie formował bawarskiego giganta. Wreszcie Karl-Heinz, już jako gwiazdor w stanie spoczynku, który był niby cały czas blisko klubu, ale formalnie z nim niezwiązany, w konsekwencji słabego sezonu 1991-92, znaczonego porażkami sportowymi i licznymi skandalami wewnątrz klubu, został wraz z Franzem Beckenbauerem poproszony o dołączenie do zarządu. Nie odmówił, a sytuacja wkrótce zaczęła się uspokajać. Doświadczenia zdobyte za granicą, obycie i otrzaskanie światowca postanowił przenieść na bawarski grunt już w roli wiceprezydenta Bayernu. Od tej pory, zwłaszcza po odejściu na emeryturę słynnego Kaisera, rządzili już z Hoenessem we dwóch.

Od 1970 roku są nieustannie w Bayernie, przeważnie obaj jednocześnie. Właściwie od tego czasu nie było nawet roku, by któryś z nich albo nie strzelał goli, albo nie zarządzał Die Roten, którzy w tym czasie raz jeden sięgnęli po klubowe mistrzostwo świata, dwa razy po Puchar Interkontynentalny, pięć razy triumfowali w Pucharze (Lidze) Mistrzów, po razie w Pucharze UEFA, PZP i Superpucharze, 25 razy zdobyli mistrzostwo Bundesligi, 14 razy Puchar Niemiec i 6 razy Puchar Ligi.

13 marca 2014 roku Uli został skazany na 3,5 roku więzienia za uchylanie się od płacenia podatków. Niby sam zgłosił się na policję, ale przypadkowo zrobił to, gdy trwało już dochodzenie śledczych. Chodziło o zatajenie przed skarbówką 28,5 miliona euro. Gdy ogłaszano wyrok, przed sądem pikietowali jego zwolennicy, wznosząc hasła: "Wolność dla Hoenessa". Nic z tego, został tej wolności pozbawiony. Połowę kary mu darowano jako wzorowemu więźniowi, odsiedział jednak 637 dni. Przez pierwsze pół roku bez prawa do przepustek. Rano jadł białego wursta, a potem rżnął w karty. W końcu zamieniono sposób odbywania kary na zakład półotwarty. Codziennie wychodził do pracy, którą zaproponował mu – oczywiście – Kalle. Były boss w ramach resocjalizacji pracował w Bayernie z młodzieżą, a wieczorem wracał za kratki.

Kiedy został wolnym człowiekiem, przewodniczący rady nadzorczej Bayernu Rummenigge w rzeczy samej niejako otworzył mu drogę na tron. Gdy Hoeness postanowił kandydować na stanowisko prezydenta, inni wycofali kandydatury. Na 7152 akcjonariuszy tylko 108 było przeciw. I doszło do scen niecodziennych – Uli popłakał się ze wzruszenia. Wrócił na białym koniu.

Znów zatem są razem. Jeden, ten młodszy, jak się rzekło, to światowiec, drugi – dla Bawarczyków wydaje się bardziej swojski, wciąż przecież zarządza wytwórnią kiełbasy w Norymberdze. Siedzą więc w wełnianych płaszczach wysoko na Allianz Arenie i patrzą, jak wzrasta ziarno, które zasiali niemal pół wieku temu.

Czy Bayern Monachium wygra w tym roku Ligę Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×