Przez lata race świetlne, stroboskopy i inne środki pirotechniczne były niezbędnym elementem meczu piłkarskiej ekstraklasy. Oprawy organizowane przez kibiców z udziałem fajerwerków olśniewały urokiem i pomysłowością. Czar zdumiewających meczowych opraw prysł jednak z chwilą wniesienia zakazu używania środków pirotechnicznych na stadionach drużyn najwyższej klasy rozgrywkowej przez spółkę Ekstraklasa S.A. odpowiedzialną za organizację rozgrywek polskiej ekstraklasy.
Kibice przyzwyczajeni do przygotowywania zapierających dech opraw meczowych nie zaprzestali jednak użytkowania środków pirotechnicznych, wnosząc je na teren stadionu niespostrzeżenie dla służb bezpieczeństwa. Za samo wniesienie fajerwerków na stadion kibicom groziła kara, a za ich użycie najczęściej karany był klub kilkutysięczną karą grzywny. Sfrustrowani takim obrotem sprawy fani Białej Gwiazdy przy okazji meczu 25. kolejki ekstraklasy przygotowali imponującą oprawę meczową.
Przedstawiała ona postać sędziego siedzącego z groźną miną na trybunale. Obok niego stał kibic, który w wyciągniętej do góry ręce trzymał zapaloną racę. Oprawa ta ozdobiona dodatkowo foliami w barwach krakowskiej Wisły i potężnym transparentem o treści: "Lepiej kraść niż robić oprawy. Sąd będzie bardziej łaskawy" miała stanowić protest kibiców drużyny wicelidera ekstraklasy, który w ostatnim czasie został ukarany karą grzywny za użycie środków pirotechnicznych przez fanów.
Za pośrednictwem telewizji oprawę krakowskich kibiców obejrzały setki tysięcy kibiców zasiadających przed ekranem telewizorów w piątkowy wieczór, którzy na co dzień borykają się z podobnymi problemami podczas meczów swoich drużyn. Zakaz używania środków pirotechnicznych podczas meczów spółka Ekstraklasa S.A. argumentuje faktem, iż zapalone race często padały na płytę boiska. Według raportów policji działo się to sporadycznie, a gdy już się stało, karany był kibic, a nie klub.
Środków pirotechnicznych używa się na co dzień w niemalże wszystkich czołowych ligach świata. Polska liga za sprawą decyzji władz do nich nie należy. Jak się bowiem okazuje kuleje nie tylko pod kątem czysto sportowym, ale także organizacyjnym. A wszystko to ma miejsce w kraju, który za nieco ponad trzy lata będzie współorganizatorem Euro 2012.
Protest krakowskich fanów