Przed spotkaniem Adam Owen mówił, że obecne wyniki Lechii Gdańsk nie są dziełem przypadku, tylko odzwierciedleniem tego, co dotychczas działo się na boisku w meczach tego klubu. W I połowie mieliśmy potwierdzenie tych słów. Było też widać, dlaczego Piast zamykał ligową tabelę. Fani na palcach jednej ręki mogli policzyć nawet nie emocjonujące, a choćby zwiastujące emocje akcje.
Przez większość czasu piłkarze obu drużyn spędzali czas w środkowej części boiska. Nie zawsze można było nazwać to grą, gdyż często podania, czy zalążki akcji były na tyle niecelne, że po chwili analogicznie zachowywali się rywale. To jednak Lechia była bliżej strzelenia gola.
Aktywny po lewej stronie boiska był Sławomir Peszko, który dwa razy uruchomił obiecująco wyglądające kontrataki. Najgroźniejszy był ten z 8. minuty, kiedy po podaniu reprezentanta Polski, Flavio Paixao uderzył na bramkę Jakuba Szmatuły. Ten sparował piłkę na słupek. Później jeszcze raz celny strzał oddał Portugalczyk, i tym razem lepszy był Szmatuła.
Gliwiczanie kilka razy raczyli podejść pod bramkę rywala, nie było z tego jednak groźnych akcji, gdyż profesorem w obronie był Gerson, dzięki któremu Dusan Kuciak nie miał zbyt wiele pracy. Zmarzniętych kibiców nieco poruszyła ostatnia akcja, którą wyprowadził Filip Mladenović. Dograł do Flavio, jednak ten wciąż miał pecha, tym razem uderzył nad poprzeczką. Tym razem jednak nawet celny strzał by nic nie pomógł, gdyż arbiter dopatrzył się przewinienia.
ZOBACZ WIDEO Kuriozalny "swojak", Inter Mediolan na łopatkach [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kibice Lechii z pewnością życzyliby sobie tego, by ten zespół prezentował się po zmianie stron inaczej, lepiej, na miarę potencjału. To jednak Piast prezentował się lepiej. Swoje szanse mieli Jakub Czerwiński i Gerard Badia, aż w końcu po rzucie wolnym wykonywanym przez Toma Hateleya i zamieszaniu w polu karnym, gola strzelił Mateusz Szczepaniak.
To był czarny dzień dla Lechii Gdańsk. Gospodarze próbowali odmienić los spotkania, jednak musieli radzić sobie w końcówce w osłabionym składzie. Po 25 minutach gry, z boiska zszedł Rafał Wolski, który po kontakcie z rywalem doznał kontuzji kolana. Wiele wskazuje na to, że może go czekać długa przerwa od gry.
Lechia już nie potrafiła w osłabionym składzie, z defensywnie usposobionym rywalem czegokolwiek zdziałać. Kibice byli więc świadkami dramatu w trzech aktach - po tym jak zespół z Gdańska nie wykorzystał swoich szans stracił gola, a następnie jednego z piłkarzy, z którymi gospodarze mogli wiązać nadzieje na lepszą grę w ofensywie. Miała być walka o pierwszą ósemkę, a wszystko wskazuje na to, że w Gdańsku pozostaje niekoniecznie łatwy bój o utrzymanie.
Piast natomiast zagrał dużo mądrzej i potrafili wypunktować Lechię która próbowała się odsłonić. W doliczonym czasie gry, gdańszczan dobił Michal Papadopulos , ustalając wynik spotkania na 0:2. Dzięki wyjazdowej wygranej, piłkarze z Gliwic opuścili okupywane przez siebie ostatnie miejsce w tabeli. Co więcej, mają oni już tylko dwa punkty straty do Lechii.
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice 0:2 (0:0)
0:1 - Szczepaniak 65'
0:2 - Papadopulos 90+3'
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Joao Nunes, Gerson, Adam Chrzanowski - Paweł Stolarski, Simeon Sławczew, Daniel Łukasik (62' Ariel Borysiuk), Filip Mladenović (67' Milos Krasić) - Flavio Paixao (46' Rafał Wolski), Marco Paixao, Sławomir Peszko.
Piast Gliwice: Jakub Szmatuła - Martin Konczkowski, Jakub Czerwiński, Uros Korun, Marcin Pietrowski - Gerard Badia (71' Joel Valencia), Tomasz Jodłowiec, Tom Hateley, Sasa Zivec - Karol Angielski (76' Michal Papadopulos), Mateusz Szczepaniak.
Żółte kartki: Peszko, Stolarski (Lechia), Angielski, Czerwiński (Piast).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 7 139.