W typowaniach przedsezonowych Jakub Słowik miał być jedynie zastępcą dla dobrze rozwijającego się Jakuba Wrąbla. Niemal całą rundę jesienną przesiedział on na ławce rezerwowych, a jego młodszy rywal spisywał się na tyle solidnie, iż nie było żadnych powodów do roszad między słupkami bramki Śląska Wrocław.
Wrąbel, podobnie jak i cały zespół WKS-u popadł jednak w marazm. Kibice narzekali na jego elektryczność i niepewność przy interwencjach na przedpolu. W zwycięskim spotkaniu derbowym przeciwko KGHM Zagłębiu Lubin, Słowik po raz pierwszy zameldował się w pierwszej jedenastce i swojego miejsca już nie oddał.
Mecz z Sandecją Nowy Sącz, której notabene 26-latek jest wychowankiem, był jego setnym na boiskach Lotto Ekstraklasy. Minimalna wygrana 1:0 to także jego zasługa. Golkiper przyznał, że po triumfie poczuł wreszcie ulgę. - To zwycięstwo cieszy nas bardzo mocno. W tym roku jeszcze nie udało nam się wygrać. Od 71. minuty graliśmy przecież bez jednego zawodnika i momentami było bardzo nerwowo.
Jednokrotny reprezentant Polski przyznaje jednak, że losy klubu, w którym stawiał pierwsze kroki wciąż leżą mu na sercu. - Mam nadzieję, że Sandecja pomimo swoich trudności jednak pozostanie w ekstraklasie. Jestem pewien, że gdyby drużyna grała w Nowym Sączu, jej rezultaty byłyby o wiele lepsze. Dojeżdżanie do Niecieczy na każdy domowy mecz jest uciążliwe.
To właśnie w maleńkiej wiosce pod Żabnem zagrają zawodnicy Śląska w 32. rundzie gier. Ich rywalem będzie jednak prawowity gospodarz, czyli Bruk-Bet Termalica Nieciecza, który aktualnie zajmuje 15. lokatę w tabeli. Śląsk po zwycięstwie powrócił na 11. miejsce i powiększył przewagę nad strefą spadkową do 5 punktów.
ZOBACZ WIDEO Napoli bez zwycięstwa w Mediolanie. Donnarumma fantastycznie zatrzymał strzał Milika [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]