W 2012 roku ŁKS Łódź spadł z ekstraklasy, a rok później musiał wycofać się z rozgrywek I ligi ze względu na długi. To były tylko ostatnie akcenty długiej historii upadku klubu i prób nie tyle odbudowania, co reanimacji go. Wszystko runęło, bo w międzyczasie posypały się finansowe fundamenty. Trzeba było zacząć stawiać je na nowo.
- Wtedy nikt nie wiedział, kto będzie zarządzał nowym klubem, kto to przejmie i będzie za to odpowiedzialny. Ta droga była bardzo długa. Wtedy przeszedłem małe załamanie, bo kończyła się piękna historia. Ale patrząc przez pryzmat tych pięciu lat, wszystko wyszło na dobre - opowiada bramkarz Michał Kołba, który grał w ostatnim meczu Łódzkiego Klubu Sportowego w I lidze w 2013 roku, gdy zespół nie był w stanie dokończyć rundy wiosennej. Dziś jest kapitanem biało-czerwono-białych.
Wstali z kolan
Swoją drogę do I ligi nowy ŁKS, zbudowany w oparciu o akademię piłkarską rozpoczął pięć lat temu na piątym szczeblu rozgrywkowym. Później drużyna spędziła trzy sezony w III lidze, a w tym roku jako beniaminek II ligi już może cieszyć się z awansu na zaplecze Lotto Ekstraklasy. Cały ten okres spina klamrą osoba trenera Wojciecha Robaszka. To on objął drużynę w 2013 roku i przygotowywał ją do startu w grupie łódzkiej IV ligi.
- Miałem przyjemność awansować z nią do III ligi. Budowałem ten zespół w oparciu o młodych ludzi z charakterem. Nie wiedzieliśmy wtedy, jak to będzie ekonomicznie i organizacyjnie. W III lidze pamiętam moment, że działacze mówili mi: "walczymy o utrzymanie", bo wtedy następowała reorganizacja ligi. To była bardzo trudna runda, ale wykonaliśmy to zadanie - wspomina szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz zasłużył na powołanie do kadry? "Staram się wykonywać swoją pracę"
Z Robaszkiem od tego czasu żegnano się i witano dwa razy. W 2016 roku dokończył sezon po Robercie Szwarcu, ale później zastąpił go Marcin Pyrdoł. Jednak w maju 2017 roku na miejsce Pyrdoła przyszedł Robaszek i to pod jego wodzą ŁKS awansował do II ligi (z drugiego miejsca, po tym, jak Drwęca Nowe Miasto Lubawskie nie otrzymała licencji na grę na tym poziomie rozgrywkowym). Niemal dokładnie 12 miesięcy później cieszy się z kolejnego sukcesu - prawa gry w Nice I lidze.
- Przed rokiem kluczowa była rywalizacja z Widzewem. Wygraliśmy ją i znaleźliśmy się w II lidze, a teraz świętujemy awans o kolejną klasę rozgrywkową. Mam ogromną radość z czasu, który tu spędziłem oraz wyniku sportowego, który osiągnęliśmy - podkreślił trener ŁKS.
Ciągle jedną bramką
W tym roku, zwłaszcza jesienią, ełkaesiacy grali mało efektownie, ale za to skutecznie. Siedem z dziewiętnastu pierwszych meczów wygrali po 1:0. Jednak z drugiej strony byli drużyną, która traciła najmniej bramek (11). Trudno było o spektakularne zwycięstwa, a rundę wiosenną Rycerze - nomen omen - Wiosny zaczęli z bilansem 1-2-2.
- Nie wiem, czy dobrze odbieraliście te wyniki 1:0 - tłumaczy Robaszek - To był moment kiedy budowaliśmy całą strukturę i taktykę gry obronnej. Koncentrowaliśmy się na takiej pracy. Staraliśmy się nie tracić bramek. Zimą poświęciliśmy czas na działania ofensywne, zwróćcie uwagę, jakie padały wyniki (a padały wysokie, m.in. 6:2 z Hutnikiem Kraków, 6:4 z KKS-em Kalisz - przyp. red.). Chodziło o to, by w trakcie sezonu umieć się bronić i uważam, że ta droga była jak najbardziej słuszna - dodał.
- Niektórzy już pewnie wieszali psy na nas, na trenerze Robaszku, na dyrektorze Przytule i prezesie Salskim, ale chwała wszystkim, że kończymy sezon w takim zestawieniu, bo to pokazuje, że tym ludziom, którym zaufali w ŁKS-ie, podołali. Ta II liga była wyrównana i nie można powiedzieć, że była łatwa. Nasza droga dobrze to pokazuje - zaznaczył Michał Kołba.
Na następnej stronie przeczytasz o najbliższych planach ŁKS związanych z grą w Lotto Ekstraklasie oraz o rozbudowie Stadionu Miejskiego w Łodzi.
[nextpage]Awans na 110-lecie klubu
Początki ŁKS to okres prezesury szefa akademii, Łukasza Bielawskiego. W 2016 roku zarząd wybrał na to stanowisko Tomasza Salskiego, dotychczasowego wiceprezesa, właściciela firmy pogrzebowej, który zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku miesięcy musiał uodpornić się na wiele głosów krytyki.
- ŁKS ma dziś 110 lat. Nie możemy patrzeć przez pryzmat półrocza lub roku. Ja odpowiadam za pewien okres w ŁKS-ie i powinniśmy ocenić, czy przez ten czas klub się rozwinął. Rozumiem emocje. Kibice często patrzą przez pryzmat ostatniego meczu: Zwycięstwo - euforia. Porażka - "zmienić trenera!", "Salski obudź się!" - opowiadał w wywiadzie dla ŁKS TV.
A wizja projektu pt. ŁKS jest dużo szersza i dalsza. Gra w I lidze to tylko kolejny z etapów. - Mnie interesuje to, czy idziemy w takim kierunku, by ten klub za trzy lata grał w Ekstraklasie. Tak się patrzy na normalny każdy biznes. A z drugiej strony rozumiem te emocje, bo jestem ełkaesiakiem, w tym klubie wychowałem i angażuję swój czas i pieniądze. Ale chciałbym, byśmy spojrzeli, czy tu się buduje fundamenty, by ten klub dalej funkcjonował, nieważne czy tu będzie siedział Salski, czy Kowalski. Z całym szacunkiem trzy lata temu nie było wiadomo, czy ten klub będzie funkcjonował - dodał prezes klubu.
Dużą rolę w klubie odgrywa dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła, który odpowiada nie tylko za kształt pierwszej drużyny, ale również za funkcjonowanie ekip młodzieżowych podlegających pod akademię. Cieszy się dużym zaufaniem prezesa Salskiego.
- To, co mnie przekonało, to jego pasja i sposób, w jaki przedstawiał swoją wizję. Analizowałem również głosy krytyki w jego kierunku. Patrzyłem na to, w jakich klubach był. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to był właściwy wybór i tę całą krytykę biorę na siebie - podkreślił sternik ŁKS.
- Mało klubów w Polsce ma takie warunki. Myślę, że nawet w Ekstraklasie nie ma ludzi tak bardzo zaangażowanych w życie klubu, jak w ŁKS-ie. Tomasz Salski stworzył to wszystko na takich warunkach, że nie mamy prawa na nic narzekać - mówi Michał Kołba, który po upadku klubu w 2013 roku powrócił do niego przed rundą wiosenną sezonu 2014/2015 i przeszedł z nim ścieżkę od trzeciej do pierwszej ligi.
Będzie więcej niż jedna trybuna
Jedną z najważniejszych kwestii nowego ŁKS-u jest stadion. Obecnie posiada on tylko jedną trybunę na ponad 5 tysięcy miejsc. Jednak już trwają prace nad rozbudową miejskiego obiektu. Na początku 2018 roku wyłoniono wykonawcę programu funkcjonalno-użytkowego, a budowa ma ruszyć w roku 2019. W pierwotnych projektach docelowo miały powstać trzy trybuny, ale koncepcję zmieniono, dzięki czemu boisko będzie z każdej strony otulone krzesełkami.
- Ja chciałbym, żeby ten stadion funkcjonował w każdy normalny powszedni dzień, a nie tylko raz na dwa tygodnie. On ma przynosić dochody dla ŁKS-u i przynajmniej równoważyć koszty dla miasta - zapowiedział prezes Salski. Dodajmy, że inwestorem i właścicielem obiektu jest miasto Łódź, a zarządza nim spółka pod nazwą Miejska Arena Kultury i Sportu, ale ŁKS bierze czynny udział przy rozmowach na temat rozbudowy obiektu.
Obiekt ten po kilku dodatkowych zabiegach powinien otrzymać licencję na I ligę, ale by zobaczyć przy al. Unii w Łodzi mecze Lotto Ekstraklasy kibice będą musieli poczekać na zakończenie prac. W tym czasie klub ma ugruntować swoją pozycję na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Uważam, że I liga jest idealnym czasem na to, żeby zbudować silny klub, na miarę naszych wyobrażeń, tzn. oparty w pewnej części na wychowankach, do którego wracają łodzianie. A patrząc pryzmat kibiców, akademii, struktur... tego w ŁKS-ie nie było. Moim marzeniem jest to, by w Ekstraklasie ŁKS miał swój styl - dodał Tomasz Salski.
W ciągu ostatnich pięciu lat Łódzki Klub Sportowy bardzo się zmienił. Kibice mogą cieszyć się, że z okazji 110-lecia piłkarze zafundowali im i sobie taki prezent. Ale, jak podkreślają właściciele: "nie jesteśmy nawet w połowie drogi". A ta droga, którą już przeszli, była niezwykle trudna, kręta i wyboista.